Tytuł wystawy - "Boxing Helena" - nawiązuje do filmowego debiutu Jennifer Chambers Lynch z 1993 r. o kobiecie więzionej przez znanego chirurga, który chce zawładnąć jej ciałem i życiem. Twórczość Martyny Ścibior zaliczyć można do sztuki feministycznej, jest bowiem refleksją na temat sytuacji współczesnej kobiety.

Obrazy Martyny Ścibior przywodzą na myśl wzorzyste tkaniny, a sam proces ich tworzenia - żmudne i monotonne pokrywanie płótna rastrem rysowanym przy użyciu akrylu i długopisu - przypomina cierpliwe dzierganie na drutach, czynność, której kiedyś oddawały się w wolnych chwilach nobliwe damy.

W czasach, kiedy kobiety walczą o przetrwanie na rynku pracy na równi z mężczyznami, zacierają się przyjaźnie i poczucie wspólnoty kobiet. Kiedyś właśnie wspólne dzierganie makatek i toczone przy nim rozmowy rozmowy łączyły kobiety w małych społecznościach. Odwołując się do tego ludowego kobiecego rękodzieła Martyna Ścibor przypomina o spotkaniach, na których, podczas wspólnej pracy nawiązywały się przyjaźnie.

Dialog na temat sytuacji współczesnej kobiety, jej codziennego wchodzenia w przypisywane role społeczne, poświęcenia, rezygnacji z pragnień, rozpoczęty cyklem obrazów, Martyna Ścibor wzbogaca subiektywnym opisem:

Boxing Helena

Czy ugotowałaś dziś mężowi obiad?
To świadczy o tym jaką żoną jesteś. Od rana planuj! Kartofle, kotlety. Po podwórku roznosi się dźwięk ubijanego mięsa. Dobra Żona.
Mopy, płyny do naczyń, zmiotki wydają się być integralną częścią naszych ciał.
Przejęłam to po Tobie.
Życie to schemat, który łykamy bez świadomości samych siebie.
Żyjemy z tym czym nasiąkliśmy. Wilgotna gąbka. Z potrzebą wyciskania. Przetrawiam sprawę po sprawie,
zdarzenia, relacje, emocje. Można też zaakceptować siebie z całym inwentarzem. Ze zbyt grubymi udami,
zbyt wąskimi ustami. Każda ma coś nie tak, choć by była najdoskonalsza widzi w sobie zbyt chude/grube. Jak Polska długa i szeroka krążą po niej kobiety, które sobie same nie pasują. W pewnym, dość niespodziewanym momencie, tak z dnia na dzień zdajemy sobie sprawę, że to na co czekaliśmy to nasz dzisiejszy dzień. Nadeszła dorosłość. Bo już chyba nadeszła. Nie zostałam policjantką,
strażakiem, księżniczką, piosenkarką. Nie urosłam do 174 cm i już nie urosnę. Parę lat temu były jeszcze takie szanse.
Malujemy paznokcie i rzęsy. Już możemy iść. Wyszłam. To nawet nie maska to sztuczna natura kobiet. Czyszczenie ciała, zdobienie go, dziwaczne uczucie towarzyszące wyjściu z domu bez makijażu. Nie czuję się swobodnie.
Lubujemy się w poświęcaniu samych siebie. Każdy bierze po kawałku, a my te swoje fragmenty ochoczo
rozdajemy. I stajemy się kadłubkami. Myjemy i zdobimy te kadłubki na wszelkie dostępne na rynku sposoby.
Malujemy paznokcie na wesele, do kościoła a po wszystkim polerujemy gwoździe, tłuczemy kartofle.
Wyczekiwałam, wyczekuję, będę wyczekiwać.
Wstałam z kolan. Merdam ogonem.

Martyna Ścibior

Zobacz także instalację Maryny Ścibor "Psssy" na wystawie COMING OuT 2012