Jan Kochański (1985) ma już na swoim koncie pokaźną liczbę nagród i wyróżnień. Jednym z ostatnich jest wyróżnienie w konkursie Wallpaper* Design Awards 2014, które otrzymał w styczniu za projekt szczotki i szufelki. Jednak nie spoczywa na laurach, właśnie buduje własną praktykę projektową, aby móc realizować kolejne przedsięwzięcia.
Kochański jest absolwentem Wydziału Architektury Wnętrz na warszawskiej ASP. Jednak można powiedzieć, że projektowanie ma we krwi, gdyż pochodzi z rodziny o artystycznych tradycjach. Fakt ten z pewnością mu pomógł w późniejszej drodze, jednak w żaden sposób nie upoważnił do pójścia na skróty. Zresztą Jan takich kompromisów nie uznaje. W zawodzie projektanta są potrzebne i wykształcenie, i doświadczenie - przekonuje. Teraz swój czas dzieli między pracownię a uczelnię, gdzie jest asystentem w pracowni mebla Michała Kapczyńskiego.
Twój tata jest rzeźbiarzem, mama architektem, brat zajmuje się grafiką. Można powiedzieć, że projektowanie masz we krwi. Czy rodzice mieli wpływ na twój wybór ścieżki zawodowej?
Rodzice jakoś specjalnie mnie nie zachęcali. Tak jest, że ludzie rodzą się z określonymi umiejętnościami. Jeden się rodzi żeby być dziennikarzem, inny księdzem, lekarzem czy kimkolwiek innym. Ja zawsze miałem w sobie chęć tworzenia nowych rzeczy, budowania czegoś, konstruowania. Gdy byłem mały, rozkręcałem wszystkie urządzenia, które się zepsuły, bo chciałem zobaczyć co jest w środku. Wybór ścieżki zawodowej stanowił naturalną konsekwencję tych zainteresowań. Możliwość tworzenia była zawsze czymś bardzo pociągającym.
Jednak rodzinne więzy artystyczne dały podstawy do tego wyboru.
Tak. Warsztat pracy mojego ojca czy pracownia mojej mamy na pewno dużo mi dały. Duży wpływ miało również to, jak się bawiłem w dzieciństwie. Wiadomo, że na początku zabawy z rodzicami obracały się wokół tworzenia czegoś, wytwarzania, przerabiania, konstruowania jakichś dziwnych obiektów. Dzieci lekarzy cały czas słuchają, jak rodzice rozmawiają o sprawach medycznych i jest to dla nich naturalne. Dla mnie naturalne było akurat to środowisko. Było to podłoże do wszystkiego, co działo się później.
Co daje ci projektowanie?
Dużą przyjemność. Chyba tak muszę na to odpowiedzieć. Jest w tym coś pociągającego, co mnie intryguje. Nawet nie chodzi o to, że mi projektowanie coś daje, tylko mnie pochłania. A daje satysfakcje, dużą frajdę i pieniądze na utrzymanie.
Odbyłeś staż w pracowni Karima Rashida, jak to doświadczenie na ciebie wpłynęło?
Skończyłem studia na Wydziale Architektury Wnętrz i z początku zrobiłem kilka projektów wnętrzarskich, próbowałem się w tym odnaleźć. Podczas studiów bardziej mnie pociągały projekty wzornicze. Dyplom robiłem z projektowania mebla. Jednak wtedy nie byłem jeszcze do końca ukierunkowany, nie miałem doświadczenia w pracy z produktem. Gdy dostałem się na staż miałem okazję spróbować projektowania takiego produktu, który jest przeznaczony do wdrożenia - jest od początku do końca obmyślany jako rzecz na sprzedaż. Tam podjąłem decyzję, że to jest coś, czym bym się chciał zajmować.
Doświadczenie było niesamowite, bardzo intensywne. Było mnóstwo pracy. Rozwinąłem swój warsztat, umiejętności czysto techniczne, jak opanowanie programów czy modelowanie, to jak podchodzić do projektu, jak wygląda cały proces tworzenia koncepcji. Studia były podstawą, a staż mocno poszerzył moją wiedzę i pokazał, jak się pracuje nad projektem, jak funkcjonuje biuro...
Czy poznałeś Karima osobiście?
Miałem okazję tylko wymieniać z nim maile i odbyć telekonferencję, natomiast osobiście go nie poznałem.
Co sądzisz o jego projektach?
Mimo że jego rzeczy na pierwszy rzut oka wyglądają ostentacyjnie, to stoi za nimi głębsza myśl, filozofia, co też odkryłem na stażu. W jego pracowni powstaje mnóstwo projektów. Ja pracowałem przy około 20 podczas kilku miesięcy, oczywiście na różnych etapach, a lista projektów, które się toczyły, była jeszcze dłuższa.
Karim jest postacią dość spektakularną, taki celebryta w świecie designu. To też jest bardzo ciekawe, jak on potrafił wykreować siebie. Można powiedzieć, że prowadzi działalność artystyczno-projektową, poprzez kreowanie samego siebie. Osiągnął duży sukces na masową skalę. Stworzył pewien język wizualny i filozofię do tego, co razem nieźle działa.
Dla współczesnych nomadów Clip jest składanym, przenośnym stolikiem. Stanowi idealne połączenie minimalistycznej konstrukcji i maksymalnej funkcjonalności. I do tego, jak wygląda! |
Ale ty nie przeniosłeś elementów estetyki typowej dla Rashida na swoje projektowanie?
Na pewno jest jakiś wpływ. Pewne techniki czysto warsztatowe, rzemieślnicze rozwiązania podłapałem tam, na stażu. Z wieloma rzeczami, które Karim prezentuje się zgadzam, ale jeżeli chodzi, np. o kolor, to trochę się mijamy. U Karima jest totalna wizja kreowania nowego świata i próba zbudowania całej nowej rzeczywistości od architektury przez wnętrza po produkt - tworzenie totalnie wszystkiego. Dla mnie to jest zbyt odważne, moja wizja jest spokojniejsza. Może jestem trochę skromniejszy, trochę bardziej zwracam uwagę na drobne rzeczy, detale i małe formy. Być może kiedyś się to przerodzi w jakąś kompletną wizję świata i próbę jego stworzenia.
Po stażu wróciłeś do Polski. Nie chciałeś robić kariery za granicą?
Jestem osobą bardzo przywiązaną do Polski, bardzo dobrze się tu czuję. Byłem parę razy w różnych miejscach na dłużej, a to pracując, a to studiując, ale jakoś zawsze ciągnie mnie z powrotem do Polski. Myślę, że jest to dobra przestrzeń dla projektantów, coraz więcej się tu dzieje. Jest coraz więcej marek, które zwracają uwagę na jakość projektowania, na design. Jest to przestrzeń, która się otwiera i jest tu dużo do zbudowania.
Teraz jesteś asystentem na warszawskiej ASP. Czy łatwo jest pogodzić pracę projektową z pracą dydaktyczną?
Jestem asystentem w pracowni mebla Michała Kapczyńskiego. Tam, za pośrednictwem studentów, mam szansę konfrontować nowe eksperymentalne idee i koncepcje, na które często nie ma miejsca w przemyśle czy biznesie. Trudno sobie wypracować takie miejsce we współpracy z firmami i producentami. Dlatego Akademia jest taką przestrzenią eksperymentów, i to jest bardzo fajne i na pewno poszerza moje horyzonty.
Co starasz się przekazać swoim studentom?
Przede wszystkim, że ważne jest kształtowanie własnej świadomości artystycznej i świadomości tego, co chciałoby się stworzyć. Wszystko co robimy świadczy o nas i trzeba to robić w sposób świadomy i precyzyjny. Warto jest się dobrze zastanowić, co się chce zrobić, poszukać dobrze w rzeczywistości jakichś odniesień, przeanalizować, jak to ma funkcjonować w życiu, jak to ma służyć człowiekowi, żeby stworzyć dobrze funkcjonujący przedmiot. Projektowanie jest pewną umiejętnością, którą trzeba w sobie wyćwiczyć.
Z dziecięcą nutą Ten flakon perfum powstał jako projekt na konkurs Mazda Zoom-Zoom Design, gdzie zdobył Grand Prix. Kształt buteleczki nawiązuje do zabawki, przywołując wspomnienie dzieciństwa. |
Człowiek zdobywając nowe doświadczenia, staje się lepszym projektantem. Są opinie, że ludzie kończą studia, jadą na staż i mówią, że w pół roku nauczyli się więcej niż przez całe studia. Natomiast ja mam świadomość, że jest to droga, którą trzeba przejść. Jedni idą nią trochę wolniej, inni trochę szybciej, każdy odkrywa ją na swój sposób. Nie da się tego przeskoczyć i powiedzieć, że jakbym poszedł od razu na staż, to by mi to wystarczyło. Wydaje mi się, że nie ma drogi na skróty, i im dłużej się tym zajmuję, tym bardziej jestem o tym przekonany.
Który ze swoich projektów lubisz najbardziej?
Zawsze najbardziej lubię ten, nad którym właśnie pracuję. Teraz jest to zestaw narzędzi kuchennych. Narzędzia mnie fascynują. Zawsze gdy wchodzę do warsztatu czy jakiejś przestrzeni produkcyjnej, to maszyny są dla mnie niezwykłymi obiektami. Są majestatyczne, mają dużą objętość i masę, i taką siłę w sobie, która służy do tworzenia nowych obiektów. A jednocześnie z wyglądu są bardzo skromne i mają zupełnie funkcjonalny charakter.
Najwięcej wyróżnień zbierasz za projekt szufelki i szczotki, w tym ostatnio wyróżnienie magazynu Wallpaper. Tymczasem jest to temat dość niepozorny, nieczęsto podejmowany przez projektantów. Skąd zatem pomysł na taki projekt?
Na radarze Wieszak czy suszarka na pranie to także przedmioty, których estetyka może być ciekawa i intrygująca. Kochański udowadnia to w projekcie Radar - prostym, ale doskonale zbalansowanym. |
Mam taką tendencję, żeby upraszczać rzeczy. Lubię przedmioty, które są szlachetne w swojej prostocie i takie projekty sobie cenię. Jeżeli się popatrzy na to, jak wyglądają zestawy szufelki i szczotki, to w większości są to obiekty, które - przynajmniej mnie - nie zachęcają do ich używania. Mam wrażenie, że ich estetyka jest potraktowana po macoszemu. Chowa się je w szafce, wyciąga tylko wtedy, gdy trzeba posprzątać. Jest też pewne skomplikowanie formy tych obiektów, jeśli chodzi o mechanizm zapinania. W moim projekcie chciałem wyjść z czymś prostszym i szlachetniejszym. W swojej pracowni mam skonstruowany lejek, który służy do zbierania różnych drobnych rzeczy, na przykład śrubek. Stąd narodził się pomysł połączenia tego lejka z szufelką. Lejek jest zgrabnym uchwytem i umożliwia nam precyzyjne wysypywanie zawartości szufelki. To jest tak, że kumulują się pewne doświadczenia i pomysły. W pewnym momencie one się zderzają ze sobą i wtedy powstaje interesujący projekt.
Jak opisałbyś swój styl?
Poszukiwanie prostoty i szlachetności i pewnego też wyrafinowania w obiektach jest dla mnie bardzo ważne. Nie chciałbym jednak tego nazywać minimalizmem czy redukcjonizmem. Myślę, że jak się przejrzy moje projekty, to widać tendencję do upraszczania, do lekkości, która też jest dla mnie ważna, i do funkcjonalności. Mam ambicję tworzenia obiektów, które mają w sobie wyrafinowanie i są przemyślane.
Kamienna uroda Wiosenna bransoletka to kolejny nagrodzony projekt konkursowy. Ma w sobie elegancję, prostotę, a jednocześnie jest zmysłowa i ozdobna. |
Czym się zajmujesz w wolnym czasie?
Dużo czasu spędzam aktywnie, uprawiając różnego rodzaju sporty, to mi daje możliwość doładowania baterii, zresetowania się i oczyszczenia umysłu. Ale projektowanie to jest pasja, która pochłania człowieka i dlatego zajmuję się tym cały czas. W zasadzie trudno powiedzieć, kiedy pracuję, a kiedy jest mój czas wolny. Chyba tak jest z każdym rodzajem twórczości. Można powiedzieć, że projektowanie z jednej strony jest działalnością zawodową, a z drugiej ma w sobie coś z twórczości artystycznej, która ma to do siebie, że trudno powiedzieć np. malarzowi kiedy pracuje, a kiedy nie pracuje. Tak samo projektantowi trudno jest to rozdzielić.
Jakie masz marzenia?
Właśnie jestem w trakcie spełniania swojego marzenia. Buduję własną praktykę projektową. Chodzi o możliwość realizowania projektów wzorniczych we współpracy z interesującymi markami, działanie w tym obszarze i tworzenie wartościowych produktów. A nie jest to niestety takie łatwe, wymaga dużego uporu i pracy. Mi się to na szczęście od kilku lat udaje. Od studiów było to moje bardzo duże marzenie i udaje mi się je realizować.