Dzięki niemu Warszawa powstała jak Feniks z popiołów. Dzięki niemu Stare Miasto zawdzięcza istnienie. Jan Nowak Jeziorański nazwał Jana Zachwatowicza "jednym z największych bohaterów tego bohaterskiego miasta Warszawy". Architekt zdołał odbudować Stare Miasto, Zamek Królewski i katedrę św. Jana Chrzciciela, mimo stawianych mu pod nogi kłód przez komunistyczne władze. Bo dla niego było jasne, że kraj żyje, póki "Naród i pomniki jego kultury to jedno". W 2025 roku obchodzimy rocznicę urodzin Jana Zachwatowicza!
- (...) dostałem mandat na organizację Biura Odbudowy Stolicy. Pierwszą czynnością było oczywiście rozejrzenie się w stanie miasta; musiałem obejść, nie wszędzie można było dojechać i zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Wyglądało zupełnie dramatycznie i przeraźliwie. Gdy byłem na Starym Mieście na tych wzgórzach ruin, to wydawało się, że sprawa jest beznadziejna, ale … pamiętam, że nawet wtedy, stojąc samotnie na tych ruinach, zdruzgotany, powiedziałem sobie – a my to jednak odbudujemy (…) - wspominał Jan Zachwatowicz.
Jan Zachwatowicz - architekt i konserwator zabytków, twórca programu i zasad odbudowy zabytków w powojennej Polsce sprawił, że Stare Miasto, katedra św. Jana Chrzciciela oraz Zamek Królewski mają swój obecny kształt. Był również twórcą błękitnej tarczy - znaku ochrony zabytków. Zaprojektował go w 1954 roku na konferencji UNESCO w Hadze, poświęconej ochronie dóbr kultury na wypadek konfliktu zbrojnego. Tarcza miała chronić obiekty zabytkowe przed zniszczeniem. Dziś widnieje na budowlach wpisanych do rejestru zabytków.
Kim był Jan Zachwatowicz?
Jan Zachwatowicz urodził się w Gatczynie koło Sankt Petersburga. Jego ojciec wyjechał do Petersburga pod koniec XIX wieku do pracy na kolei. Jan skończył tam gimnazjum w 1918 roku, już po rewolucji. Zatrudnił się w porcie, więc doskonale wiedział, co to jest praca fizyczna. Potem był kreślarzem i rysownikiem. Miał zdolności plastyczne, więc zdecydował, że będzie zdawał do Akademii Sztuk Pięknych. Jednak ojciec chciał, żeby studiował w Instytucie Inżynierów Komunikacji. Poszedł na kompromis - zdał do Instytutu Inżynierów Cywilnych, który łączył w sobie zarówno techniczne przygotowanie, jak i architektoniczno-artystyczne.
Warunki były niełatwe, miał odmrożone ręce, bo sale były nieogrzewane, wiecznie chodził głodny. Niedogodności te rekompensowało jednak grono wybitnych profesorów. Bywał na wieczorach poezji, gdzie słuchał Annę Achmatową. Uczęszczał na wykłady profesora Tadeusza Zielińskiego, filologa i historyka kultury. Pochłaniał wiedzę, każdą minutę wykorzystując, żeby zdobyć odpowiednie wykształcenie.
W 1924 r. Jan Zachwatowicz przyjechał do Warszawy - kontynuował naukę na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. Jednak pracę doktorską poświęconą Twierdzy Zamość obronił dopiero w 1936 roku. Bo w międzyczasie zaczął pracować, m.in. z prof. Oskarem Sosnowskim - założycielem Zakładu Architektury Polskiej.
Przedwojenny Jan Zachwatowicz - pierwsze zlecenia
Pierwszą znaczącą pracą, jaką wykonał Jan Zachwatowicz w 1937 roku na zlecenie prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego, było zrekonstruowanie i odsłonięcie w obrębie Starego Miasta fragmentu średniowiecznych murów obronnych. Zadanie polegało na wyburzeniu dostawionych do murów obronnych na początku XIX wieku niewielkich kamienic z oficynami. Ponadto miały zostać odkryte odcinek między ul. Nowomiejską a Bramą Oboczną (obecnie ul. Wąski Dunaj) i część Barbakanem. Odkopano także fosę. Wszystkie te prace były jak na tamte czasy ogromnym przedsięwzięciem konserwatorskim.
Następnie Zachwatowiczowi zlecono prace adaptacyjne kilku kamienic usytuowanych na północnej pierzei Rynku Starego Miasta (zwanej stroną Dekerta). Zachwatowicz prowadził je wspólnie z architektem Stanisławem Hemplem, który użył nowatorskiego rozwiązania. Polegały one na tym, że dawne polichromowane belkowanie wzmocniono ogniotrwałymi stropami żelbetowymi. Prawdopodobnie właśnie te stropy uchroniły budynki przed zniszczeniem podczas Powstania Warszawskiego.
Przed wojną zdążył jeszcze zaprojektować na zamówienie władz wojskowych projekt budynku koszarowego. Ze względu na tajemnicę wojskową nie miał pojęcia, że obiekt ten powstanie na terenie Polskiej Składnicy Wojskowej na Westerplatte - po wojnie jako Generalny Konserwator Zabytków otoczył to miejsce opieką jako Miejsce Pamięci.
Walka z władzami
Powojenne władze bardzo szybko podjęły prace nad odbudową zniszczonej stolicy. Ówczesny prezydent Warszawy Marian Spychalski już pięć dni po wkroczeniu do miasta polskich oddziałów utworzył Biuro Organizacji Odbudowy Warszawy (BOOW) i powierzył kierowanie nim Janowi Zachwatowiczowi. Niecały miesiąc później - 14 lutego 1945 r. - BOOW zostało przekształcone w Biuro Odbudowy Stolicy, na którego czele stanął inny przedwojenny architekt, Roman Piotrowski. Zachwatowicza zaś mianowano Generalnym Konserwatorem Zabytków. Był odpowiedzialny za plany rekonstrukcji m.in. Starego Miasta i katedry św. Jana Chrzciciela oraz Zamku Królewskiego.
Jednak losy odbudowania Warszawy zależały praktycznie od władz komunistycznych. Zachwatowicz musiał lawirować, kluczyć, kombinować, przy czym nierzadko grał va bank, pomagała mu błyskotliwość i pomysłowość.
Władze stalinowskie nie chciały odbudowywać strony Barssa - był plan, by Rynek Staromiejski pozostał otwarty na Wisłę, niczym amfiteatr. Kiedy do Zachwatowicza dotarła wieść, że Bierut ma wizytować rynek, wspólnie z prof. Piotrem Biegańskim pośpiesznie zorganizowali brygadę, by w ciągu jednego dnia i nocy postawić całą ścianę rynku strony Barssa - wysoką na cztery metry, z portalami i oknami. Gdy Bierut to zobaczył, miał rzec: "No tak, towarzysze, nie będziemy jednak burzyć tego, co klasa robotnicza zbudowała".
To samo tyczyło się Zamku. Tuż po wojnie istniała gotowa makieta, która zakładała, że zamiast Zamku Królewskiego stanie socrealistyczny wieżowiec. Drugi podobny górowałby na miejscu zamku Ujazdowskiego. Gdyby doszło do realizacji planów, panorama Warszawy od strony praskiej byłaby zdominowana przez trzy socrealistyczne wieżowce - z Pałacem Kultury i Nauki w środku. Bierut miał wątpliwości zarówno do budowy wieżowca, jak do rekonstrukcji zamku. "Architekcie, czy nie można by coś zrobić, żeby ten Zamek był większy - na przykład wyższy? A czy nie dałoby się tak trochę go nadąć - jednym słowem, żeby był większy - większy niż był?" - pytał Piotra Biegańskiego, który również był konserwatorem zabytków i pracował razem z Zachwatowiczem.
Długo trwała przepychanka z Józefem Cyrankiewiczem. Zachwatowicz jakoś dotarł do premiera, który powiedział mu, że nic nie da się zrobić. Podczas rozmowy nie wytrzymał i wybuchł: "W jakim państwie ja jestem, żeby mnie premier mówił, że nic nie może zrobić!" Zaskoczony Cyrankiewicz obiecał wstrzymanie rozbiórki. W międzyczasie Jan Zachwatowicz wyjechał do Hagi na konferencję w sprawie ochrony dóbr kulturalnych w razie konfliktu zbrojnego. Wrócił po miesiącu i stanął jak wryty - po zamku nie było śladu. Teren zamkowy wybetonowano, zmieniając w okazały plac. Pod Kolumną Zygmunta znalazła się pętla autobusowa. Rzeczywiście, Cyrankiewicz miał rację: nie dało się już nic zrobić.
Po wielu staraniach, chodzeniu od Annasza do Kajfasza, proszeniu i argumentowania, Zachwatowicz, który był już wtedy na emeryturze, wreszcie dopiął swego - w 1970 roku na odbudową Zamku Królewskiego wyraził zgodę Edward Gierek. 17 września 1971 roku położono - nieoficjalnie - pierwszą cegłę na placu odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie. Uroczystość odbyła się wbrew komunistycznym władzom państwowym, które zakazały zorganizowanie wydarzenia w dniu przypominającym datę agresji Związku Sowieckiego na Polskę.
Smutny koniec Zamku Królewskiego
Na marginesie trzeba wspomnieć, o co toczyła się gra. 6 września 1939 roku Zamek na zawsze został opuszczony przez prezydenta RP i urzędników jego kancelarii. Jednocześnie rozpoczęto ewakuację najcenniejszych zbiorów, między innymi urny z sercem Tadeusza Kościuszki. 17 września, w tak zwaną "czarną niedzielę", w wyniku bombardowań pożar ogarnął strych oraz hełmy wież Zygmuntowskiej i Władysławowskiej. Do ratowania pozostałych cennych zbiorów rzucili się okoliczni mieszkańcy, strażacy oraz pracownicy zamku, w tym kustosz Kazimierz Brokl i prof. Stanisław Lorentz. Za tę ewakuację Brokl przypłacił życiem.
Zbiory, dekoracje i zachowane archiwalia ukryto, w nadziei, że po wojnie zamek zostanie odbudowany. Przypuszczano bowiem, i słusznie, że Niemcy będę chcieli całkowicie go zniszczyć. Faktycznie, Adolf Hitler już 4 października 1939 roku nakazał wysadzenie Zamku Królewskiego w powietrze. Niemieccy saperzy nawiercili otwory na dynamit, ale plany odłożono. Całkowite zniszczenie nastąpiło dopiero we września 1944 roku podczas Powstania Warszawskiego.
Na miejscu zamku miało powstać nowe miasto. Zakładał to Plan Pabsta, który wziął nazwę od Fridricha Pabsta, naczelnego architekta Warszawy. Zaprojektował on modelowe osiedla dla Niemców rozmieszczone wokół centrum miasta. Przewidywał on zburzenie większości zabudowy Warszawy i zamienienie jej w prowincjonalne miasto, służące Niemcom jako ogromny węzeł komunikacyjny i ośrodek, w którym zamieszkałaby niemiecka elita i grupa polityczna, licząca ok. 40 000 ludzi, zarządzająca podbitymi przez III Rzeszę terenami na wschodzie. Oprócz tego na miejscu zamku miała stanąć Hala Ludowa, a na miejscu Kolumny Zygmunta - Pomnik Germanii. Trudno to sobie dziś wyobrazić.
Jan Zachwatowicz prywatnie
Profesor Jan Zachwatowicz był znawcą rzemiosła artystycznego i technologii z nim związanej. Znał się na wykonywaniu sztukaterii, pozłoceń, szlifowaniu kryształów w zabytkowych żyrandolach. Dla rzemieślników był autorytetem. Ludzie kłaniali mu się, kiedy szedł ulicami starówki.
Ktoś bardzo trafnie go opisał: "Szczupły, średniego wzrostu pan, od rana w ciemnym garniturze, a w chłodne dni w długim ciemnym płaszczu, z białym szalikiem i w czarnym kapeluszu. Pan o doprowadzonej do perfekcji samokontroli mimiki, gestów, ruchów i słów. Mówiący niegłośno i spokojnie, lecz dobitnie i zwięźle, z żelazną konsekwencją i logiką formułowanych sądów".
- Znaczenie zabytków przeszłości dla narodu z drastyczną jaskrawością uwypukliły doświadczenia lat ostatnich, kiedy Niemcy pragnąc zniszczyć nas jako naród, burzyli pomniki naszej przeszłości. Bo naród i pomniki jego kultury to jedno - napisał Zachwatowicz w Biuletynie Historii Sztuki i Kultury (1946). A w innym miejscu: - Ja nie mam ambicji, żebym był twórcą dzieł architektonicznych, i ta rola, która mi przypadła – ochrony i konserwacji zabytków – w zupełności mi wystarcza dlatego, że przecież rola architekta to jest służenie społeczeństwu.
Córką Zachwatowicza był Krystyna, czwarta żona Andrzeja Wajdy. Profesor Jan Zachwatowicz zmarł 18 sierpnia 1983 roku. Do dzisiaj nie ma żadnej ulicy czy skweru jego imienia, jest tylko krótki odcinek "Międzymurze Jana Zachwatowicza". W 2021 roku na międzymurzu, w pobliżu biegnącej w tunelu trasy W-Z, wystawiono Zachwatowiczowi pomnik - powstał w 75. rocznicę rozpoczęcia odbudowy Warszawy, w 75. rocznicę powołania Biura Odbudowy Stolicy i w 40. rocznicę wpisu Starego Miasta na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Profesor idzie wzdłuż muru, spoglądając w kierunku Zamku Królewskiego.
- Nie mogąc zgodzić się na wydarcie nam pomników kultury, będziemy je rekonstruowali, będziemy je odbudowywali od fundamentów, aby przekazać pokoleniom, jeżeli nie autentyczną to przynajmniej dokładną formę tych pomników, żywą w naszej pamięci i dostępną w materiałach - powiedział Jan Zachwatowicz.