Dom z ogródkiem, z dala od miejskiego zgiełku, najlepiej taki, z którego okien można spojrzeć daleko, na łąki... To było marzenie Izy. - Marzenie dziecka z blokowiska - żartuje. - Wychowałam się na wielkim warszawskim osiedlu i miałam go dość. Nie wyobrażałam sobie, że mogłabym spędzić w takim mrowisku całe życie. Szczęśliwie mój mąż całkowicie się ze mną zgadzał. Pozostawała więc jedynie decyzja o lokalizacji.
Podwarszawskie Łomianki albo Białołęka - w grę wchodziły tylko te dwa punkty na mapie. Skąd takie ograniczenie? - Rodzina Michała mieszka w Łomiankach, moja na Tarchominie, blisko Białołęki. A nam zależało, żeby być obok najbliższych, jednych albo drugich. Rozglądaliśmy się więc i tu, i tu. Interesowały nas przede wszystkim gotowe domy w stanie developerskim. Ostatecznie stanęło na Łomiankach.
Nowoczesny salon utrzymany w bieli i szarościach. Tłem dla minimalistycznych mebli jest prosty kominek (kratki.pl). Połyskująca stalowa rama paleniska, podobnie jak stylizowany biały żyrandol wprowadzają do wnętrza odrobinę stylu glamour i są łącznikiem między nowoczesnym parterem a klasycznym, nieco francuskim klimatem, który panuje na piętrze. |
Zaważyła nie tylko korzystniejsza cena. Dom, który udało im się znaleźć, całkowicie ich zauroczył. Był dokładnie taki, jak chcieli: nowoczesna bryła, wewnątrz morze światła wlewającego się przez ogromne okna, za którymi ciągnęły się wymarzone przez Izę łąki. W dodatku rozkład pomieszczeń wręcz idealny. - Dość powiedzieć, że nie przestawiliśmy w nim ani jednej ściany. Żadnego wyburzania! - wspomina Iza.
- Pojawił się wprawdzie pomysł, żeby połączyć obecną bibliotekę z sypialnią, ale upadł w przedbiegach. Po prostu - śmieje się - oczami wyobraźni zobaczyłam przyszłe dzieci i nie chciałam ich pozbawiać pokoju. A w małej sypialni i tak miejsca dla nas dwojga wystarczy. Ostatecznie więc jedyna zmiana, na jaką się zdecydowaliśmy, to garderoba w miejsce łazienki, którą projektant zaplanował obok sypialni. Ale to żadna przeróbka, po prostu zamiast wanny w pomieszczeniu stanęły półki i wieszaki.
Dość szybko wypracowali wspólną wizję urządzenia wnętrz. - Od początku oboje byliśmy całkowicie zgodni co do kolorystyki, stawialiśmy na biel z szarością. A styl? Też się zgadzaliśmy, że ma być nowocześnie, ale o ile Michał skłaniał się ku całkowitej prostocie, wręcz surowości, ja oglądałam się trochę w stronę Francji.
Ostatecznie stanęło na tym, że dół ma być chłodny, zgodnie z upodobaniami Michała, góra zaś cieplejsza, nieco buduarowa, bardziej "moja". No dobrze, ale jak to wszystko skleić, tak żeby jednak stanowiło spójną całość? Tu trochę bezradnie rozłożyliśmy ręce. W końcu żadne z nas nie miało pojęcia o aranżowaniu wnętrz!
Problem pomogła rozwiązać siostra Michała. To ona podpowiedziała, żeby zaangażować do współpracy jej przyjaciółkę, Joannę Jurgę, artystkę malarkę, która zajmuje się także projektowaniem mieszkań. - I była to propozycja znakomita - opowiada Iza.
- Przede wszystkim dlatego, że Asia od dawna nas zna, świetnie się orientuje, jakie są nasze temperamenty i osobowość, wiedziała więc, co nam się może podobać. W pół słowa zrozumiała, o co nam chodzi. Zgrabnie połączyła nasze pomysły i dorzuciła szczegóły, na które sami byśmy nie wpadli. Ot, choćby stół w salonie.
Asia zaproponowała, żeby był drewniany, z surowych bali. Michał był za, ale ja w pierwszej chwili zaprotestowałam. Pomyślałam, no nie! Stół jak w starej rzeźni?! Na szczęście dałam się przekonać i mamy stół niezwykły i w dodatku niepowtarzalny. Z duszą, bo zrobiony z drewna pochodzącego z rozbiórki jakiejś wiekowej budowli, podobno stuletniego młyna.
Stół, prawdziwa ozdoba salonu, ociepla biało-szare wnętrze, a jego ciosany blat wydaje się wręcz idealnym towarzystwem zarówno dla stalowej obudowy ogromnego kominka, jak i grubych betonowych blatów widocznych w otwartej na salon kuchni. - No właśnie, beton. To materiał, na którym bardzo zależało Michałowi - mówi Iza.
- Wylądował na kuchennych blatach, ale nie tylko. Zgodnie z pomysłem Asi wyłożyliśmy nim całą dużą ścianę na klatce schodowej. Szczerze mówiąc, efekt ogromnie mnie zaskoczył. Wieczorem, kiedy zapalimy światło, ta ściana ożywa! Wcześniej nigdy bym nie uwierzyła, że betonowe płyty mogą wyglądać tak... przytulnie, wręcz kolorowo. I tak płynnie przeprowadzać z chłodniejszej, "oficjalnej" części domu do tej prywatnej, cieplejszej.
Kolorystyka pomieszczeń na piętrze stanowi odbicie tej z parteru. To ona spaja górę i dół w konsekwentnie urządzoną całość. Jednak tutaj, w prywatnych pokojach gospodarzy odbija się nieco romantyczna natura Izy. Stylizowana meble w sypialni to właśnie jej życzenie. - Zrobiliśmy je na zamówienie. Początkowo miały być prostsze, mniej ozdobne, ale po namyśle postanowiłam pójść na całość, uznałam, że przy tej całej prostocie przyda się trochę szaleństwa - opowiada.
- Poszalałam też w łazience. Szafki są tu wprawdzie bardzo proste, ale ten marmurowy blat, płytki na podłodze, staroświeckie, identyczne jak u mojej babci, w przedwojennym domu na Pradze... No i oświetlenie - to już prawdziwy glamour! Czy podoba się Michałowi? Przecież on to wszystko wyszukał! Asia projektowała, podpowiadała, ale to mój mąż godzinami tkwił w Internecie i wybierał każdy szczegół. Włożył w to ogrom pracy, ale może właśnie dlatego ten dom jest tak bardzo nasz. I tak bardzo nas oboje cieszy.