Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie nie ma szczęścia. Choć istnieje już 11 lat, to cały czas czeka na swoją siedzibę, a w oczekiwaniu tym nie brakuje momentów krytycznych.
Pierwszy konkurs architektoniczny na siedzibę został odwołany, kolejny też nie przyniósł żadnych efektów, oprócz podania się do dymisji ówczesnego dyrektora, któremu wygrany projekt autorstwa Christiana Kereza najzwyczajniej w świecie się nie spodobał, i sporych wydatków na modyfikacje pierwotnego pomysłu.
W 2014 roku wybrano nowy projekt, który ma zostać zrealizowany za cztery lata. Jak będzie? Na dwoje babka wróżyła. Mimo tych wszystkich trudności muzeum udaje się świetnie funkcjonować w tymczasowych siedzibach. Właśnie szykuje się kolejna przeprowadzka, bo pawilon meblowy Emilia, który gościł muzeum, musi ustąpić miejsca prawie 200-metrowemu wieżowcowi. Jest szansa, że nie zniknie, ale zostanie przeniesiony nieopodal, do parku Świętokrzyskiego. Muzeum natomiast przeprowadzi się... nad Wisłę, w pobliże Centrum Nauki Kopernik, do sprowadzonego w tym celu z Berlina pawilonu Temporäre Kunsthalle (nota bene na miejscówkę obok Kopernika ostrzy sobie zęby Grażyna Kulczyk, która chce pokazywać w Warszawie swoją kolekcję sztuki).
Jakie będą dalsze losy Emilii i Muzeum Sztuki Nowoczesnej, pokażą najbliższe miesiące. A tymczasem koniecznie wybierzcie się na cztery ostatnie wystawy do muzeum przy ul. Emilii Plater. Jest co oglądać - szczególnie polecamy ekspozycje o wydźwięku społecznym: "Chleb i róże. Artyści wobec podziałów klasowych" (do 1 maja) oraz "Chłoporobotnik i boa grzechotnik" (do 3 kwietnia).