- Chciałam pokazać biżuterię noszoną przez Polki, ale nie tę autorską, która była droższa i do której dostęp był znacznie trudniejszy, tylko produkcyjną, a jednocześnie atrakcyjną wzorniczo - opowiada o wystawie kolekcjonerka Irena Huml.
- W latach 80. zainteresowałam się srebrną biżuterią ze spółdzielni rzemieślniczych i zaczęłam je skupować - wspomina profesor Irena Huml, historyk sztuki i badaczka polskiego powojennego rzemiosła artystycznego. - Były to przede wszystkich filigrany - najbardziej charakterystyczne dla tamtych czasów.
Kolekcja profesor Ireny Huml ma już dziś ogromną wartość - głównie historyczną. Część eksponatów ona sama określa mianem "uratowanych", ponieważ przedmioty ciężkie i z dużą zawartością srebra przetapiano, by wykonać inne.
- Chciałam przypomnieć, że produkujące biżuterię spółdzielnie miały swój niepowtarzalny styl. Dziś już nie ma takiej biżuterii - ubolewa kolekcjonerka.
Nie ma jej ani na rynku, ani też w zbiorach - srebrna biżuteria ze spółdzielni rzemieślniczych właściwie nie interesuje kolekcjonerów, którzy koncentrują się raczej na współczesnej biżuterii artystycznej. Tymczasem na wystawie w Muzeum Bursztynu mamy rzadką okazję zobaczyć, jaką biżuterię nosiły Polki przez kilka dziesięcioleci - od końca lat 40. XX wieku do początku nowego tysiąclecia.
Na wystawie prezentowanych jest ponad 300 obiektów: powojenna biżuteria spółdzielni rzemieślniczych: Ryt, ORNO, Imago Artis, Warmet, oraz działających w tamtym okresie artystów-projektantów, m.in. Jadwigi i Jerzego Zaremskich, Józefa Fajngolda, Mamerta Celmińskiego czy Henryka Grunwalda.