Karolina Matyjaszkowicz w swoich pracach przywołuje niezwykły świat słowiańskich wierzeń i ludowych podań. Tutaj królują czarcichy, bubuki i panny łąkowe.
Skończyłaś Wydział Tkaniny i Ubioru łódzkiej ASP, projektowałaś tkaniny i bardzo oryginalną biżuterię z pleksi. Czy w dalszym ciągu zajmujesz się sztuką użytkową?
Karolina Matyjaszkowicz: Od dłuższego czasu już nie, ale projektowanie bardzo wiele mnie nauczyło, między innymi pokory i tego, by cały czas doskonalić warsztat. Jest to konieczne, jeśli chce się być dobrym w tym, co się robi. Teraz najważniejsze jest dla mnie malarstwo, zajmuję się też tworzeniem ilustracji i muzyką.
Karolina Matyjaszkowicz, "Czarcie Monidło", 2013 r., akryl, płyta, 100 x 100 cm |
Co skłoniło Cię do zwrócenia się w stronę malarstwa?
Podczas studiów w pracowni Druku na Tkaninie, gdzie duży nacisk kładziono na projekt, kompozycję, zrozumiałam, że w sztuce najbardziej fascynuje mnie sam akt twórczy. Tworzenie sprawia mi radość, a zarazem mnie rozwija. To intymne doznanie, jakiego doświadczam na poziomie intelektualnym, emocjonalnym i duchowym. To proces zmagania się ze sobą i z medium, w którym tworzę. Z czasem coraz częściej zastanawiałam się nad odbiorcą, pojawiła się potrzeba komunikacji. Zaczęły interesować mnie korelacje, jakie zachodzą między mną a wytworem mojej wyobraźni, a następnie między nim a odbiorcą. I tak wróciłam do swoich artystycznych korzeni, czyli do malarstwa. W malarstwie mogę rozwijać zainteresowanie tkaniną, drukiem i do woli eksperymentować.
Malujesz na tkaninie, płytach wiórowych, sklejce. Nie są to obecnie popularne rodzaje podobrazia. Skąd więc taki wybór?
Interesuje mnie malarstwo tablicowe. Wykorzystywano je do tworzenia nastaw ołtarzowych i dlatego obrazy przyjmowały kształty daleko odbiegające od prostokątnej płaszczyzny, którą dziś uznajemy za tradycyjną. Zastosowanie fantazyjnych kształtów uznałam za dodatkowy środek wyrazu, którym podkreślam kompozycję lub tematykę obrazu.
Na swoich obrazach przedstawiasz świat czarów i ludowych wierzeń. Jakie są źródła tej fascynacji?
Źródeł jest wiele, ale największy wpływ miała rodzina. Mama rozwijała moją wyobraźnię, podsuwając mi kolejne książki. Tata zaszczepił we mnie zainteresowanie muzyką i malarstwem. Babcia często czytała mi przygody o niesfornym Kłobuczku, bohaterze baśni i legend z Warmii i Mazur. I tak zetknęłam się ze światem słowiańskich wierzeń i ludowych podań.
Karolina Matyjaszkowicz, "Legendy Gór Sowich", 2013 r., akryl, płyta, 100 x 100 cm |
W kształtowaniu mojej wyobraźni duże znaczenie miał teatr telewizji i kino. Ważnych dla mnie reżyserów jest bardzo wielu, w tym szczególnie ci, z których twórczością zetknęłam się jako dziecko i chyba właśnie dlatego bardzo na mnie wpłynęli, tacy jak Andrzej Kondratiuk, Jan Jakub Kolski, Wojciech Has, Lech Majewski i Siergiej Paradżanow.
Jaki rodowód mają przedstawiane przez Ciebie fantastyczne postacie: Skrybki-Małoduki, bubuki, plunki, czarcichy?
Jako dorosły człowiek zaczęłam wnikliwiej przyglądać się swoim dziecięcym fascynacjom. Uważałam, że starając się je zrozumieć, dowiem się więcej nie tylko o sobie samej, ale również o swoich korzeniach. Dlatego zaczęłam interesować się mitologią słowiańską oraz demonologią ludową. Uważam, że nasi przodkowie stworzyli bardzo złożony i fascynujący system wierzeń. U ich podstawy jest mądrość oraz szacunek wobec przyrody i sił natury.
Często przyjmujemy, że wierzenia naszych przodków to przejaw zabobonów i ciasnoty umysłowej. Jednak miały one racjonalne podłoże. Były próbą porządkowania świata. Słonecznice powodowały udar i poparzenia słoneczne. Południce przynosiły katar sienny. Demony leśne i wodne ostrzegały przed pochopnym zgłębianiem gęstwin borów czy toni wodnej. Wierzenia te miały wpływ na przyjęcie norm etycznych w danej społeczności i uzasadniały istniejące tabu. Nie wolno było niszczyć plonów, by nie narazić wspólnoty na nieurodzaj i głód.
W Twojej twórczości widać echa malarstwa Celnika Rousseau i Hieronima Boscha. Czy to świadome filiacje? Jaka sztuka Cię inspiruje?
Karolina Matyjaszkowicz, "Magiczny", 2009 r., technika własna, 100 x 110 cm |
Malarstwo Celnika Rousseau działa na mnie wręcz hipnotyczne. Boscha cenię za warsztat. Malarz ten bardzo silnie przemawia do mojej wyobraźni. Lubię też prace Paula Klee. Sztuka innych artystów wzbogaca mnie, otwiera przede mną nowe horyzonty. Często są to twórcy mało znani, niedocenieni. Szczególnym zainteresowaniem darzę artystów naiwnych oraz prymitywistów. Podziwiam ich fascynację światem przyrody. Ich obrazy są przesycone bogactwem form roślinnych i zwierzęcych. Uchylają drzwi do zupełnie innej, fantastycznej rzeczywistości, pełnej tajemnic i dziwnych stworów. Podziwiam upór, z jakim tworzyli, często nie mając warsztatu oraz przygotowania.
W biografii Teofila Ociepki autor przytoczył ciekawe spostrzeżenie, że malarze naiwni często są samotni i inni. Dalecy od oficjalnej kultury, mają lepszy kontakt z podświadomością zbiorową, wyrażoną w mitach, legendach, snach i baśniach. Dzięki swojej wrażliwości mogą lepiej wyczuwać problemy współczesności, a nawet przeczuwać przyszłość.
Komponujesz też muzykę, do której tworzysz animacje wideo. Co takiego można wyrazić w muzyce i wideo, czego nie można w malarstwie?
Nie stosowałabym tego typu rozgraniczeń. Zarówno w muzyce, jak i w malarstwie można wyrazić podobne emocje, wartości, idee, podzielić się swoimi spostrzeżeniami i przeżyciami, wywołać u odbiorcy podobne odczucia, skłonić go do refleksji. Różny jest tylko proces twórczy. Oczywiście do tworzenia muzyki używam zupełnie innych narzędzi, a to wpływa na sposób myślenia. Uważam, że wykorzystywanie różnych mediów jest bardzo stymulujące i rozwijające.
rozmawiała: Małgorzata Stalmierska
zdjęcia: archiwum artystki, Krzysztof Dmowski
Karolina Matyjaszkowicz(ur. 1980, Łowicz) Absolwentka Akademii Sztuki Pięknych w Łodzi im. W. Strzemińskiego. Dyplom w Pracowni druku na tkaninie pod kierunkiem prof. Krystyny Jaguczańskej-Śliwińskiej, Karolina Matyjaszkowicz - wybrane wystawy i nagrody:2012
2009
2008
2007
|