Blisko dziesięć lat temu Anna Dobrzycka porzuciła pracę na etacie, by założyć biznes na własnych zasadach. Zainspirowana urządzaniem własnego domu powołała do życia 9design, jeden z najbardziej rozpoznawalnych sklepów internetowych i salonów z designem w Polsce. Pełną wyzwań drogę - od skromnych początków, przez pierwsze zamówienia aż po sukcesy na światową skalę - zwieńczył niemalże czterystumetrowy showroom w Warszawie wypełniony po brzegi ofertą wyselekcjonowanego wzornictwa.
Poznajcie historię zaangażowanej mamy i businesswoman, która z pasji do designu uczyniła styl życia. Co doradziłaby innym kobietom, które chciałyby pójść podobną drogą? Gdzie widzi przyszłość 9design? O to wszystko pytamy z okazji jubileuszu 9design.
Co było inspiracją do założenia własnej działalności?
Przez wiele lat zajmowałam się public relations, a moją specjalizacją stała się wymagająca branża farmaceutyczna. Wraz z drugą ciążą poczułam, że pora na zmiany - od dłuższego czasu kiełkował mi w głowie pomysł na stworzenie własnej firmy. Chciałam pogodzić ważną dla mnie rolę bycia mamą dwójki małych chłopców z pracą na własny rachunek, która dodatkowo stanowiłaby dla mnie pewien rodzaj odskoczni.
Jak udało się wcielić ten pomysł w życie?
W tematykę wnętrzarską zanurzyłam się kiedy urządzałam własny dom. Odwiedzałam wówczas kilka stacjonarnych sklepów. Szczególnie spodobały mi się produkty niemieckiej marki Kare Design, które jednak niełatwo było wtedy zdobyć w Polsce. Postanowiłam zaryzykować i idąc za ciosem spotkałam się z jej przedstawicielami w Monachium. Złapałam wiatr w żagle i wkrótce założyłam sklep internetowy.
Kilka miesięcy później posypały się pierwsze zamówienia, a z czasem ciężko było zajmować się nimi w pojedynkę. I wtedy wiedziałam już, że konieczne będzie stopniowe rozszerzanie oferty sklepu, by zapewnić sobie rosnącą dynamikę sprzedaży.
Czy na początkowym etapie działalności pojawiły się jakieś niespodzianki?
Udało mi się zagospodarować pewną niszę na rynku - nie istniało jeszcze zbyt wiele sklepów online z wyselekcjonowanym wzornictwem, więc w tym na początku upatrywałam szansę dla 9design. Jednak dość szybko okazało się, że poza dostępnością artykułów w Internecie Klienci oczekują, że będą mogli obejrzeć je na własne oczy. Zdarzało się, że odwiedzali nasz prywatny dom, stąd po niedługim czasie konieczne okazało się otwarcie stacjonarnego showroomu.
Początki zwykle nie są łatwe. Jak było w tym przypadku?
Początkowo wszystko robiłam samodzielnie - wybierałam artykuły, doglądałam kwestii technicznych, wprowadzałam produkty i ich opisy na stronę. Jednym z najbardziej wymagających zadań była obsługa Klientów i to też spoczywało na moich barkach. Na starcie dostałam dużą dozę wsparcia od mojego męża, który pomagał mi jednocześnie pracując na etacie. Krystian zajmował się między innymi marketingiem, a współpracując przy 9design rozwijał także swoje graficzne zainteresowania. Za jego namową leżąc na kanapie pewnego wieczoru, stworzyliśmy logotyp 9design w jakimś prostym programie graficznym i pozostał on z marką w niezmienionej formie do dziś. Najważniejsze było jednak to, że Krystian po prostu we mnie wierzył i zagrzewał do realizacji pomysłu.
Po drodze pojawiło się sporo przeszkód związanych głównie z obsługą klienta i produktami. Nie zdawałam sobie do końca sprawy, że asortyment, który oferowaliśmy to takie wrażliwe produkty. Problemy logistyczne z wysyłkami i dostawcami, uszkodzenia i reklamacje produktów, czasem dość uciążliwe pakowanie i pokaźne gabaryty…nie było lekko. Sam proces sprzedaży nie był aż tak pochłaniający, jak wspomniane rzeczy - maile, telefony, spotkania. Rodząca się potrzeba sklepu stacjonarnego automatycznie wymagała zatrudnienia ludzi do jego obsługi, więc powoli zaczęłam swoją przygodę z budowaniem zespołu. Teraz team 9design liczy blisko dwadzieścia osób, ale nie moglibyśmy funkcjonować bez wsparcia pracowników wielu zewnętrznych firm, więc realnie jest nas znacznie więcej.
Prowadzenie własnego biznesu to trochę jak posiadanie dodatkowego „dziecka”. Czy w takiej sytuacji można rozgraniczyć pracę i życie prywatne?
Prawda jest taka, że jako szefowa i „matka” marki nie możesz po prostu zamknąć laptopa o siedemnastej i iść do domu. Pracowałam nawet w dniu porodu. Pamiętam jak dziś, że do godziny dziewiętnastej przygotowywałam zamówienia do wysyłki, a kilka godzin później na świecie pojawił się mój drugi syn. Wciąż czuję, że nie mogę nawet na chwilę odpuścić i angażuję się w stu procentach. Nie robiłabym tego, gdyby praca przy 9design nie przynosiła mi satysfakcji.
To nie tylko biznes - to esencja mojej energii, pasji, dobrego smaku i wielka przyjemność. Własna firma pozwala na niezależność i swobodę w podejmowaniu decyzji, chociaż oczywiście nie zawsze jest kolorowo. Każda działalność wymaga dużej odporności na stres i narzuca również masę obowiązków, jednak można im sprostać otaczając się odpowiednimi ludźmi.
Jaką radę powinny otrzymać kobiety marzące o własnej firmie?
Przede wszystkim powiedziałabym im, że wyzwania budują ducha i warto po prostu podjąć ryzyko bez względu na widmo porażki. Poza tym, najlepiej zbaczać z utartych ścieżek i przecierać nowe szlaki. Ja kieruję się w dużej mierze intuicją i doświadczeniem moim, jak i ludzi, których szanuję i podziwiam. Nie prowadzę biznesu zupełnie na sztywno, sprawdzając kompulsywnie tabelki i liczby - wierzę w moc relacji i elastyczność biznesu, które pobudzają kreatywność. Realna ocena działań i wyników sprzedaży to oczywiście podstawa, ale to ludzie i element ryzyka sprawiają, że wciąż chcę to robić i rozwijać markę.
Procesy i struktury są ważne, zapewniają pewien porządek, ale to dobrze dobrany i kreatywny zespół cenię sobie najwyżej. Staram się otaczać pełnymi energii i pasji ludźmi, którzy znają i angażują się w świat marki, jakby był ich własnym. Oczywiście to ja jestem DNA 9design, ale każdy członek mojego zespołu stanowi integralną częścią tego sukcesu i samej marki. Powoli uczę się delegować zadania, bo rozwój generuje zupełnie nową dynamikę pracy i skalę, której nie może unieść jedna osoba.
Czym 9design różni się od innych firm?
Wyjątkowość 9design upatruję w doskonale zorganizowanym omnichannel marketingu. Działamy równolegle w kanałach online i offline i każdy staramy się dopracować w najmniejszym szczególe. Nasz salon to nie muzeum dobrego wzornictwa - on żyje i tętni doskonałą energią. Co tydzień zmieniamy ekspozycję, tworzymy nowe aranżacje, uzupełniamy nasze wnętrza o cacka, które cieszą oko - nowości, prawdziwe perełki, które są w zasięgu każdego klienta. Od filiżanki po 3-drzwiową szafę.
Salon 9design to nie tylko sklep - to platforma spotkań, różnorodnych nagrań i inspiracji. Odwiedzają nas architekci, telewizja, celebryci, przyjaciele marki i przedstawiciele równych inicjatyw, a także po prostu amatorzy doskonałego wzornictwa. Nasz salon nie jest „odczłowieczony” - poczujesz tutaj ducha swobody i kreatywności. Czuję też, że fani 9design doceniają naszą elastyczność w obsłudze - sprowadzamy produkty na zamówienie i dbamy, by każdy otrzymał to, na czym mu zależy. Nie tylko klient premium poczuje się u nas jak w swoim żywiole. 9design to miejsce również z drobnymi, pięknymi przedmiotami, idealnymi prezentami na każdą okazję i kieszeń. Wychodzimy z założenia, że każdy, bez względu na objętość portfela, może współtworzyć społeczność 9design.
Czego można życzyć 9design z okazji dekady działalności?
Przepełnia mnie duma za każdym razem kiedy myślę o miejscu, w którym 9design znalazło się po tych 10 latach. Z okazji tych urodzin życzyłabym sobie kolejnych pasjonujących wyzwań. Mam nadzieję, że wraz z rozwojem i realizacją planów wejścia na rynki zagraniczne, będę mogła zająć się przede wszystkim kreatywną stroną 9design.
Zależy mi na tym, aby utrzymać zaangażowany i pełen pasji tryb pracy zespołowej, gdzie wszyscy członkowie zespołu będą czuli się integralną częścią marki i będą chcieli jeszcze mocniej kreować przyszłość 9design. W tym roku, jako jeden z trzech polskich sklepów, pośród kilkuset salonów wnętrzarskich na świecie, zdobyliśmy prestiżową nagrodę Gia Innovation Awards i czujemy się zmobilizowani do kolejnych kroków. Może pojawi się także nowa lokalizacja sklepu? Trzymajcie kciuki!