Za sprawą owadów udało jej się połączyć sztukę, design i ochronę przyrody. Diana Wisińska-Dyba zaprasza na kolejną edycję „Wielkiej Wystawy Pszczół”, która uwrażliwia nas na subtelności natury i sztuki.
Skąd wzięła się Pani miłość do natury?
Diana Wisińska-Dyba: Jako dziecko wakacje spędzałam u babci i dziadka na wsi. Pamiętam piękny sad, w którym potrafiłam spędzać całe dnie, i smak szarlotki z zebranych z niego jabłek. Obie moje babcie miały piękne ogrody, mnóstwo kwiatów, krzewów, własne warzywa i owoce. Smak świeżego mleka wraz z kawałkiem drożdżowego ciasta będę pamiętać do końca życia jako stan absolutnej błogości. Mój tata był leśniczym i obserwowanie jego pracy zdecydowanie zawładnęło moim podejściem do szukania swojego miejsca. Las zawsze kojarzy mi się ze spokojem i radością. Im jestem starsza, tym potrzebuję większego kontaktu z dziką naturą i częstych spacerów boso.
Czy pamięta Pani jakieś szczególne momenty z dzieciństwa lub młodości, które rozbudziły w Pani wrażliwość na przyrodę?
Mój tata kochał swoją pracę, dbając o przyrodę i zwierzęta. Miłość do lasu zawdzięczam właśnie Jemu. Pamiętam, jak zabrał mnie kiedyś na spacer do lasu, mówiąc, że pokaże mi coś wyjątkowego. Co prawda, droga prowadziła przez podmokłe tereny i bałam się, by nie zgubić butów w zapadającej się ziemi, ale głos taty: „Nie bój się, jesteś z tatą” zawsze sprawiał, że nabierałam ogromnej odwagi. Zatrzymaliśmy się i tata poprosił o totalną ciszę, która dosyć szybko została przerwana przez delikatny dźwięk dobiegający z wysokich konarów drzew. Moim oczom ukazało się ogromne gniazdo, w którym siedziały dwa orliki krzykliwe z pisklętami. Z zachwytu krzyknęłam, co nie bardzo spodobało się tacie a już zdecydowanie nie orlikom, które wyfrunęły z gniazda zataczając koła nad nami i wydając przeraźliwy skowyt. Zobaczyłam rodziców chroniących gniazdo i poczułam absolutną siłę instynktu. Wtedy także narodził się we mnie jeszcze większy szacunek dla natury, jej praw i zasad, z których możemy się uczyć, i absolutna potrzeba, by ją chronić.
Czy ma Pani jakieś miejsce w Polsce lub w świecie, które wyjątkowo ceni sobie ze względu na walory przyrodnicze?
Takich miejsc jest wiele. Odnajduję je wszędzie gdzie jestem. Czy to polska piękna wieś, czy Warszawa, czy przeludnione Tokio, ogromne Stany Zjednoczone. W każdej mojej podróży szukam miejsc przyrodniczych, które mnie karmią.
Czy był jakiś konkretny moment, wydarzenie, książka albo spotkanie, które ukierunkowało Panią na tematykę pszczół?
Pszczoły przyszły do mnie same, a ja zachwyciłam się ich stylem życia, pracy, regułami, jakie panują w rodzinie pszczelej, gdzie każdy osobnik dokładnie wie jakie jest jego zadanie. Byłam wtedy na etapie zamknięcia własnej firmy, którą prowadziłam przez 12 lat i która doprowadziła mnie do wypalenia zawodowego. W czasie mojego gap year w Kalifornii, gdzie zbierałam siły i szukałam nowej drogi dla siebie, napisał do mnie kolega mający niewielką pasiekę i poprosił o pomoc w rozwoju firmy. Wówczas pszczoły mną zawładnęły, czytałam wszystko, co na ich temat wpadło mi w ręce, słuchałam wywiadów z pszczelarzami, z przyrodnikami. Wchodziłam w świat pszczół coraz głębiej.
Dlaczego akurat pszczoły? Co sprawiło, że właśnie one stały się dla Pani tak ważne?
Nie jest tajemnicą, że kiedy przyszła do mnie propozycja pracy dla pasieki leczyłam depresję i z perspektywy czasu myślę, że to właśnie pszczoły, ich obserwacja, zgłębianie ich świata, pomagało uporać się z chorobą. Pszczoły stały się moją pasją, która dodawała sił i była sensem każdego dnia, który choroba brutalnie mi odebrała. Szybko jednak okazało się, że bliżej mi do dzikich pszczół, niż miodnych. Im dalej szłam w naukowy las, tym więcej odkrywałam nieścisłości. Dzisiaj wiem, że to dzikie pszczoły potrzebują naszego wsparcia, to one wymierają i to ich brak zagraża bioróżnorodności przyrodniczej. Są świetnymi zapylaczami, często lepszymi od pszczół hodowlanych. Brak gatunków dzikich pszczół chwieje całym łańcuchem powiązań ekologicznych na którego końcu jest człowiek.
Jakie emocje budzą w Pani pszczoły? Jak postrzega Pani ich rolę w świecie przyrody?
Za każdym razem podczas spaceru, gdy widzę pszczoły odczuwam radość. Obserwuję kwiaty, krzewy, trawy i drzewa w poszukiwaniu tych cudownych istot. W miejscu gdzie mieszkam jest strumyk obok którego znajduje się niezwykłe siedlisko dzikich pszczół. Spróchniałe konary drzew obrasta zróżnicowana roślinność. Lubię sobie usiąść i obserwować wszystkie żyjątka tam mieszkające - jest to mój absolutny relaks.
Co ciekawe te same emocje wzbudzają we mnie także artystyczne pszczoły nadsyłane do mojego projektu Together for Bees na „Wielką Wystawę Pszczół”. Za każdym razem, kiedy artysta przesyła mi swoją gotową wizję pszczoły, jestem szczęśliwa.
Bardzo dużo uwagi poświęcam pszczołom dzikim, które mają największe znaczenie dla prawidłowego funkcjonowania naszych ekosystemów. W Polsce mamy obecnie ok. 500 gatunków dzikich pszczół, a na całym świecie ok. 20 000, które zostały odkryte. Ta skala pokazuje jak wiele organizmów ma wpływ na budowanie bioróżnorodności przyrodniczej.
Skąd czerpie Pani wiedzę o pszczołach i przyrodzie? Czy może Pani polecić jakieś książki, filmy, osoby?
Od zawsze uwielbiam spotkania z ludźmi i to one mnie najmocniej inspirują. Cieszę się, że mam wokół siebie takie ekspertki jak Kasia Rosiak-Stepa tworząca wspaniały portal „Dzicy zapylacze” czy Justyna Kierat tworząca stronę „Żołna na łowach”. Specjalistką od pszczół (w szczególności miodnej) jest Martyna Walerowicz, której zawdzięczam opracowanie edukacji na każdą z wystaw.
Jakie praktyczne działania mogą podjąć osoby, które również chciałyby pomóc pszczołom?
Przede wszystkim żyjemy w czasach mnóstwa fake newsów, greenwashingu i wprowadzania nas w błąd, dlatego szukajmy sprawdzonych źródeł i ekspertów. Moim apelem jest dbanie o bioróżnorodność przyrodniczą i poznawanie dzikich pszczół. Kiedy wybieramy miody dbajmy o to, aby pochodziły ze sprawdzonej pasieki. Stawianie uli na łąkach kwietnych w miastach nie jest potrzebne, gdyż przylatuje tam mnóstwo dzikich zapylaczy, które nie mają szansy z wielką populacją miodnych rodzin pszczelich.
Jednym z gorszych marketingowych wynalazków są ule na dachach wieżowców. Byłam na jednym z takich dachów i zastałam tam dramatyczny obraz. Zalane deszczem ule z martwymi pszczołami wewnątrz lub zupełnie puste, ale PR się zgadzał.
Jak zmieniło się Pani postrzeganie świata od momentu, gdy zaczęła się Pani interesować pszczołami?
Przez ostatnie 5 lat moich obserwacji przeszłam przez cały wachlarz emocji. Odkryłam jak wszystko opiera się na biznesie, a firmy chcą za wszelką cenę sprzedać nam jak najwięcej. Nie obrażam się na to, bo tak było i pewnie będzie, ale nie dajmy się oszukiwać. Obserwacja pszczół dała mi wnikliwy pogląd na kryzys klimatyczny, na nawyki ludzkie, lęki, które generują szkody. Tak wielu z nas wyrastało w czasach gdzie nie było dostępu do dóbr konsumpcyjnych. Chodziliśmy w jednej parze butów dbając o ich wygląd. Pamiętam radość z kupienia dżinsów czy pierwszej pomadki do ust. Dzisiaj świat rządzi się innymi prawami, ale uważam, że naszą rolą - pokolenia, które zna wartość produktu, jest przekazywać, iż nadmiar nie prowadzi do niczego dobrego.
Dlatego w mojej akcji ogromna część to nie tylko natura jako przyroda, ale też nasza, ludzka natura, to kim jesteśmy i co robimy. Współpracuję z rzemieślnikami tworzącymi własnymi dłońmi niesamowite wyroby. Tu jest wartość i jakość. Od wielu lat promuję rzemiosło i jestem zachwycona, kiedy widzę najmłodsze pokolenie tworzące własne wyroby. Uwielbiam produkty zrobione przez fascynujące osoby, jest w nich dobra energia i taką chcę się otaczać.
Dzisiaj projekt Together for Bees (zróbmy to razem dla pszczół) to ponad 150 twórców, artystów i rzemieślników, którzy pomagają mi zwrócić uwagę na rolę bioróżnorodności przyrodniczej poprzez swoje różnorodne spojrzenie - bo każdy z nas jest inny i w tych różnicach tkwi ogromny potencjał na tworzenie czegoś ważnego.
Czego pszczoły uczą nas - jako ludzi?
Jeśli chodzi o mnie - pomagają odnaleźć spokój. Dopóki je widzę i obserwuję, czuję, że świat ma się dobrze. Ciągnie mnie do miejsc, gdzie jest ich więcej, wtedy czuję, że jestem w dobrym miejscu, gdzie jest świeże powietrze, nie ma tyle chemii. Uwielbiam porządek i zdecydowanie pszczoły mogą nas tego nauczyć. Usystematyzowania, konsekwencji, wytrwałości, wzajemnego wsparcia, szacunku, dobrze postrzeganej pracowitości. Szukam tych cech w ludziach i pielęgnuję je w sobie.
Jak wyobraża sobie Pani idealną relację człowieka z naturą?
Wystarczy jedno - szacunek. Kiedy szanujemy przyrodę, nie śmiecimy, nie marnujemy jej plonów. Nie niszczymy cennych gatunków. Nie wchodzimy z butami w jej rytm. Polecam gorąco każdemu, kto chce doświadczyć bliskiego kontaktu z naturą niesamowite kąpiele leśne. Uważny spacer po lesie w ciszy, boso jeśli lubimy. Wyczulmy się na każdy bodziec, jaki taki spacer ze sobą niesie. To jest ogromna przyjemność, która pozwala zwolnić, uspokoić myśli, wyciszyć się i posłuchać natury - tej otaczającej nas dookoła jak i wsłuchać się w tę naszą wewnętrzną, by usłyszeć, co jest dla nas ważne.
Jak narodził się pomysł na połączenie Pani pasji do pszczół ze światem sztuki?
Zanim powstał projekt Together for Bees próbowałam odnaleźć coś, co będzie bardzo moje. Po zamknięciu firmy wyruszyłam dosłownie i w przenośni w podróż do siebie. Był to 2017 rok i wspólnie z mężem chcieliśmy ogromnej zmiany i zrobiliśmy tak zwany skok na główkę z nadzieją, że w basenie jest woda. Naszym skokiem był ponadroczny pobyt w Kalifornii. Sprzedaliśmy dom, podnieśliśmy wszystkie kotwice i ruszyliśmy w nieznane. Dostałam wtedy milion rad co robić, a czego nie, a w mojej głowie krążyła myśl „Zrób to po swojemu”. Skoczyliśmy i dzisiaj po wygenerowaniu tą decyzją wszystkich skrajnych emocji jakich doświadczyłam mogę powiedzieć, że choć naiwnie sądziłam, że będzie lepiej, to wiele lat po powrocie odzyskiwałam równowagę.
Jak się okazało wyjście z utartej ścieżki i to moje zrobienie po swojemu było najważniejszą lekcją od życia jaką odebrałam. Zaczęłam uczyć się rysunku, malować, szydełkować i robić na drutach. Wszystko, co tworzyłam było dla mnie istnym objawieniem tego, ile potrafię zrobić sama! Gotowałam, piekłam i nauczyłam się sztuki kintsugi (łączenie pękniętej porcelany laką i złotem). Każda z tych rzeczy przynosiła spokój, a ja zaczęłam rozmawiać z twórcami i założyłam blog „Zrób to po swojemu”. Przeprowadziłam ponad 50 wywiadów ze wspaniałymi ludźmi, którzy tworzą wyjątkowe produkty. Zakochałam się w rzemiośle i sztuce.
Kiedy odkryłam świat pszczół, wszystko połączyło się w jedną całość. Sztuka, rzemiosło, natura. Moje filary, które przynoszą mi radość życia. Dzisiaj rozwijam się także w roli kuratorki sztuki i chcę tworzyć wystawy, oczywiście po swojemu.
Z jakimi artystami współpracowała Pani do tej pory i w jaki sposób przebiega ta współpraca?
Do akcji Together for Bees może zgłosić się artysta tworzący dowolną techniką, twórca i rzemieślnicy - ważne aby każdy przedstawił własną wizję pszczoły lub projekt w nawiązaniu do pszczół lub bioróżnorodności. Powstają niezwykłe prace w których możemy zobaczyć kunszt każdego artysty i styl w jakim czuje się najlepiej.
Wielka Wystawa Pszczół
Obecnie Wielką Wystawę Pszczół tworzy ponad 150 prac i ta liczba rośnie. Udało mi się zaprosić wspaniałych artystów, w kolejności chronologicznej m.in. Natalię Olbiński, Polę Dwurnik, Zuzę Miśko, Magdę Pankiewicz, Aleksandrę Wasilewską, Bartka Kiełbowicza, Martynę Czech, Joannę Sarapatę, Stanisława Bracha, Sylwię Zawiślak, i wielu innych niesamowitych artystów. Pośród prac znajdziemy obrazy olejne na płótnie, akwarele, gwasze, linoryty, ołówek, pastele, ilustracje digital, a także instalacje np. niesamowita praca Róży Puzynowskiej czy Alicji Kozłowskiej.
Powstają dedykowane akcji wyroby jak totem od Tomem Studio Warsaw, szalik i koce od Szmat Skład, chusty jedwabne od Jedwab Polski Milanówek, kolekcja porcelany od Ćmielowa, dwie niezwykłe kolekcje rzemieślniczych wyrobów od Loft Kulinarny. Biżuteria, ceramika, rzeźby, odzież, notesy. Są to produkty, jakich używamy na co dzień, ale różnica jest taka, iż te kolekcje są limitowane, wykonywane w poszanowaniu pracy człowieka i przyrody, odpowiedzialnie.
Część zysków ze sprzedaży produktów wspiera działania na rzecz dzikich pszczół i bioróżnorodności przyrodniczej i w całości trafiają do wskazanej przeze mnie Fundacji - w tym roku całość działań realizuje Fundacja Łąka. We wcześniejszych latach udało się wesprzeć Fundację Pociechom w Warszawie, gdzie powstało centrum edukacyjne o pszczołach i łąka kwietna.
Czy wspólnie tworzycie koncepcje, czy daje Pani twórcom wolną rękę?
Żadnych ograniczeń. Każdy artysta tworzy według własnej wizji, bo tylko tak możemy wspólnie pokazać autentyczność tworzenia i to, co każdemu z nas w duszy gra.
Jakie znaczenie ma dla Pani wizualne przedstawienie pszczół?
Sztuka wzbudza we mnie podobnie silne emocje jak przyroda. Uwielbiam każdy jej przejaw. Jest też najpiękniejszym wentylem dla naszej prawdziwej dzikiej natury. Jestem ogromnie wdzięczna, że tak wielu artystów wspiera akcję, by wspólnie zwrócić uwagę na te niewielkie pszczółki mające tak ogromny wpływ na cały nasz świat.
Czy chodzi o edukację, budowanie emocjonalnej więzi, może o zmianę stereotypów?
Zdecydowanie zmianę stereotypów i sprawienie, iż mamy więcej pszczół niż hodowana pszczoła miodna, o której najczęściej się dyskutuje, pisze i którą się wspiera. Czas aby na podium stanęły cudowne dzikuski, których praca jest nieoceniona w zapewnieniu bioróżnorodności przyrodniczej. Cała akcja to ukłon w stronę rzemiosła i promowanie odpowiedzialnej produkcji, bo nie unikniemy produkowania rzeczy, ale możemy, a wręcz musimy robić to z najmniejszym możliwym uszczerbkiem dla natury. W akcji odpowiedzialne marki mogą adoptować artystyczną pszczołę umieszczając ją na swoim produkcie, który powstaje odpowiedzialnie. Dzięki temu pszczoła staje się symbolem jakości i oryginalności, a marki które nazywam mecenasami pszczół mogą dodatkowo się wyróżnić.
Jak publiczność reaguje na prace artystyczne dotyczące pszczół?
Do tej pory udało mi się pokazać Wielką Wystawę Pszczół dwa razy. W 2023 roku swoją premierę miała w Instytucie Wzornictwa Przemysłowego. Myślę, że najlepszym podsumowaniem, jak potrzebna była to wystawa i jak wiele osób zgromadziła, jest fakt, iż miała trwać 30 dni, a Instytut przedłużył ją do 6 miesięcy! Rok później dzięki Polsko-Szwajcarskiemu Instytutowi Kultury i Edukacji oraz Ambasadzie Rzeczypospolitej Polskiej w Szwajcarii (gdzie obecnie mieszkam) udało się pokazać Wielką Wystawę Pszczół i miałam ogromną przyjemność wygłoszenia wykładu o roli powiązań ekologicznych, bioróżnorodności przyrodniczej i dzikich pszczołach oraz przeprowadziłam warsztaty kreatywno-edukacyjne dla dzieci. Cudowna reakcja dzieci i ich rodziców była dla mnie najlepszą nagrodą i wiatrem w żagle, by dalej rozwijać całą akcję.
Jakie ma Pani marzenia lub cele związane z naturą i ochroną pszczół?
W tym roku akcja kończy 5 lat i jest to dla mnie moment ważnych podsumowań. Cieszy mnie, że coraz więcej artystów z różnych stron świata dołącza do akcji. Każdego roku zwiększa się liczba mecenasów pszczół i byłoby wspaniale gdyby każda artystyczna pszczoła znalazła swojego opiekuna. Zapraszam odpowiedzialne marki do zgłaszania się do akcji. Marzę, aby „Wielka Wystawa Pszczół” mogła odbywać się każdego roku ukazując swój progres. Od dwóch lat wystawę organizuję w Wielki Dzień Pszczół, który przypada 8 sierpnia.
Od zawsze kochałam pisać i w tym roku udało mi się stworzyć wspólnie z artystką Kasią Sułek książkę do kreatywnej pracy wypełnioną ciekawostkami o pszczołach. Moim marzeniem jest, aby znalazł się wydawca, gdyż książka jest już gotowa i mam nadzieję, że będzie pięknym prezentem dla wszystkich miłośników dzikiej przyrody. Natomiast moim największym marzeniem jest, aby pszczoły miały się dobrze, a my jako społeczeństwo potrafili działać razem dla dobra pszczół, jak i całej natury.
Co powiedziałaby Pani osobie, która dopiero zaczyna dostrzegać piękno i znaczenie przyrody?
By nigdy nie straciła jej z oczu i zawsze dostrzegała jej piękno oraz miała świadomość, jak bardzo jesteśmy jej częścią.
Więcej informacji: na temat akcji i wystawy oraz wszystkie prace można zobaczyć na stronie togetherforbees.com oraz jestemwlesie.pl