Płytki mozaikowe to z jednej strony wdzięczny materiał dekoracyjny, z drugiej - twarda i solidna powłoka, którą bardzo trudno zniszczyć czy nawet wyraźnie zarysować. Między innymi dlatego swego czasu tak bardzo pokochano gorseciki. Kojarzone są bardzo często z przedwojenną Warszawą, niemniej były rozwiązaniem wnętrzarskim mającym znacznie większy zasięg. Dziś płytki gorsecikowe wracają do łask i coraz chętniej są stosowane w aranżacjach wnętrz.
Płytki gorseciki jako wykończenie wnętrz, czyli podróż do międzywojnia
Kafelki gorseciki znane były pod różnymi nazwami: baryłki, beczułki, tessery, płytki dywanowe, szpuleczki, klepsydry czy mozaika terakotowa. Gorseciki to niewielkie płytki z charakterystycznym wcięciem w „talii” i krągłościami poza nią przypominają gorset - i to właśnie dlatego funkcjonują, zwłaszcza współcześnie, jako gorseciki. Układane niemal jak puzzle, tworzą jednolite, idealnie gładkie powierzchnie. Zachwycają wizualną grą krągłości i wypukłości, a w jednej kompozycji zestawiane są poziomo oraz pionowo.
Skąd pochodzą płytki gorseciki?
Tu wskazuje się przede wszystkim na Holandię, która ma bogate tradycje ceramiczne. W latach 20. XX wieku gorseciki stosowano tam głównie w kawiarniach, barach oraz wnętrzach sklepowych i innych użytkowych. Doskonałym przykładem jest hol kina Tuschinski (dziś Pathé Tuschinski), gdzie gorseciki na posadzce tworzą wymyślne kompozycje jak na orientalnym kobiercu. W Polsce dobrze je zaadaptowano do potrzeb modnych, międzywojennych nurtów artystycznych i wzorniczych - zwłaszcza spod znaku funkcjonalizmu, modernizmu czy art déco. Ogromną popularność zdobyły w Warszawie.
Gorseciki warszawskie
"Gwarancja czystości, zdrowia i taniości” - pod takim hasłem eksponowano przykładowe aranżacje wnętrz łazienkowych w Salonie Demonstracyjnym Elektrowni Warszawskiej w 1937 roku. Na zdjęciach archiwalnych, obok armatury łazienkowej, piecyków kąpielowych, oświetlenia i innych elementów wyposażenia pokoi kąpielowych, uwagę zwracają charakterystyczne gorseciki. Ich głównym producentem w Polsce była opoczyńska firma Dziewulski i Lange, założona przez Jana Dziewulskiego oraz braci Józefa i Władysława Lange, działająca od drugiej połowy XIX wieku. W latach trzydziestych XX wieku zarząd firmy mieścił się w Warszawie przy ulicy Rysiej 1, a jej produkty demonstrowano w salonie przy Alejach Jerozolimskich 34.
Rocznie fabryka wytwarzała około 2250 ton metrów kwadratowych płytek - gorsecików. Na jeden metr kwadratowy wychodziło przeciętnie 289 sztuk płytek. Popyt na nie okazał się olbrzymi. Gorsecikowe podłogi zdobiły kamienice w Warszawie i wielu innych miastach, a najczęściej zamawianym wzorem była czarno-biała szachownica. W archiwach firmy zachowała się notatka z 12 czerwca 1939 roku, która pozwala ustalić, jakie kolory płytek cieszyły się największą popularnością: "na składzie utrzymywać należy stale: gorsetów małych szarych - 500 tys., czarnych - 500 tys., białych - milion sztuk, żółtych - 300 tys., niebieskich 250 tys., zielonych - 250 tys. Duże i grube gorsety oraz z pozostałych kolorów (czyli wyżej nie wymienionych) należy robić tylko na zamówienie".
Potężne zniszczenia wojenne niestety pozbawiły nas znacznej części wspaniałych gorsecikowych dekoracji. Utrwaleniem tych zachowanych zajęły się Hanna Faryna-Paszkiewicz, historyczka sztuki, i jej córka Zuzanna Fruba, architektka wnętrz. Obie panie postanowiły uwiecznić na zdjęciach gorseciki, które przetrwały wojnę i zakusy "modernizatorów". Przez kilka lat tropiły i fotografowały gorsecikowe posadzki w warszawskich domach: te zadbane i te z ubytkami, nierzadko jeszcze wojennymi, a także te nieporadnie połatane. Ślęcząc w archiwach, autorki odtworzyły bujną historię produkcji płytek w firmie Dziewulski i Lange. Dotarły do przedwojennych katalogów zawierających propozycje wzorów. Efekt? Powstał album "Warszawskie gorseciki zanikające". Na 336 stronach autorki stworzyły niezwykłą galerię – świadectwo fantazji "terrakociarzy" i własnej miłości do szlachetnego detalu.
Dawne gorseciki we wnętrzach
Oryginalne, przedwojenne gorseciki można znaleźć w Warszawie, ale też m.in. w Krakowie, Poznaniu, Katowicach czy Bielsku-Białej. Również modernistyczna Gdynia ochoczo korzystała z takich materiałów wykończeniowych. Ponieważ gorseciki są bardzo wytrzymałe, odporne na ścieranie oraz obciążenia, znakomicie spełniały funkcję użytkową w takich miejscach, jak hole, sienie, bramy czy podesty klatek schodowych. Z kolei w kuchniach i łazienkach pozwalały łatwo zachować higienę.
Gorseciki królowały głównie we wnętrzach mieszkalnych, choć i w użytkowych miały swoje zastosowanie. Do tego oczywiście dochodzą ich walory zdobnicze - z racji tego pojawiały się w wielu strefach, i to w całym bogactwie wzorów oraz kompozycji. Widać to po zachowanych gorsecikach warszawskich. Nawet w tym wycinku, który przetrwał wojnę, da się zauważyć ogromną kreatywność twórców. Można więc założyć, że pełen przedwojenny obraz był jeszcze bardziej fantazyjny.
Gorseciki warszawskie chętnie zestawiano z różnymi odcieniami i wersjami wizualnymi lastryka, ale też marmuru czy już nieco zapomnianych materiałów, takich jak ksylolit (trociny drzewne wiązane cementem, nazywany też ciepłą podłogą) czy gumowe ruboleum. Same gorseciki zaś miały wiele ciekawych odcieni - od bieli przez szarość, beż, terakotowy pomarańcz po zieleń, niebieskości i czerń. Różne barwy łączono w kompozycjach posadzkowych, tworząc cykle pasów, wielobarwne ornamenty, bordiury albo wariacje na temat szachownicy. Zachowane, już zabytkowe powierzchnie to najlepszy dowód wielkiego kunsztu przedwojennych rzemieślników.
Wielki powrót gorsecików warszawskich
Nawet wielu miłośników wnętrz i designu z biegiem lat zapomniało o bogatej warszawskiej tradycji gorsecików. Swoisty renesans tego ciekawego rozwiązania przypada mniej więcej na ostatnią dekadę. Istotną rolę odegrała tu chociażby kolekcja Modernizm marki Ceramika Paradyż, powstała we współpracy ze znakomitą polską projektantką Mają Ganszyniec. Proponowane płytki mozaikowe to zarówno odkryte na nowo przedwojenne wzory gorsecików, jak i bardziej współczesne ich rozwinięcia. Wracające do łask płytki gorseciki świetnie pokazują, ile wspaniałości kryje się w historii polskiego rzemiosła artystycznego.
Gorseciki we wnętrzach - klimat przeszłości
Mozaikowe gorseciki najlepiej odnajdują się we wnętrzach w duchu vintage, i to w eleganckim wydaniu. Świetnie wypadają zwłaszcza w historycznej scenerii, a więc np. w odrestaurowanych wiekowych kamienicach czy innych, współczesnych przestrzeniach mieszkalnych, które inspirowane są przeszłością. Za pomocą płytek gorsecików można stworzyć zarówno stonowane wzorniczo posadzki (jeden lub dwa kolory bazowe plus malownicza gra wcięć i wypukłości), jak i bardziej fantazyjne - z ornamentami, pasami, bordiurami. Trzeba jednak pamiętać, że bardziej wyraziste wzory czy kolory kompozycji gorsecików nieszczególnie lubią konkurencję. To one grają we wnętrzu pierwsze skrzypce, dlatego otoczenie powinno być w miarę stonowane i dobrane pod mozaikę.
Gorseciki znakomicie prezentują się m.in. w:
• eleganckim, przestronnym salonie;
• łazience i kuchni w stylu vintage;
• ciągach komunikacyjnych - np. w przedpokoju.
Posadzki, ściany i nie tylko
Tradycyjnie gorseciki warszawskie wykorzystywane były głównie jako materiał do popisowego i eleganckiego wykończenia posadzki. Nie znaczy to jednak, że nie można ich zastosować w innej roli. Pozwalają np. stworzyć piękne, wyraziste kompozycje ścienne - zwłaszcza w łazience, na jednej wybranej ścianie lub jej fragmencie (w nadmiarze mogą być przytłaczające, choć to zależy od „mocy” dekorów!). Również ściana nad blatem kuchennym to odpowiednia strefa do wykorzystania gorsecików. Mniej standardowo można też nimi wyłożyć np. ściany wyspy kuchennej, a więc potraktować jako element zabudowy meblowej.
Gorseciki, które zachowały się na klatkach schodowych i posadzkach starych kamienic, objęte zostały ochroną przez Archiwum Warszawskiego Detalu, które powstało dla ochrony zabytkowych elementów architektonicznych, pozyskiwanych podczas miejskich prac remontowych przy zabytkach.
Informacje historyczne pochodzą z książki „Warszawskie gorseciki zanikające” autorstwa Hanny Faryny-Paszkiewicz i Zuzanny Fruby (Wydawnictwo Nisza).