Krakowski kompleks dwóch budynków mieszkalnych Angel City cieszy oczy przechodniów, a już na pewno musi się podobać architektom. Także Przemek Olczyk, właściciel pracowni Mobius Architekci jest zdania, że Angel to jedne z najładniejszych obiektów, jakie ostatnio powstały w Krakowie. Dlatego gdy poszukiwał mieszkania, wybór lokalizacji był prosty: tylko tutaj. A później równie prosty był wybór stylu, w jakim będzie urządzone – minimalizm, ale w najlepszym wydaniu. Żeby nie było, że szewc bez butów chodzi.
Do współpracy przy projektowaniu nowego lokum zaprosił koleżankę z pracowni, Monikę Kozłowską. - Robiąc projekty dla inwestorów, staramy się proponować coś całkiem nowego, podpowiadamy rozwiązania ciekawe, zaskakujące, inspirowane światowym designem, takie, których nie spotyka się na co dzień. Jednak życie pokazuje, że często tradycja górą - opowiada Monika.
- Wielu klientów obstaje przy tym, co już dobrze znają i co ich zdaniem jest bezpieczniejsze, mało więc mamy okazji, by zrealizować naprawdę odważne pomysły. Teraz, urządzając mieszkanie dla Przemka, mogliśmy zaszaleć. Zresztą chodziło także i o to, by te pomysły na własnej skórze przetestować. Uznaliśmy, że jeśli mamy kogoś do czegoś namawiać, to warto to zrobić u siebie i zobaczyć, czy jest rzeczywiście równie wygodne jak efektowne.
Salon z widokiem na resztę mieszkania | W sam raz dla singla, któremu przecież w zupełności wystarczą dwa palniki. |
Lokum Przemka jest typowym mieszkaniem dla singla: 56 m², salon, sypialnia, kuchnia i łazienka, a wszystko otwarte. Wszystko, bo poniekąd otwarta jest również ta ostatnia. Od salonu oddziela ją bowiem… rozsuwana szklana ściana. Salon w łazience? Łazienka w salonie? Na pierwszy rzut oka - zero prywatności. Ale to całkiem mylne wrażenie. Szybę można zasłonić, służy do tego kurtyna nie przepuszczająca najmniejszego promienia światła.
Nie ma też obawy, że w salonie będzie nienaturalnie głośno słychać chlapanie w wannie czy spuszczanie wody w sedesie - przez hartowane szkło słychać tylko tyle, ile przez zwyczajne łazienkowe drzwi. A i w samej łazience akustyka jest taka jak w każdej innej. - Jeszcze na etapie projektu byliśmy na 90 procent pewni tego efektu. Teraz mamy pewność stuprocentową, że to się sprawdza i śmiało możemy ten pomysł polecić. - mówi Monika. - Chociaż trudno mieć złudzenia, że wszystkim się spodoba. - dodaje. - Takie rozwiązanie, spotykane na przykład w Japonii czy Hiszpanii, to dla większości Polaków, wciąż jeszcze o oczko za dużo.
Również w samej łazience nie brakuje ciekawostek. Monika i Przemek zdecydowali się na przykład na efektowną drewnianą umywalkę i otwarty prysznic. Umywalkę wykonała na zamówienie firma specjalizująca się niegdyś w budowie łodzi. Zażywicowane, zalakierowane drewno zachowuje się podobnie jak powłoka sanitarna. - Już wiemy z praktyki, że można jej normalnie używać i nic się z nią złego nie dzieje - zapewnia Monika. - Tyle tylko, że lepiej zrezygnować z namaczania w niej prania.
A otwarty prysznic? To właściwie rozwiązanie znane, ale wciąż ma wielu przeciwników. Ludzie się boją, że będzie pod nim zimno, że całe pomieszczenie będzie zalane. A ja teraz mogę z całą pewnością powiedzieć, że ten prysznic jest genialny! Stojąc pod nim, ma się wrażenie totalnej wolności! Zaś problem zalewania właściwie nie istnieje. Nawet jeśli się trochę zachlapie, to bez trudu da się wytrzeć. W końcu to przecież łazienka.
W salonie, podobnie zresztą jak i w łazience, zwraca uwagę wykończenie ścian. - Te duże płyty w kolorze khaki, to wypalana ceramika - wyjaśnia Monika. - Ich niewątpliwą zaletą są ogromne wymiary: trzy metry wysokości i metr szerokości. To daje możliwość uzyskania niemal jednolitej powierzchni. Pod tym względem trudno je zastąpić. Wszystkie inne płyty na rynku są znacznie mniejsze, więc wyłożona nimi ściana musi być pocięta podziałami. Z drugiej jednak strony okazało się, że to bardzo trudny materiał. Nie dość, że jest cieniutki, ma zaledwie trzy milimetry grubości, to w dodatku bardzo kruchy. Gdy trzeba w nim wyciąć dziurę, zaczynają się prawdziwe kłopoty. Ale gdy go już położymy, spisuje się rewelacyjnie!
Jeśli już mowa o testowaniu, to Monika i Przemek wypróbowali także dwa stojące w salonie meble, prawdziwe ikony designu. Stało się to trochę przez przypadek. Przemek chciał nieco surowe wnętrze ożywić kolorystycznym akcentem. Wybór padł na żółty fotel Egg Chair projektu Arne Jacobsena i zielony puf Truffle Jean-Marie Massauda. - No i już wiemy, co o nich myśleć. Oba wizualnie bardzo piękne, ale wysiedzieć na nich dłużej nie sposób - śmieje się Monika. - Są zwyczajnie niewygodne. Prawdziwy kłopot w tym, że często słynne meble trzeba zamawiać w ciemno, z katalogu, bo nie ma w Polsce salonu, gdzie można by je wszystkie dotknąć, wypróbować. Tymczasem uroda mebla i jego komfort nie zawsze idą w parze. W kuchni Przemka stoi jeszcze jeden przykład na tę prawdę: hokery Stool One Konstantina Grcica. Przez pierwszy kwadrans baaardzo wygodne, potem z każdą minutą coraz mniej… Mieszkanie Przemka było więc dla projektantów z pracowni Mobius Architekci niczym "poletko doświadczalne". I w dodatku doczekało się nagrody. W konkursie Vasco Integracja, zorganizowanym przez firmę Vasco produkującą grzejniki Monika i Przemek zajęli I miejsce w kategorii projektów zrealizowanych.
- Kiedy wybieraliśmy grzejniki, nie planowaliśmy jeszcze żadnego udziału w konkursie. Właściwie od początku braliśmy pod uwagę grzejniki Vasco - wspomina Monika. - Wiedzieliśmy, że są wysokiej klasy, dobre designersko i funkcjonalne, czyli po prostu świetnie zaprojektowane. Wcale niełatwo znaleźć na rynku równie dobre. U nas wiszą dwa: w łazience klasyczny ręcznikowiec, autentycznie ładnie wykończony w każdym detalu, zaś w salonie płaski, duży grzejnik-płyta o wysokości okna, idealny do tego pomieszczenia.
Od niedawna biuro pracowni Mobius Architekci mieści się w Warszawie. I siłą rzeczy Przemek częściej niż w Krakowie bywa w stolicy. Jednak lubi wracać do krakowskiego mieszkania w Angel City. - Bo wyszło naprawdę fajnie. Takie idealne mieszkanie dla wygodnickiego singla. Można tu nawet - dodaje ze śmiechem - oglądać telewizję siedząc w wannie!