Styl industrialny święci triumfy - od kilku lat u nas, a od kilkudziesięciu na Zachodzie. Moda na lofty, czyli mieszkania zaadaptowane z dawnych budynków fabrycznych i magazynów, niczym gorączka ogarnia młodsze i średnie pokolenie, a co drugi odnoszący zawodowe sukcesy singiel w wielkim mieście marzy o zamieszkaniu w przędzalni, warsztacie lub spawalni.

Coś, co niegdyś było jedyną szansą na dach nad głową dla początkujących, walczących o uwagę koneserów sztuki artystów, dziś stało się już symbolem luksusu. I tak znaleźliśmy się w punkcie, w którym absolwenci akademii sztuk pięknych wynajmują na swoje pracownie mieszkanka w blokach z wielkiej płyty, a marketingowcy i księgowi ostrzą sobie pazurki na kąt w pofabrycznych halach "Polleny".

Absurd sięgnął zenitu, gdy na rynku nieruchomości pojawiły się "lofty", mające powierzchnię trzydziestu metrów kwadratowych - za to w cenie blokowych metrów osiemdziesięciu. Kolejnym absurdem stały się coraz liczniejsze oferty internetowych aukcji sprzętów bardzo tanich i mocno przechodzonych, za które właściciele żądają kwot bardzo wysokich, posługując się magicznym słówkiem "loft" w tytule ogłoszenia.

Najkrócej podsumowując, kluczem klasyfikującym dany sprzęt do tej kategorii są: nalot rdzy, ślady smarów, dobrze widoczne śruby łączące elementy przedmiotu (lub też nie łączące niczego z niczym - ważne, aby były) oraz odpadająca farba, najchętniej zakazana już ftalowa.

A czym w swej genezie był styl "loftowy"?

Rzeźba Allen, Michael Ferris
Rzeźba Allen, Michael Ferris

Najzwyczajniej w świecie... wnętrzarskim recyklingiem! Ci, których nie stać było ani na porządne mieszkanie, ani na porządne łóżko, zakładali domowe gniazdka w niepotrzebnych już, niespełniających współczesnych norm magazynach, wyposażając je w to, co udało im się znaleźć w okolicy bądź na wysypisku śmieci i przytargać pod swój dach. Wychodziło tanio, romantycznie, a przede wszystkim - ekologicznie!

Nie oszukujmy się - nie znajdziemy już dziś na wysypisku fabrycznych lamp ze szklanymi kloszami zamkniętymi w drucianej klatce, ani ażurowych siodełek traktorów czy miedzianych, gwintowanych rur kanalizacyjnych - za takie "odpady" słono trzeba by zapłacić. Jednak nowoczesne śmieci - pozornie mało atrakcyjne - kryją w sobie niebywały potencjał, a jego wykorzystanie zależy wyłącznie od naszej fantazji, a nie od zasobności portfela.

Drewniane palety - nowoczesny śmieć czy materiał dla wnętrzarskiego recykingu

Doskonałym przykładem są drewniane palety. Produkowane w gigantycznych ilościach, niezwykle tanie i często wyrzucane, jak mało który cywilizacyjny odpad, nadają się do adaptacji i zabawy w loft. Do wykorzystania w całości, we fragmentach lub tylko jako źródło taniego drewna.

Igloo paletowe, instalacja, Matthias Loeberman
Igloo paletowe, instalacja, Matthias Loeberman

Recyklingowi designerzy - zarówno domorośli, jak i dyplomowani - prześcigają się w pomysłach. Konstruują meble z palet: łóżka, fotele i sofy, a nawet całe domy, jak Claus i Pils Gregor z Wiednia (w pełni użytkowy pawilon w kształcie kubika) czy Matthias Loeberman, autor paletowego iglo - instalacji.

Z odzyskanego, paletowego drewna powstała seria mebli Angora firmy Zin Home’s - świetnie zaprojektowane łóżka, komody, stoły szturmem zdobywają rynki. Z tego samego materiału, wyposażonego dodatkowo w uchwyty od starych narzędzi, artyści ze storify.com stworzyli nawet żyrandol, który w pełni zasługuje na miano loftowego, choć pokazuję go tylko jako inspirację, bo cena oryginału zwala z nóg. Znakomicie pod nim prezentować się może stolik Joeʼego Robbinsa, którego nogi autor także wykonał z rękojeści łopaty, wałka kuchennego, kija bejsbolowego i elementu starego magla.

Loll Deisign proponuje leżanki ogrodowe z drewna paletowego, pokrytego wodoodpornym lakierem, a Rusticpoint - mobilne stoliki na kółkach z maszynowych trybów.

Paletowe drewno to wreszcie wspaniały materiał dla artystów - doskonałym przykładem jest Michael Ferris i jego rzeźba Allen. Wystarczy ruszyć głową.