- Promowanie twórczości artystycznej zawsze było istotnym elementem budującym tożsamość marki PULVA. Ale osób i instytucji, które cechuje takie podejście jest w naszym kraju za mało. Żyjemy w świecie pozbawionym wrażliwości i otwartości na sztukę, na jej realną, pozamaterialną wartość - mówi architekt wnętrz Adam Pulwicki, właściciel oraz główny projektant znanej poznańskiej pracowni i wielowymiarowy człowiek: pasjonat wysokogórskiej wspinaczki, jogin, meloman, skrzypek. Wystudiowany i zarazem autentyczny. Spójny i konsekwentny w swojej ascetycznej estetyce.
Rozmawiała Arletta Liro / OKK! PR
Pracownia PULVA otrzymała w 2020 nagrodę European Property Awards w kategorii Interior Design Private Residence za projekt wnętrz legendarnego już - w świecie współczesnej architektury - Domu Kwadrantowego autorstwa twojej pracowni oraz KWK Promes i Roberta Koniecznego. Rok później, te same wnętrza przyniosły pracowni PULVA statuetkę złotego Leonarda w kategorii domy i mieszkania prywatne podczas III edycji festiwalu Art in Architecture. Czym dla ciebie jest ta nagroda?
Adam Pulwicki: Każda nagroda cieszy, a ta w szczególności, ponieważ dotyczy bardzo ważnego dla mnie aspektu życia, jakim jest obcowanie ze sztuką. Za jej sprawą wchodzimy w kontakt zarówno z emocjami artysty, które zawarł w dziele, jak i tymi, jakie wzbudza ono w nas. Sztuka wprowadza energię dopełniającą przestrzeń, a także oddziałuje na mieszkańców, którzy żyją z nią na co dzień.
Nagroda w konkursie Art in Architecture jest dla mnie tym bardziej cenna, że zwraca uwagę na znaczenie malarstwa, rzeźby czy fotografii, jako nie mniej ważnego od architektury elementu przestrzeni prywatnych i publicznych. Od początku mojej działalności w zawodzie architekta wnętrz pozostaję wierny założeniu świadomego budowania kontekstu przestrzennego. Kreując potrzeby estetyczne staram się w pełni wykorzystać możliwości definiowania wrażliwości poprzez piękno.
Jaką rolę, twoim zdaniem, pełni konkurs Art in Architecture?
A.P: Przede wszystkim edukacyjną. Promowanie twórczości artystycznej zawsze było istotnym elementem budującym tożsamość marki PULVA. Ale osób i instytucji, które cechuje takie podejście jest w naszym kraju za mało. Żyjemy w świecie pozbawionym wrażliwości i otwartości na sztukę, na jej realną, pozamaterialną wartość.
Dlatego tak istotne są działania podejmowane w ramach festiwalu Sztuka w Architekturze, który dostarcza inspiracji twórcom architektury i wnętrz, oraz inwestorom. Stanowi zachętę dla użytkowników przestrzeni do otwarcia się na piękno jako istotę sztuki w codziennym z nią kontakcie. Wskazuje możliwości i wspiera tych, dla których sztuka jest fundamentalną kwestią życiową, czyli samych artystów.
W Domu Kwadrantowym - z jego białą, minimalistyczną bryłą i gigantycznymi przeszkleniami oraz prawie monochromatycznymi, ascetycznymi wnętrzami kojarzącymi się ze współczesną przestrzenią galeryjną - zagościły wielkoformatowe obrazy poznańskiej artystki Katarzyny Zygadlewicz i rzeźby, na czele z dynamiczną kompozycją w strefie dziennej, autorstwa warszawskiego twórcy Tomasza Górnickiego. Jak doszło do tego, że zaistniała tutaj tak niespotykana synergia sztuki architektury ze sztuką architektury wnętrz oraz rzeźbą i malarstwem?
Któregoś dnia zadzwonił telefon - Kupiliśmy działkę i budujemy dom! - oznajmił znajomy inwestor, dla którego wcześniej stworzyłem wnętrza dwóch apartamentów. Pierwsze spotkanie zakończyliśmy ustaleniem zarysów programu funkcjonalnego, po czym nasza pracownia przygotowała wstępny projekt układu wnętrz.
Potrzebowaliśmy jednak architekta. W tamtym czasie było już głośno o Robercie Koniecznym. Wspomniałem inwestorom, że robi on świetne rzeczy, zaznaczając przy tym, że są to projekty bardzo odważne. Inwestor, kiedy pokazałem mu realizacje Koniecznego wpadł w zachwyt, a architekt zgodził się podjąć współpracę. W trakcie procesu projektowego wymienialiśmy z Robertem informacje dotyczące układu funkcjonalnego, potem zaczęła się budowa, która trwała długo.
Powstał jednak dom wyjątkowy, który budzi emocje, często skrajne. Nikt jednak nie możne mu odmówić po pierwsze charakteru, a po drugie tego, że został zrealizowany dokładnie według projektu, co nie jest regułą.
W którym momencie do procesu projektowego włączyliście sztukę?
Z poziomem świadomości reprezentowanym przez inwestorów w sposób oczywisty związana jest potrzeba posiadania w otoczeniu obiektów sztuki. Już w ferworze pierwszych rozmów dotyczących kwestii funkcjonalnych ustaliliśmy, że w salonie, w jego części wypoczynkowej z dużą sofą, nie będzie telewizora. W naturalny sposób ściana naprzeciwko sofy została więc zdefiniowana jako przeznaczona na wielkoformatowe malarstwo. Ale elementem najważniejszym w tej przestrzeni jest rzeźba.
Gdy zaczynałem pracę nad tym projektem, wiedziałem, że jest ktoś taki jak Tomek Górnicki, lecz nie znałem bliżej zarówno artysty jak i jego dzieł. Potem, przypadkowo, wpadłem na niego i natychmiast pojawiło się hasło „rzeźba” w kontekście projektowanych wnętrz. Właściciele, mniej więcej w tym samym czasie, byli na pokazie mody, gdzie odbywał się performance Tomka, z wielką czaszką w roli głównej, który zrobił na nich duże wrażenie. Chętnie zgodzili się więc na współpracę z artystą. Nomen omen, właściciel jakieś dwa lata po wprowadzeniu się do domu odkupił tę pracę od artysty - rzeźbiarska czaszka stoi teraz przed tym domem.
Kiedy prace wykończeniowe zbliżały się do finału napomknąłem, że w pracowni malarki, Kasi Zygadlewicz widziałem kilka nowych obrazów. Motyw jej malarstwa w tych wnętrzach jest o tyle ciekawy, wręcz fenomenalny, że z Poznania przyjechało wówczas do Warszawy sześć obrazów, na zasadzie „przymiarki”. Cztery obrazy Kasi, które tam do dzisiaj funkcjonują, zostały wybrane praktycznie od razu, podczas tej pierwszej prezentacji!
Tego rodzaju „synchroniczność” w relacjach z artystami takimi jak Katarzyna Zygadlewicz, Tomasz Górnicki, Maciej Mańkowski, Szymon Brodziak czy Kaja Wielowiejską, którą ostatnio odkryłem albo Michał Wróbel, z którym zaczynam pracować, przydarza mi się bardzo często. Zupełnie jakby za nami była jakaś dodatkowa, spinająca nas energia (śmiech). Oczywiście bardzo cenię i z przyjemnością sięgam po klasyków, jak Roman Opałka czy Stanisław Fijałkowski.
Dla współpracujących z tobą artystów to wymarzona okoliczność, podczas gdy klienci PULVA dzięki tobie korzystnie inwestują kapitał!
W rozmowach z inwestorami nie używam tego typu argumentów. Z mojej perspektywy kluczowe są wartości pozamaterialne, jakie sztuka wnosi do wnętrza. Natomiast sytuacje spontanicznego dopasowania prac do kontekstu wnętrza, które wydarzają się często i poza jakimikolwiek kalkulacjami, dają klientom poczucie uczciwości. Nigdy nie proponuję takiego czy innego obiektu artystycznego wyłącznie jako inwestycji, chociaż wszyscy artyści, o których wspomniałem mają ugruntowaną pozycję na rynku sztuki.
Ja sam czerpię z tego totalną przyjemność, więc traktuję tę działalność jako bonus, jaki oferuje praca projektanta. Wprowadzając sztukę do wnętrz stworzonych przez pracownię PULVA, sprawiam radość także sobie, chociaż przede wszystkim klientom i cieszy mnie bardzo, gdy widzę ją na ich twarzach.
Czy zaprzyjaźnieni z tobą artyści tworzą „na zamówienie”, pod konkretny projekt, że tak powiem?
Mam z nimi, jak wspomniałem, na tyle unikatową relację, że już w momencie, gdy rodzi się nowy temat umieszczam w wizualizacji świadomie określone prace. Klient otrzymuje informację, że we wnętrzu, obok odpowiedzi na jego potrzeby funkcjonalne, pojawia określony koloryt, albo jakości graficzne, czyli konkretna energia.
Aktualnie przymierzamy się do kolejnego projektu, w który włączyłem z kolei fotografię - prace Kacpra Kowalskiego, którego uwielbiam, specjalizującego się w zdjęciach wykonywanych z lotu ptaka. Tworzy magiczne, abstrakcyjne obrazy - po prostu piękne! Umieszczając dzieła sztuki w wizualizacji robimy to odpowiedzialnie. Jest to dla nas proces najzupełniej naturalny.
Spuentuję ten wątek przywołaniem sytuacji z klientami, dla których projektowałem niedawno apartament w Poznaniu. Drodzy państwo, zaproponowałem, gdy prace wykończeniowe były już zaawansowane, jeżeli pozwolicie, zajrzę do pracowni znajomej malarki i zobaczę, co ostatnio stworzyła - może zechcecie zobaczyć kilka obrazów?
Pojechałem i powiedziałem: zabieram dwa, jestem na 99 proc przekonany, że się spodobają. I co się dzieje? Wchodzę do apartamentu z obrazami po pachą, jeden z nich przykładam do ściany i… okazuje się, czego wcześniej nie spostrzegłem, że za oknem jest zagajnik brzozowy - mamy wczesną wiosnę, więc dominują kolory: biały, czarny, intensywny żółty i delikatna zieleń i dokładnie te same barwy są na obrazie! To nie zostało zaaranżowane. Inwestorzy oczywiście kupili oba płótna.
Realizacje pracowni PULVA robią wrażenie „wykutych” z przysłowiowej jednej bryły - całą twoją twórczość, jak również wizerunek, cechuje niesłychana spójność. Także charakterystyczna harmonia sztuki i architektury nikogo nie pozostawia obojętnym…
Obecność sztuki stanowi dla mnie dopełnienie dzieła architektury związanego przede wszystkim z obszarami czystej funkcjonalności, czyli energii naszych podstawowych potrzeb. Pragniemy mieć ładną łazienkę, ale służy ona przede wszystkim dbaniu o higienę.
Dostrzegam w tym pewien paradoks: często nie potrafimy zdecydować, czy będziemy się angażować bez reszty i „pisać doktorat” na temat miski WC, czy też po prostu uznamy, że jest nam do życia potrzebna i szybko wybierzemy najlepszą jakościowo i stylistycznie spośród dostępnych.
Chociaż moglibyśmy kontynuować „research” przez kolejne dwa miesiące - tak wiele jest obecnie rozwiązań dostępnych na rynku. Natomiast sztuka pozostaje czymś, co w odczuciu większości jest zbędnym dodatkiem do egzystencji. Żyjemy bez niej i funkcjonujemy najzupełniej normalnie…
Teoretycznie…Chociaż, istotnie, do biologicznego funkcjonowania sztuka nie jest nam w ogóle potrzebna.
No właśnie. Ale kiedy zaprosimy ją do domu, okazuje się, że dostajemy dawkę niesamowitej energii. Buduje wrażliwość, pobudza nas albo uspokaja, prowadzi z nami dialog. To jest bezcenne. Uważam, że ważniejsze od deszczownicy zaprojektowanej przez światowej sławy designera i wyposażonej w ultranowoczesną technologię. Może się na koniec okazać, że to właśnie malarstwo robi lepszą robotę, holistycznie rzecz ujmując, niż najnowsza, niesłychanie kosztowna wanna z hydromasażem.
Od dawna towarzyszy mi refleksja dotycząca liczby gromadzonych przez nas rzeczy i tego, które z nich są faktycznie niezbędne do zaspokojenia podstawowych potrzeb związanych z fizycznym funkcjonowaniem w świecie. Piękną myśl wyraziła moja przyjaciółka Maja Ankiersztajn, architekta, wykładowczyni Politechniki Poznańskiej „Kanapę czy krzesło zapewne wyrzucą kolejne pokolenia albo po prostu się zużyje. Natomiast sztuka ma tę właściwość, że trwa w czasie i wraz z jego upływem zyskuje na wartości.” Maja, posiada wiele obrazów, ale te najbardziej ukochane odziedziczyła po dziadkach. Nie wyobraża sobie domu bez nich. Jest w tym coś magicznego.