Projektowanie wnętrz to nie tylko pasja Moniki. To jej zawód. Pochłonięta pracą nawet nie zauważyła, że minęło dziesięć lat od chwili, kiedy wraz z mężem i córką wprowadzili się do nowego mieszkania w świeżo wybudowanym bloku na Kabatach. Urządzili je wówczas pieczołowicie i tak zostało. Nie zmieniali w nim nic.
Monika wyżywała się artystycznie, projektując mieszkania klientów, zmiany we własnym pozostawiając na bliżej nie określone "później". Wreszcie jednak przyszedł czas na remont, a jeśli już remont - to i wprowadzenie nowości.
- Metamorfoza mieszkania zaczęła się od całkowitej zmiany kolorów w każdym pomieszczeniu. Ciepłe, spokojne pastele już się nam opatrzyły. Postanowiłam więc sięgnąć po mocniejsze barwy - opowiada Monika.
I tak na przykład w kuchni jedna ściana została wyłożona brązową mozaiką. poprzednio była tu jasna farba strukturalna. - Pomalowanie na brązowo pozostałych ścian potraktowałam jako zawodowy eksperyment - mówi projektantka. - Rzecz w tym, że w naszej kuchni nie ma okna, więc obawiałam się, że zrobi się za ciemno. Wyszło świetnie i już wiem, że z czystym sumieniem mogę klientom polecać takie rozwiązanie.
W sypialni, kiedyś białej (i nudnej – jak dodaje Monika), wzrok przyciąga zielona tapeta w złote drzewa. - To był strzał w dziesiątkę! Drzewa o każdej porze dnia mają inny odcień, raz mienią się miedzią, innym razem srebrem. A wieczorem, gdy włączamy światło, wręcz ożywają - opowiada Monika.
Dla kolorystycznej równowagi i uspokojenia całości reszta ścian w sypialni ma chłodny jasnoszary kolor, taki sam jak w salonie. Mężowi Moniki z początku niezbyt się podobał. - Piotr stwierdził, że chcę mu zafundować brudne ściany - śmieje się projektantka. - Ale teraz jest zadowolony. Przekonał się, że w takich chłodnych barwach świetnie się odpoczywa. Poza tym to znakomite tło dla mebli i dekoracji.
Tapeta stała się punktem wyjścia także przy projektowaniu pokoju córki. Na pomysł oklejenia nią szafy Marta wpadła sama. Mama pomogła jej tylko wybrać wzór - naprawdę odważny - w wielkie fioletowo-różowe kwiaty.
- I właściwie na tym moja działalność w pokoju córki się skończyła - mówi Monika. - Cała reszta to dzieło Marty, która za rok zdaje na wzornictwo na ASP i potraktowała swój pokój jako pierwszy "poligon doświadczalny". Sama wybierała kolory, sama dobrała tapetę z alcantary, którą wykleiła przeciwległą do wzorzystej szafy ścianę.
Pamiętam, że gdy już tapeta była na swoim miejscu, Marta złapała się za głowę: "Będzie za ciemno!". Ale kiedy dorzuciła białe dodatki, stoliczek, poduszki i futro na łóżku, okazało się, że jest super.
W roli rozjaśniacza sprawdził się też wysłużony biały niedźwiedź, który już, już miał dostać eksmisję - śmieje się Monika.
Czasem kolorami rządzi przypadek. Tak było i tutaj, z podłogą w holu. Pokryta żywicą epoksydową miała mieć odcień bakłażana. Pierwszy pomysł, żeby pomalować podłogę idealnie dobraną farbą i pokryć warstwą przezroczystej żywicy, nie wypalił. Całość nijak nie chciała się utwardzić .
Toaletkę, która stoi w kąciku sypialni, Monika wypatrzyła w sklepie z meblami indyjskimi. Tak naprawdę jest to sekretarzyk, ale świetnie się spisuje w roli, którą od początku dla niego przeznaczyła. |
- W końcu postanowiliśmy wylać żywicę zabarwioną - opowiada Monika. - Po wielu próbkach przygotowano nam taką w sklepie. Ostatecznie jednak jej kolor okazał się od bakłażana bardzo daleki… Podobno miał się utlenić i przybrać odpowiedni odcień. Czekaliśmy, ale nic z tego. Podłoga pozostała zwyczajnie fioletowa. I bardzo dobrze!
Kiedy już się zaczęły zmiany, nie skończyło się na kolorach. Monika od nowa przemyślała całe oświetlenie mieszkania. - Właśnie do światła przywiązuję ogromną wagę - mówi. - Dobre oświetlenie potrafi wydobyć niezauważane szczegóły, pozwala podzielić mieszkanie na strefy, tworzy nastrój. Piękne lampy to fantastyczna ozdoba wnętrza, a dużo punktów świetlnych daje znacznie ciekawsze efekty, niż jeden żyrandol na środku sufitu.
Jednak od lamp umieszczonych centralnie na suficie Monika wcale nie ucieka. Sama sprawiła sobie taką, której nie sposób nie zauważyć. Wisi w salonie i ma średnicę 140 centymetrów!
- Kiedy ją zamawiałam, nikt mi w sklepie nie powiedział, że toto ma stały stelaż i nie można go złożyć. Przyjechałam odebrać lampę, a tu niespodzianka: pudło półtora na półtora metra, do samochodu nie wejdzie. Nie obyło się bez pomocy sąsiada z ciężarówką. Trzeba było widzieć reakcję robotników, gdy się zorientowali, co będą montować: "Rany boskie, co za ufo!", skwitowali.
- Zawsze powtarzam, że jeśli musimy wybierać, bardziej się opłaca zainwestować w droższe, efektowne oświetlenie, niż w ekskluzywne meble. Dobre światło czyni cuda, a przy kiepskim nawet cuda giną - wyjaśnia Monika.
- Dlatego, chociaż teraz pomyślałam też o meblach, na przykład dwie sofy w salonie zamieniłam na jedną dużą, przede wszystkim interesowały mnie nowe lampy. Część już mam, kilka jest jeszcze w sferze planów. W planach jest także szalony ciemny fiolet w sypialni i rzymskie story w salonie. Mam też nowy pomysł dużą łazienkę. Bo jak już raz zaczęłam bawić się w zmiany, nie mam ochoty przestać.