W 1988 roku na wysypisku w Środzie Śląskiej zdarzył się prawdziwy cud. Wśród ziemi i gruzu znaleziono skarb - średniowieczne złote i srebrne przedmioty. Trafiły tam razem z odpadami z prac rozbiórkowych prowadzonych na terenie Starego Miasta.

Informacja o znalezisku natychmiast przyciągnęła wielu żądnych przygody i pieniędzy poszukiwaczy, którzy rozkradli część skarbu. Próba odzyskania zawłaszczonych przedmiotów skończyła się tylko częściowym powodzeniem, choć Milicja Obywatelska przeprowadziła ogólnopolską operację poszukiwawczą o kryptonimie Korona, a ówczesny minister kultury i sztuki, Aleksander Krawczuk, ogłosił nagrodę za każdy zwrócony obiekt o wartości trzykrotnie większej niż cena kruszcu w nim zawartego.

Może losy precjozów potoczyłyby się nieco inaczej, gdyby odpowiednie służby zareagowały trzy lata wcześniej, kiedy podczas budowy centrali telefonicznej, natrafiono na część średzkiego skarbu - gliniany dzban pełen srebrnych monet. Jednak wówczas nie podjęto żadnych prac archeologicznych.

Historia tego unikatowej wartości zbioru klejnotów i monet jest ciekawa od samego początku. Zakopał je przed połową XIV wieku żydowski bankier Mojżesz. Kosztowności stanowiły bankowy depozyt zastawny pochodzący ze skarbca Luksemburgów, z czasów panowania Karola IV. Król często bowiem zaciągał pożyczki u żydowskich bankierów w Środzie Śląskiej.

Skarb średzki przekazany został do zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Po raz pierwszy zaprezentowano go tam w 1997 roku, a następnie trafił na ekspozycję w Środzie Śląskiej. Teraz te królewską kolekcję można oglądać we Wrocławiu.

Najbardziej zachwycająca jest złota korona, zdobiona trójlistnymi plakietami z barwną emalią i drogocennymi kamieniami. Korona została zamówiona z okazji ślubu, a jej ostatnią właścicielką była prawdopodobnie Blanka de Valois, pierwsza żona Karola IV. To jedyna tego rodzaju korona na świecie.