Niedawno głośno było o historii z jednym najsłynniejszych współczesnych artystów, Jeffem Koonsem, w roli głównej. Jego "Fait d'Hiver", rzeźba przedstawiająca leżące popiersie kobiety, nad którym stoi świnia z beczką rumu na szyi i pingwinem u boku, okazała się bowiem za bardzo podobna do zdjęcia reklamującego odzieżową markę Naf Naf.

Dopatrzono się tego dopiero po 27 latach, ale pracę z wystawy w paryskim Centre Pompidou zdjęto w trybie natychmiastowym, oskarżając Koonsa o plagiat. Nota bene, to nie pierwsze i nie ostatnie takie oskarżenie skierowane pod adresem tego twórcy. Można zastanawiać się, czy tak by się to skończyło, gdyby Koonsa zainspirowało coś innego niż reklama potężnego koncernu dysponującego zapewne skutecznymi prawnikami.

Na przykład inne dzieło sztuki. Bo przecież nikt nie oskarża o plagiat Marcela Duchampa, który domalował Leonardowskiej "Mona Lisie" wąsy, czy Fernanda Botero, który dodał jej kilkadziesiąt kilo. Oryginalność, kopia, reprodukcja, zapożyczenie, przywłaszczenie, wolność artystyczna to problemy, które pojawiły się także na wystawie w warszawskiej Zachęcie. Pokazano tu znane prace i strategie artystyczne, od tych z końca lat 70. XX wieku po współczesne.