„Nie śmieci” Julii Wizowskiej to praktyczne kompendium wiedzy o segregacji odpadów i ochronie środowiska. Ostatnie dwa lata autorka spędziła w podróży po polskich sortowniach, kompostowniach i spalarniach. Przeprowadzała wywiady z ekspertami oraz rozmawiała z ludźmi, dla których ratowanie żywności i recykling stały się sposobem na życie. Tym sposobem jej publikacja stała się połączeniem reportażu i poradnika.

Julia Wizowska – autorka bloga upcyklingowego „Na nowo śmieci”. Na co dzień uczy, jak dać starym przedmiotom nowe życie. Prowadzi warsztaty zero waste oraz współtworzy ekologiczną pracownię Cztery Razy Trzy.

CnW: Wydanie książki w stu procentach przyjaznej środowisku oznacza niemały trud. Jak to było w Pani przypadku?

Julia Wizowska: Nie było łatwo! Postanowiłam, że książ ka, która opowiada o ekologicznym stylu życia, sama również musi powstać w sposób przyjazny środowisku. Pragnęłam więc, by użyty w druku papier pochodził z makulatury. Z drukarnią wybraliśmy też najbardziej bezodpadowy format książki.

Chodzi o to, że papier po wydruku jest docinany do określonego formatu. A mnie zależało, by te cięcia były jak najmniejsze. Dlatego „Nie śmieci” ma nietypowe wymiary - jest wyższa i szersza od standardowych książek. Drukarnia zresztą też nie została wybrana przypadkowo, bo zależało mi na jak najmniejszym śladzie węglowym generowanym przez transport. I tu dochodzimy do momentu, gdy palety z książkami przyjechały do mnie, a ja poszczególne egzemplarze zaczęłam wysyłać do czytelników.

Opakowania do tego celu wybrałam specjalne - z recyklingu i zatrzaskowe, by do przesyłek w ogóle nie używać taśmy klejącej. Obwiązywałam je więc sznurkami i tasiemkami, a kiedy skończyły się - cięłam na sznurki stare T-shirty. Do zabezpieczenia książki wewnątrz paczki ponownie używałam makulatury, która przyjechała do mnie z drukarni i zabezpieczała przesyłki nadane do mnie. Roboty było z tym mnóstwo, ale mam ogromną satysfakcję, że to zrobiłam.

Druk książki na papierze makulaturowym kosztuje kilka razy więcej, niż w standardzie. Mimo to Julia Wizowska osiągnęła swój cel.

We jednym z fragmentów swojej książki opisuje Pani ciekawy eksperyment - tydzień z życia freeganina. Czy freeganizm ma szansę przerodzić się w nowy styl życia, czy to raczej chwilowa moda? Jak dużo wyrzeczeń wymaga?

Wydaje mi się, że ani jedno, ani drugie. Freeganizm jest w Polsce obecny od jakiegoś czasu. Nie pojawił się nagle wraz z trafieniem tematu zero waste do mainstreamu. Ale mimo nagłośnienia tematu - zarówno w mojej książce, jak też w licznych artykułach prasowych - myślę, że nadal pozostanie niszą.

Freeganizm to ratowanie niechcianej żywności, na przykład wyrzucanej przez sklepy i sprzedawców na targach. Mimo szlachetnej idei praktyki freegańskie niestety wciąż są mocno kontrowersyjne, bo kojarzą się ze śmietnikiem. Tymczasem śmietniki sklepowe są zupełnie inne niż nasze osiedlowe - w tych pierwszych pełno jest produktów zdatnych do spożycia, które zostały wyrzucone, bo utraciły pierwotny blask albo uszkodziło się opakowanie.

Jak wygląda Pani zdaniem świadomość ekologiczna Polaków na tle innych europejskich krajów?

Szczerze? Nie uważam, że jest z nami bardzo źle. Może dopiero uczymy się segregacji odpadów i nie zawsze wychodzi nam to tak dobrze, jak mieszkańcom starej części Unii, którzy segregują od wielu lat. Ale…u nas robi się zakupy na targach i bazarkach, gdzie jest możliwość kupienia produktów bez opakowań.

Odkąd wprowadzono u nas opłaty za reklamówki, coraz częściej obserwuję, że ludzie chodzą na zakupy z własnymi torbami. Jesteśmy też szalenie kreatywni! W ostatnich latach powstało (i wciąż powstaje) bardzo dużo firm i inicjatyw upcyklingowych, które oferują ciekawe i artystyczne rozwiązania do wnętrz - to bardzo często rzeczy, które zostały uratowane z tak zwanej wystawki śmietnikowej, odrestaurowane i są sprzedawane w nowej jakości i nowej funkcji.

Książkę "Nie śmieci" kupimy na blogu Julki w zakładce "Sklep". Autorka umożliwiła czytelnikom zakup książki również w wersji elektronicznej.

Jak zmienić stare przyzwyczajenia? Od czego zacząć, gdy chcemy zmienić styl życia na ekologiczny?

Najlepiej zacząć od najprostszych rzeczy - takich, które da się wprowadzić szybko i bez większego bólu. Na przykład, noszenia ze sobą torby na zakupy. Mniej śmieci przyniesiemy do domu i przy okazji zaoszczędzimy na płatnych reklamówkach. Albo zabieranie własnego kubka na kawę - wiele kawiarni przewiduje z tego tytułu zniżkę.

Kupmy sobie bidon na wodę. Woda w Polsce jest generalnie zdatna do picia. Zamiast więc kupować wodę butelkowaną, możemy własne naczynie napełniać kranówką. Kiedyś policzyłam, że dzięki tym prostym zabiegom kilkaset złotych rocznie zostaje w mojej kieszeni.

Autor
Babka od śmieci, czyli wywiad z Julią Wizowską
Adrianna Tarnowska
adrianna.tarnowska@czasnawnetrze.pl
Redaktorka, projektantka wnętrz, filolożka, absolwentka Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku filologia germańska. Redaktor prowadząca portalu czasnawnetrze.pl....