Zdobycze nowoczesnej technologii mają to do siebie, że są cudowne i coraz mniej trwałe.

Komputer nadaje się do użytku przez mniej więcej dwa lata, bo potem robi się przestarzały. Przeciętny nowy telewizor działa przez lat pięć. Lodówka - powiedzmy osiem. Płyta CD jest niemal wieczna, ale zwykły odtwarzacz CD wręcz przeciwnie - funkcjonuje prawidłowo przez trzy, cztery lata. Odwrotnie niż jego przodek, magnetofon, który bywał sprawny przez lat kilkadziesiąt, znacznie dłużej niż magnetofonowe kasety, które zużywały się w miarę odsłuchiwania nagranej na nich muzyki.

Nasza cywilizacja produkuje coraz prędzej, coraz taniej, coraz mniej trwale - za to z coraz trwalszych, coraz mniej biodegradowalnych materiałów. 

Pozornie to logiczne, bo po co produkować drogi sprzęt, który będzie działał przez pięćdziesiąt lat, skoro można zrobić tańszy, który co kilka lat trzeba będzie wymieniać? Przecież wszyscy na tym korzystają. Fabryki są do przodu, bo zarabiają znacznie więcej, sprzedając jednej osobie raz na pięćdziesiąt lat nie jedną lodówkę za trzy tysiące złotych, a sześć lodówek po tysiąc złotych każda.

Pracownicy fabryk są zadowoleni, bo mają pracę i mogą zarabiać na kupno nowych lodówek. Nasza cywilizacja konsumuje więcej, niż jakakolwiek inna cywilizacja w historii Ziemi, ale - co za tym idzie - wydala także znacznie więcej. Produkty cywilizacyjne zużywają się coraz szybciej, natomiast produkty przemiany konsumowanej przez cywilizację materii - coraz wolniej.

O ile kaprofity, czyli odchody żyjących niegdyś na naszej planecie organizmów, dla współczesnych paleontologów są znaleziskiem unikalnym i cennym, o tyle raczej ci, co przyjdą po nas, nie będą uszczęśliwieni kilometrami sześciennymi technologicznych odchodów, jakie pozostawi nasza cywilizacja. Recycling jest mało opłacalny, bo - odwrotnie niż produkcja "od nowa" - im bardziej masowy, tym droższy.

Raczej trudno się spodziewać, że na świecie zaczną powstawać ogromne koncerny produkujące nowe towary tylko i wyłącznie dzięki przerabianiu zużytych i niepotrzebnych. Jednak każdy z nas nawet na niewielką skalę może - no, nie powstrzymać - ale choćby przyhamować nieco proces cywilizacyjnego wydalania.

Lodówka. Pozornie sprzęt AGD nie mający żadnego innego zastosowania poza chłodzeniem pokarmów. Gdy chłodzić przestanie, ląduje na wysypisku śmieci. Kanadyjski projektant Adrian Johnson udowadnia jednak, że tak wcale być nie musi. Zużyte zamrażarki i lodówki przerabia na sofy, wykorzystując przy okazji siedzenia ze starych aut.

Izraelscy artyści Danit i Yinnon Simhi natomiast swoim projektem Groovy parodiują słynny fotel-kulę Aarnio Eero i udowadniają, że stara lodówka może zamienić się w użyteczną wariację na temat wielkiego designu.

Pralka. Cóż zrobić z nią, gdy prać przestanie? Wyrzucić? Niekoniecznie. Dowodem na to, że z niepotrzebnej pralki można zrobić coś potrzebnego, jest zaprojektowana przez To Martinsa seria lamp ze statywów do aparatów fotograficznych z abażurami wykonanymi ze starych bębnów od pralek.

Tę samą część niepiorącego już sprzętu piorącego wykorzystała w swoim projekcie mobilnego siedziska Trash Design Manufaktur.

Kaseta magnetofonowa. Chyba każdy z nas ma ich w domach jeszcze co najmniej kilka lub kilkadziesiąt. Chyba nikt z nas już nie słucha nagranej na nich muzyki. Ile lat wyrzucona na śmietnik kaseta będzie się rozkładała? Setki. OOO My Design wymyśliło serię sprzętów, których zasadniczymi elementami są właśnie stare kasety magnetofonowe. Lampy stojące, podłogowe, nawet wiszące. Krzesła, taborety i stoły. Dzięki prostemu łączeniu kaset wykonanie tych rzeczy nie jest skomplikowane. Nie wymaga też ani farby, ani kleju, ani nawet czasu.

Taśmy filmowe 8 mm. Pozostałości po domowych kinach z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Wyrafinowany sposób na nie znalazła malarka Erika Iris Simmons, która zamienia szpule i taśmy na obrazy przedstawiające ikony kina. Banery reklamowe drukowane na grubym, giętkim i wytrzymałym plastiku od dawna są atrakcyjnym materiałem dla recyclingowych designerów, którzy produkują z nich teczki i torebki. Artenica wymyśliła genialny i najtańszy chyba sposób przerabiania banerów na siatki - tu wystarczy tylko sam wykrojnik, który tak nacina płachtę, by po uniesieniu, przybrała pożądany kształt. Nie potrzeba tu ani nici, ani kleju.

Płyta winylowa. Ten produkt cywilizacyjnej przemiany materii sprzed ładnych paru lat za tworzywo swojej symbolicznej rzeźby wybrała Jean Shin, tworząc ogromną "Falę dźwięku". Choć nie ma tu mowy o użytkowym charakterze redesignu, jego metaforyczna wymowa jest aż nazbyt wyraźna. Szczególnie gdy stanie się tuż przed monumentalną konstrukcją, w cieniu spadającego na widza, ogłuszającego tsunami śmieci.