Miłośnicy sztuki użytkowej mają rzadką okazję obejrzeć imponującą kolekcję ceramiki z Delft. Zdobione błękitem niderlandzkie fajanse od stuleci zachwycają swą urodą od XVII wieku.
W Polsce prywatne zbiory dość rzadko prezentowane są publicznie. Nie wszyscy kolekcjonerzy chcą się chwalić tym, co tak naprawdę mają, obawiając się zapewne, że ich ukochane cacka mogą łatwo zmienić właściciela, stać się obiektem pożądania jakiegoś innego miłośnika piękna lub... pieniędzy pochodzących ze sprzedaży.
Bogiem a prawdą, niewiele jest u nas zbiorów, które warte są takiej prezentacji, zwłaszcza w Muzeum Narodowym. Tym bardziej zatem trzeba wybrać się do wrocławskiego muzeum, gdzie eksponowana jest właśnie imponująca kolekcja wyrobów fajansowych z wytwórni w holenderskim Delfcie, zgromadzona przez profesora Wojciecha W. Kowalskiego, uzupełniona o obiekty z muzeum.
Sława tych fajansów na całą Europę zaczęła się w połowie XVII wieku wraz z masową produkcją wzorowanej na chińskiej porcelanie ceramiki użytkowej. Licząca 150 obiektów kolekcja profesora Kowalskiego jest jednym z największych i najbardziej reprezentatywnych tego rodzaju zbiorów w Polsce. Właściciel jest szczególnie dumny z pochodzącej z połowy XVIII rzadkiej spluwaczki do przeżutego tytoniu.
Miłość do fajansów zaszczepiła kolekcjonerowi ciotka, która podarowała mu talerze z rodzinnego serwisu. Zatem, zamiast zastanawiać się, co tym razem kupić siostrzeńcowi i którego z zestawów klocków Lego jeszcze nie ma, może warto podarować mu coś z porcelany lub fajansu? A nuż będzie to początek równie wspaniałej kolekcji.