W 2025 roku przypada 160. rocznica urodzin oraz 85. rocznica śmierci Olgi Boznańskiej - jednej z najważniejszych postaci polskiego świata artystycznego przełomu XIX i XX wieku, najbardziej znanej polskiej artystki tego okresu [..] Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, przekonany o wyjątkowym znaczeniu artystycznych dokonań malarki, ustanawia rok 2025 rokiem Olgi Boznańskiej - czytamy w uchwale.
Obrazy Olgi Boznańskiej należą do najważniejszych dzieł polskiego malarstwa modernistycznego i kanonu historii sztuki, a jej kariera stanowi przykład jednego z najwybitniejszych polskich sukcesów artystycznych na arenie międzynarodowej. Boznańska, choć jej kariera rozwijała się za granicą, przez całe życie pozostała silnie związana z ojczyzną.
Olga Boznańska przyjeżdżała na dłuższe pobyty do rodzinnego Krakowa, regularnie wysyłała swoje obrazy na krakowskie i warszawskie wystawy, należała do polskich stowarzyszeń artystycznych. Wielokrotnie nagradzana na wystawach sztuki, Boznańska w 1912 roku została także odznaczona francuską Legią Honorową, a w 1937 roku otrzymała Grand Prix na wystawie powszechnej w Paryżu.
Kim była Olga Boznańska?
Widzimy ją przed sztalugami. Jest średniego wzrostu, szczupła, elegancka z wysoką stójką sukni - na pierwszy rzut oka poważna, skupiona, niedostępna. Ale bladą, niemal woskowa twarz ożywiają czarne oczy. Nosi zawsze tak samo upięte włosy: matowo czarne, gładko uczesane do góry. Ma wąskie zaciśnięte usta.
Olga Boznańska, bo o niej mowa, miała kilka dziwactw: nie była przekonana do samochodów, jeździła tylko autobusami. Wstręt w niej budziły ciężarne kobiety, a i seks nie należał do jej ulubionych "czynności". Uważała, że małżeństwo narzucane kobietom jest okrucieństwem. Ale w młodości miała wielu adoratorów i narzeczonych (zawsze młodszych od siebie), którzy liczyli po cichu na ślub.
Jej o siedem lat młodszy narzeczony, Józef Czajkowski, pisał w liście rozgoryczony: "Jak Pani sama silny nacisk na to zawsze kładła, nie chciała Pani być kobietą wobec mnie, a tylko człowiekiem, według Pani słów dwa razy starszym ode mnie i mającym absolutnie inne ideały, sposób myślenia, życia i pojmowania wszystkiego. Nie mogło z tego nic wyjść, to było anormalne, chore i z góry skazane na zagładę [...] o przyjaźni mowy nie może być. Co do miłości, Pani twierdzi, że nie jest kobietą, a ja z mojej strony jako do kobiety nigdy miłości nie czułem". Ciągłe zatargi, uwagi odnośnie ich różnych światopoglądów i ideałów doprowadziły do ostatecznego zerwania.
Kim byli narzeczeni Olgi Boznańskiej?
Olga w miłości nie zaznała szczęścia (sama sobie czasem winna), bardzo przeżywała każde rozstanie. Po sprawie z Czajkowskim pojawił się Franciszek Mączyński (młodszy od Boznańskiej o dziewięć lat), dobry i spokojny. Wycofał się z narzeczeństwa po dżentelmeńsku, bo wiedział, że Olga nigdy nie otrząsnęła się z miłości do Czajkowskiego. Ostatni, młodszy o szesnaście lat Bogdan Faleński, nigdy nie krył, że do Olgi nic nie czuje. Traktował ją jako przyjaciółkę i kasę zapomogową. Narobił jej długów, których nigdy nie spłacił.
Olga Boznańska zmarła w 1940 roku w szpitalu Sióstr Miłosierdzia przy Boulevard Saint-Marcel. Sama, bez znajomych, bez żadnej bliskiej jej osobie. "Niepotrzebnie przyszłam na świat. Jestem wielką egoistką, szczerze bym pragnęła, aby razem ze mną zeszło z tego świata wszystko, co kiedykolwiek stworzyłam" - powiedziała.
Gdzie pracowała Olga Boznańska?
Głównym miejscem spotkań znajomych i przyjaciół Olgi Boznańskiej była jej pracownia w Paryżu przy rue Vaugirard 114, a potem przy Boulevard Montparnasse 49. Przybywali tam malarze, by obserwować artystkę, a nawet malować razem z nią. Adepci sztuki i literatury oraz arystokracja, tuż po przyjeździe do Paryża, obowiązkowo musieli pojawić się w pracowni Boznańskiej.
Olga ma bogatych francuskich klientów, często maluje jakąś zamożną Angielkę lub Amerykankę. Przychodzą, żeby poczuć trochę słynnej bohemy, odmienności. Zdarza się, że goście znajdują w cukiernicy mrówki, a białe myszki wychylają główki przez szpary podłogi czy pianina. Czasem pani domu zapewnia atrakcje kulturalne, na przykład koncert Artura Rubinsteina (na marginesie młodszego od Olgi i nieziemsko przystojnego). Wszyscy rozpływają się nad tym, jak gra Chopina.
Jak mieścili się w pracowni goście, Bóg tylko raczy wiedzieć. Na jej środku miejsce zajmowało wielkie podium, na którym stała kanapa służąca do pozowania. Rozrzucone tkaniny robiły bałagan, a liczba fiolek, zapałek, pudełek z farbami, połamanych sprzętów, masa stolików, stoliczków, kufrów sprawiały wrażenie, że miejsce wydawało się znacznie mniejsze niż było w rzeczywistości.
Ale Olga zdawała się tego nie zauważać. Skupiona była tylko na malarstwie, rzadko wychodziła z domu. Życie Boznańskiej toczyło się w pracowni, którą okupowali znajomi. Jej światem była pracownia. Jej sanktuarium była pracownia.
Co malowała Olga Boznańska?
Malowała najpierw pastelami, potem olejno, a po roku 1893 wyłącznie na tekturze, bo nie lubiła gruntować. Jej sztuka jest nastrojowa, pełna zadumy o niezwykłym wyczuciu barwy. Jeden z krytyków nazwał ją "szarą malarką", bo obrazy Boznańskiej były jakby zakurzone, brudne wilgocią ziemi, zgaszone w tonacji. Po prostu smutne. "Nie mogę być inna, niż jestem, jak podkład smutny, to wszystko, co na nim wyrośnie, smutnym musi być".
Najważniejszym tematem jej obrazów jest człowiek, a najważniejsze w malowanej postaci jej oczy. Krytyk sztuki Max Goth powiedział, że "Boznańska nie maluje oczu, tylko spojrzenie, nie maluje ust, ale uśmiech lub łkanie, jakie je wykrzywia [...]. Malarka posiada cudowny dar wydobywania duchowości wyrażającej się w ludzkiej dłoni [...]".
Maluje też wnętrza (niejednokrotnie swoją pracownię) i kwiaty. Nigdy pejzażu, ulic czy bulwarów Paryża, który przecież tak kochała. Mówi, że "Z pejzażem jest kłopot, bo nie można go posadzić w fotelu". Maluje powoli. Zofia Stryjeńska kąśliwie zauważa: "Model się zestarzał, wyłysiał, ożenił, okocił, schudł, ona jeszcze odnajdywała nowe finezje kolorystyczne".
Niestety obrazy często sprzedawała za marne pieniądze. Wykorzystywano ją, nie umiała i nie chciała się targować. W końcu zapomniano o malarce, do której dobijały się bogate damy i śmietanka towarzyska Paryża. Pod koniec życia powiedziała o myszkach, które buszowały po jej pracowni: "Dawniej były takie śliczne, białe. A teraz są takie brzydkie, takie szare. Jak moje życie, jak moje malarstwo".