Obrazy Józefa Brandta zdobią zarówno sale muzealne, jak i apartamenty prywatnych kolekcjonerów. Dodać trzeba - zamożnych, bo za jego płótno trzeba dać dobre kilkaset tysięcy złotych. Za to dostać można dzieło monumentalne, a do tego prawdziwie polskie, bo ukazujące świetność dawnej, XVII-wiecznej, Rzeczypospolitej.

Przeprawy wojsk, potyczki, czaty, ale też polowania, jarmarki, sceny przed karczmami. Wszystko oczywiście z obowiązkowymi końmi i wszystko ku "pokrzepieniu serc".

Twórczość Józefa Brandta podobała się zresztą nie tylko u nas. Potwierdzały to liczne ordery, nagrody, tytuły i pozycja przywódcy polskich artystów w środowisku monachijskim, gdzie przez cały XIX wiek studiowało i pracowało wielu naszych rodaków.

Brandt oprócz pracowni w Monachium miał też dwór w Orońsku pod Radomiem. W posiadanie tego majątku wszedł dzięki żonie. Musiał na to trochę poczekać, bo, gdy ją poznał, była małżonką jego przyjaciela. Tak się jednak złożyło, że ten zmarł młodo, dzięki czemu Brandt został panem na Orońsku. I jest nim do dzisiaj, choć od śmierci artysty minęło już 100 lat.

Znajdujące się w dawnym majątku Brandta Centrum Rzeźby Polskiej z okazji okrągłej rocznicy przygotowało wystawę poświęconą temu jednemu z największych polskich artystów. Warto się na nią wybrać, żeby zobaczyć świetne malarstwo i zachwycający entourage.