Czasy PRL-u kojarzą się powszechnie z brzydotą, szarzyzną i siermiężnością. Jednak, gdy dokładniej sięgnąć pamięcią wstecz (jeśli jesteśmy co najmniej 35+) lub dopytać mam i babć (jeśli jesteśmy 35-), to okaże się, że było wówczas bardziej kolorowo, oryginalnie i z większą fantazją niż dzisiaj. Zwłaszcza jeśli chodzi o modę.
Co prawda zamiast gotowych ubrań można było raczej kupić tkaninę na metry, ale wystarczyła dobra krawcowa, o którą wówczas było znacznie łatwiej niż obecnie, potrafiąca wyczarować z zasłonki prawdziwy haute couture, czy po prostu wykrój z "Burdy", "Kobiety i Życia" czy "Filipinki".
Oczywiście była też Moda Polska, której ubrania, projektowane między innymi przez Jerzego Antkowiaka, stanowiły obiekt marzeń wielu Polek. Był też późniejszy Hoffland. Jego założycielka Barbara Hoff najpierw doradzała na łamach "Przekroju", jak ubrać się modnie, wykorzystując do tego towar dostępny w sklepach, czyli np. w jaki sposób z piłkarskich koszulek zrobić szałową bluzkę z dużym dekoltem. Kiedy projekty Hoff zaczęły być dostępne masowo w Domach Towarowych Centrum w Warszawie, tłumy wybijały szyby.
Teraz do świata mody minionych kilkudziesięciu lat zaprasza krakowskie Muzeum Narodowe. Trwa tam wystawa "Modna i już! Moda w PRL" przygotowana we współpracy w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, gdzie będzie ją można oglądać od maja tego roku.