Nie tak poważana jak malarstwo, zdecydowanie niedoceniana. Grafika kolekcjonerska jest na pierwszy rzut oka niepozorna. Zazwyczaj czarno-biała, często niewielkich rozmiarów. Zachwyca znawców rozbudowaną skalą tonów. To właśnie przykuwa uwagę Juliusza Kłosińskiego, antykwariusza i kolekcjonera grafiki i starodruków.

Zawodowo interesują go książki, ryciny, artystyczna grafika, wszystko co jest związane z drukowanym papierem. A że - jak mówi - uległ pięknu grafiki, zbiera ją dla przyjemności i dekoruje swój dom oraz antykwariaty. W ręce antykwariusza trafiają grafiki i starodruki z wszystkich dziedzin wiedzy, ale kolekcjoner starannie wybiera. - Interesuje mnie humanistyka: historia, filozofia, sztuka. Ciekawe wydania bibliofilskie. Pięknie wydana książka dotycząca księgoznawstwa lub kolekcjonerstwa - to mój ideał - rozmarza się Juliusz.

Marzenie bibliofila

Czym dla znawcy jest pięknie wydana książka? - To publikacja ze specjalnie zaprojektowaną czcionką, z przemyślanym układem typograficznym. Jeśli ilustrowana, to wyrafinowanymi rycinami, najlepiej wykonanymi w jednej z najszlachetniejszych technik, tj. miedzioryt, akwaforta czy litografia. Tym cenniejsza, im bardziej unikatowa - ograniczony nakład, ciekawa proweniencja czyli pochodzenie, oryginalna lub artystyczna oprawa, najlepiej sygnowana przez znanego introligatora. Wszystkie te elementy podnoszą jej wartość.

Istotny jest też stan zachowania. Najbardziej pożądany jest tzw. gabinetowy, a więc egzemplarz nieskazitelny - bez przetarć, otarć, zabrudzeń. Nie bez znaczenia jest również pochodzenie książki. Jeśli należała do kogoś znanego lub zasłużonego bibliofila, jej wartość rośnie. Są kolekcjonerzy, którzy szukają tyko książek z danym ex-librisem - wskazującym na właściciela. Ja kieruję się innym kluczem - opowiada antykwariusz.

Juliusz Kłosiński, antykwariusz i kolekcjoner książek i grafiki
Juliusz Kłosiński, antykwariusz i kolekcjoner książek i grafiki

Juliusz Kłosiński zainteresował się książkami, gdy był nastolatkiem. Wcześniej czytał je najczęściej za karę, aż w końcu zaczął pochłaniać z pasją. - To były lata 80. Na książki się polowało, wyszukiwało w antykwariatach, kupowało spod lady. Dla mnie handel książkami stał się sposobem na czytanie. Można było kupić coś w przecenie w księgarni, przeczytać i potem odsprzedać w antykwariacie na drugim końcu miasta.

Z czasem tak mnie to pochłonęło, że założyłem stoisko na Skrze, później przy Uniwersytecie Warszawskim. Ze sprzedażą nie było problemu, bo dobre książki były rozchwytywane. Po kilku latach udało mi się otworzyć antykwariat, najpierw w pałacu Staszica, a potem w księgarni Liber przy Krakowskim Przedmieściu, zawsze w pobliżu uniwersytetu. Do tej pory mam dwa lokale na Krakowskim Przedmieściu.

Antykwariusz-samouk

Uciekając przed poborem do wojska Juliusz zapisał się do szkoły księgarskiej, ale wytrzymał w niej tylko dwa tygodnie. - Od kilku lat sprzedawałem książki, miałem stoisko na Krakowskim i Dworcu Centralnym. Na zajęciach z praktyki rynkowej pękałem ze śmiechu, bo na sali byłem jedyną osobą, która miała doświadczenie w tej dziedzinie.

Nie ukończyłem żadnej szkoły wyższej, ale za to zafundowałem sobie własne niekończące się studia. Ciągłe poszerzam wiedzę na temat grafiki i starodruków. Zainteresowanie tą drugą przyszło z czasem, bo wydawnictwa bibliofilskie są często ozdobione grafiką.

Rynek kolekcjonerski

- W Polsce grafikę ludzie kupują zazwyczaj jako dekorację do domu - opowiada Juliusz. - Prawdziwych kolekcjonerów jest niewielu. Kupujących interesuje zwykle przedstawiony motyw. Ostatnio modną ozdobą gabinetów stały się historyczne akcje i obligacje. Niektóre są bardzo dekoracyjne. Rodzimych kolekcjonerów z kolei interesują polskie mapy, plany i wizerunki miast, polskie sceny historyczne i portrety. Ja szczególnie upodobałem sobie antyk w grafice.

- Od wczesnych lat szkolnych fascynowała mnie historia i kultura antyczna, dlatego także jako kolekcjonera interesuje mnie wszystko, co jest z tym tematem związane - wyznaje Juliusz. - W Polsce, niestety, bardzo trudno dostać dobrą grafikę w większym formacie, na dodatek wykonaną przez wysokiej klasy rytownika. Temat nie jest w naszym kraju popularny.

Timoklea przed Aleksandrem - francuski XVIII-wieczny miedzioryt z akwafortą, przedstawiający historię z życia Aleksandra Wielkiego
Timoklea przed Aleksandrem - francuski XVIII-wieczny miedzioryt z akwafortą, przedstawiający historię z życia Aleksandra Wielkiego.

Juliusz pokazuje jedną ze swoich zdobyczy - francuski XVIII-wieczny miedzioryt z akwafortą, przedstawiający historię z życia Aleksandra Wielkiego. - To Timoklea przed Aleksandrem. Poprawne odczytanie tej sceny kosztowało mnie kilka miesięcy poszukiwań. Widzimy tu kobietę ze szlachetnego rodu tebańskiego, która podczas ataku wojsk Aleksandra na jej rodzinne miasto została zhańbiona, a jej dom splądrowany. Zwabiła podstępem dowódcę oddziału i utopiła w studni.

Grafika przedstawia moment, gdy wraz z dziećmi przywiedziono ją przed oblicze Aleksandra. Władca, widząc hart jej ducha, w szlachetnym geście zwycięzcy darował jej życie. Miedzioryt został wykonany w 1615 roku przez J.L. Delignon (1755-ok. 1804), na podstawie obrazu Domenico Zampieriego, zwanego Domenichino (1581-1641).

Różne oblicza antyku

- Zbieranie grafik z motywami antycznymi jest bardzo interesujące. Każda epoka ukazywała je w swojej stylizacji. Dlatego na rycinach barokowych te same sceny będą miały inny kostium niż te z oświecenia. Kiedyś bardzo mi to przeszkadzało, interesował mnie czysty antyk bez naleciałości. Oburzały mnie obrazy, w których scena z Homera była ukazana w realiach włoskich XVII stulecia - opowiada z pasją Juliusz. - Teraz mnie to cieszy, dodaje grafikom uroku. Można na nich śledzić, jak zmieniały się mody - stroje, meble i inne przedmioty codziennego użytku.

- Kolekcjonując - radzi właściciel Atticusa - można skupić się na jedynym motywie, albo dodatkowo zawęzić go do konkretnego okresu i pochodzenia, np. zbierać ryciny angielskie z XVIII wieku. Bardzo popularna wówczas była mezzotinta, czyli technika nie wymagająca trawienia płyty, albo miedzioryt punktowy, w którym płytę rytuje się nie za pomocą rylca, lecz puncą pozostawiającą punktowe wgniecenia. W tej technice jest wykonana jedna z moich ulubionych grafik "Herkules". Kupiłem ją na początku lat 90., aby ozdobić otwierany właśnie swój pierwszy antykwariat i do dziś wisi w Atticusie.

Grafika "Herkules" zdobi antykwariat Atticus od jego otwarcia w początkach lat 90.
Grafika "Herkules" zdobi antykwariat Atticus od jego otwarcia w początkach lat 90.

- To kolejny z moich skarbów - mówi kolekcjoner, wyciągając dużego formatu tom w pergaminowej oprawie z epoki. - XVII-wieczna edycja katalogu antyków rzymskich. Opublikowana w Amsterdamie przez Nicolasa Visschera, ze słynnej rodziny holenderskich wydawców. To zbiór stu miedziorytów znakomitej jakości w pergaminowej oprawie. Świetnie zachował się głęboki odcisk płyty, z której wykonano odbitki - pokazuje zafascynowany. - Album jest tak cenny, bo zachował się w całości. Tego typu zbiory grafik były zwykle rozdzielane i sprzedawane jako pojedyncze prace. Na rynku antykwarycznym spotka się je dość często, bo katalog miał w XVII wieku dwa lub trzy wydania. Ale pełne wydanie to prawdziwy kolekcjonerski rarytas.

Mój egzemplarz jest tym bardziej unikalny, że ma odręczne wykaligrafowane podpisy w języku niemieckim. Takie wydanie w jakimś niewielkim antykwariacie w Europie kilka lat temu można było kupić za ok. 18 tysięcy złotych, ale już w luksusowym antykwariacie "Forum" w Holandii - ta publikacja, co prawda w stanie znacznie lepszym, kosztuje 17, 5 tysiąca euro. Nabyłem ją od handlarza z Niemiec, który na jarmarkach i pchlich targach kupował całe kolekcje.

XVII-wieczna edycja katalogu antyków rzymskich. Opublikowana w Amsterdamie przez Nicolasa Visschera. Niezwykle cenna, bo zachowana w całości
XVII-wieczna edycja katalogu antyków rzymskich. Opublikowana w Amsterdamie przez Nicolasa Visschera. Niezwykle cenna, bo zachowana w całości.

- Swoje zbiory trzymam częściowo w domu, częściowo w antykwariacie. Niektóre grafiki wiszą na ścianach, inne leżą w kartonach, nierozpakowane jeszcze po przeprowadzce, inne profesjonalnie spoczywają w tekach. Mam za to wydzielone półki, a raczej całe regały, na literaturę fachową. W kwestii aranżacji grafiki w mieszkaniu sprawę pozostawiam żonie, która jest plastykiem. Lubię dawać jej w prezencie ryciny. A ona lubi je dostawać, bo to najlepsze zabezpieczenie, żeby grafika nie została sprzedana, tylko została w domu - śmieje się kolekcjoner.