Od baśni wszystko się zaczęło. Od ormiańskiej opowieści o królu, który zbudował piękny i olbrzymi pałac; brakowało w nim jednak cudownego ptaka Kafti. Dla Moniki i Soni, odkąd pamiętają, był on symbolem doskonałej idei czy koncepcji. I dlatego, gdy stworzyły firmę zajmującą się projektowaniem oświetlenia i akcesoriów wystroju wnętrz, nie miały problemu z wyborem nazwy. Powstało Kafti Design.

Forma i kolorystyka ich lamp od początku zwróciła na siebie uwagę. Kafti Design działa od czterech lat, lecz w tym czasie dało się poznać nie tylko w Polsce, lecz także w wielu innych krajach, a nawet kontynentach. Dość powiedzieć, że w październiku i listopadzie tego roku firma brała udział w dwóch wystawach w Tokio: European Design (EU Gateway) oraz The Spirit of Poland na Tokyo Designers Week.

O założeniach marki, sukcesach i planach na przyszłość rozmawiamy z jej współzałożycielką i współwłaścicielką Moniką Brauntsch.

Kafti Design to nie tylko zespół projektantów. Stawiacie sobie dużo szersze cele. Czego dotyczą?

Monika Brauntsch: Nasz debiut rynkowy zbiega się w czasie z początkami sceny polskiego designu, która zaczęła powstawać w naszym kraju kilka lat temu. W 2007 roku, gdy zakładałyśmy firmę, miałyśmy na celu przede wszystkim stworzenie produktów, które są dobrze zaprojektowane, przystępne cenowo, wyprodukowane lokalnie. Niby nic wielkiego…

Okazało się, że jest to faktycznie nisza - zwłaszcza lampy. W pewnym sensie udało nam się pokazać, że design to niekoniecznie produkt z najwyższej półki. Ten cel jest dla nas niezmienny: chcemy być kojarzeni z dobrym, acz przystępnym cenowo wzornictwem.
Ważny jest dla nas etyczny sposób tworzenia i działanie w sposób odpowiedzialny wobec otoczenia. Dotyczy to zarówno otoczenia, w jakim żyjemy (stawiamy głównie na współpracę z lokalnymi firmami), jak i wpływu środowiskowego. Pod uwagę bierzemy nie tyko dobór materiałów czy metod produkcji, ale także pakowanie produktów, gospodarowanie odpadami.

Z tego ostatniego założenia zrodził się pomysł na Małą Rzecz. Zdarza się, że prowadzimy warsztaty dla dzieci, gdzie zwykle wykorzystujemy kolorowe, plastikowe odpadki poprodukcyjne.

W pewnym momencie pojawił się pomysł zaprojektowania czegoś wspólnie z dziećmi. Postanowiliśmy jednak dochód ze sprzedaży tych produktów przekazać na pomoc dzieciom w krajach rozwijających się… i tak powstała akcja Mała Rzecz.

Kto tworzy markę Kafti Design?

Monika Brauntsch: Sonia Słaboń i ja. Jesteśmy siostrami. Ja zajmuję się prowadzeniem firmy i koordynacją wszystkich czynności: od projektowania, poprzez produkcję, promocję i sprzedaż. Moja siostra zajmuje się projektowaniem - produktów oraz oprawy graficznej wszystkich materiałów.

Na czym skupiają się Wasze zainteresowania designerskie?

Monika Brauntsch: Paradoksalnie na ten moment mamy bardzo mało przestrzeni na te zainteresowania, bo tak naprawdę większość naszej energii pochłania w dalszym ciągu budowanie marki. To co do tej pory udało nam się osiągnąć, to tak naprawdę początek. Przed nami jest natomiast wiele pracy.

Na rynku jak narazie pozwolił nam przetrwać minimalizm. Nasze produkty (lampy) są nieskomplikowane produkcyjnie, pakowane w płaskie pudełka, są to produkty do samodzielnego składania. Oznacza to niższe koszty produkcyjne, mniejsze wymagania logistyczne i redukcję kosztów transportu. To pozwala nam utrzymać z kolei rozsądne ceny.

Mnie bardzo interesuje ten model, ponieważ lubię wszystko sprowadzać do absolutnego minimum. W sensie logistyki czy opakowań wzorem są dla mnie firmy takie jak IKEA czy Muji, których filozofia jest pod tym względem bardzo dopracowana.

Minimalizm to ograniczenie, ale jednocześnie wyzwanie projektowe. Poza tym wszyscy na co dzień zmagamy się z coraz większą ilością odpadów. Coraz bardziej mnie przeraża ich wpływ na przyrodę i ludzi. Męczy mnie też wszechogarniający konsumpcjonizm.

Stąd nasze starania, żeby działać w sposób jak najbardziej odpowiedzialny wobec otoczenia. Nie mówię o eko-designie z plastikowych butelek, który jest fajną zabawą, ale nie opcją produkcyjną. Mam na myśli naprawdę świadome i odpowiedzialne projektowanie.

Który z Waszych projektów najbardziej spodobał się odbiorcom i odniósł największy sukces rynkowy?

Monika Brauntsch: Za najlepszy uznaję projekt Aliena. I zaraz potem Bergę. Obywa też zostały bardzo dobrze przyjęte na rynku. Ale największe hity na rynku Oval i Orbital. Wydaje mi się, że wynika to także z ceny i ich niewielkiego rozmiaru (w Polsce niekoniecznie mamy wielkie mieszkania).

Jesteście obecne na wielu imprezach designerskich, zdobywacie nagrody. Najnowsza to nagroda YOUNG CREATIVE ENTERPRENEUR przyznana przez British Council. Za co ją otrzymałyście?

Monika Brauntsch: YCE to jedyna w swoim rodzaju nagroda opracowana przez British Council w celu uhonorowania osiągnięć i rozwijania młodych przedsiębiorców działających w branżach kreatywnych. Z tego co wiem, kryteria oceny uwzględniały dobre zrozumienie rynku i środowiska w jakich działamy, możliwość wpływu na to środowisko.

Poza pracą nad własną marką staramy się naprawdę, aby to co robimy miało pozytywny wpływ na nasze otoczenie i cieszę się niezmiernie, że to zostało dostrzeżone przez jury. Jeśli pracuje się na własną rękę, to trudno czasami nabrać dystansu do własnych działań. W tym sensie wygrana była wielką zachętą. Sama nagroda to wyjazd studyjny do Londynu - tydzień w gronie zwycięzców z innych krajów oraz wiele spotkań pozwalających na poznanie brytyjskiego rynku mody i designu.

Rynek ten, znacznie dojrzalszy od naszego, zdążył wypracować sobie szereg standardów. U nas nadal jest on raczej polem doświadczalnym. Uszczknięcie tej wiedzy było zatem bardzo cenne, a czas spędzony w Londynie był naprawdę fantastyczny.

Współpracujecie także z innymi młodymi projektantami. Na jaki trend w nowoczesnym wzornictwie stawiacie?

Monika Brauntsch: W tym momencie tylko na… przedsiębiorczość. I to nie jest żart. Mamy własny sklep internetowy i staramy się tam także sprzedawać m.in. produkty innych młodych projektantów. Faktycznie czasami bywa to trudne, bo młodzi ludzie mają świetne pomysły i często zupełne niezrozumienie zasad rynkowych. Nie mają pojęcia o podatkach czy handlu.
Nie chcę tego krytykować, bardziej zależy mi na tym, żeby ludzi w tym zakresie choć trochę wyedukować, bo ta wiedza na pewno im się w życiu przyda i pozwoli, aby nasz rynek się rozwijał.

Z innymi projektantami współpracujemy także przy inicjatywie "The Spirit of Poland" (TSOP). Na stale w zespole są studia Puff Buff oraz portal Palapa.pl, gościnnie występują także inne grupy projektowe. Inicjatywa ma na celu promocję młodych polskich marek, których produkty mają potencjał rynkowy. Z jednej strony chcemy oczywiście pokazywać i promować polską kulturę na światowych imprezach (stąd nazwa), ale ma to mieć także wymiar komercyjny.

Jest to inicjatywa oddolna, dlatego sami organizujemy środki na wystawy i same imprezy. Do tej pory otrzymaliśmy wsparcie wielu znaczących instytucji i udało nam się pokazać TSOP m.in. w Londynie i w Tokio. Kolejna japońska edycja już wkrótce.

Z pewnością myślicie o tym, by rozwijać swoją markę. Jakie są najbliższe plany, jeśli chodzi o nowe produkty i przedsięwzięcia?

Tak jak wspomniałam wcześniej, jesteśmy zdecydowanie na początku długiej drogi, jaką jest budowanie marki i chyba jest to dosyć trudny moment. Na razie działamy w oparciu o przyjęte na początku, czyli jakieś cztery lata temu, założenia i właśnie doszłyśmy do momentu, że ten "plan pięcioletni" już się kończy i trzeba zrewidować nasze podstawy działania.

Z jednej strony planujemy zmiany i trochę inne linie produktów, ale na pewno pozostaniemy wierni naszym zasadom minimalizmu, dbałości o środowisko - w sensie przyrody oraz otoczenia, w jakim działamy. Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się zaskoczyć czymś nowym.