Zaraz za zakrętem na lekkim wzniesieniu oczom ukazuje się Nautilus - willa, która zaskakuje swoim nietypowym kształtem. Może to zbieg okoliczności, ale Nautilusem został nazwany również puchar z XVII wieku, który znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Co łączy dom i puchar? Oba mają kształt muszli!
Dom stoi na działce, z której rozciąga się widok na zieloną okolicę z górami na horyzoncie. Został zaprojektowany przez architekta Javiera Senosiaina z pracowni Arquitectura Organica, a inspiracją dla niego były prace Gaudiego i Franka Lloyda Wrighta. Już sama nazwa pracowni wskazuje, na co szczególnie kładzie się w niej nacisk.
Poza tym architekt kierował się słowami Gastona Bachelarda (francuskiego filozofa i poety), który widział naturę jako "poemat o przestrzeni, w którym koncepcja płynie z wnętrza". Przekładając to na język architektury, każdy budynek powinien powstawać w sposób naturalny. Nic nie może mu być narzucane. I tak wszystko dawno już zaistniało w przyrodzie - chodzi tylko o to, by znaleźć kształt zamiast go nadawać, uwolnić go, pomóc budynkowi odkryć jego formę.
W ten właśnie sposób podszedł do sprawy Javier Senosiain. Projekt jest przykładem bioarchitektury, która dąży do tworzenia budynków harmonizujących z naturą. W efekcie powstał dom, który dostosował się do otoczenia i z otoczenie się wyłonił. Architekt wyszedł od pomysłu spirali, i poprzez serię skojarzeń, naszkicował dom w kształcie muszli ślimaka. A przecież spirala to istota każdej muszli.
- Dla mnie natura jest największym źródłem inspiracji, a szacunek do niej polega na jej obserwowaniu, wydobywaniu jej esencji, jej zasad; interpretowaniu, a nie kopiowaniu. Myślę, że ten proces był interesujący sam w sobie. Czerpałem z tworzenia autentyczną frajdę. Prawdą jest, że dążenie do celu jest bardziej fascynujące niż osiągnięcie go - mówi architekt.
Spiralny dom
Pierwsze co rzuca się w oczy, kiedy podchodzimy do domu, jest witrażowe okno, a raczej wiele małych okien w kształcie bąbelków. Ten motyw będzie pojawiał się w całej willi - raz w postaci świetlików, to znów w postaci mozaiki na ścianach prysznica. Wchodząc do środka przez witrażowe drzwi, uderza nas to, że ani ściany, ani podłoga, ani sufit nie są proste. Wnętrze domu charakteryzuje się organicznymi kształtami, zakrzywionymi ścianami i elementami wyposażenia, które mają imitować naturalne wzory. Ma wypukłości i wklęsłości.
Płynne linie, spiralne schody i wewnętrzny ogród sprawiają, że zaciera się granica między wnętrzem a otoczeniem, i mamy wrażenie ciągłego unoszenia się w powietrzu. Czujemy się poniekąd jak ślimak, który schował się do muszli, tyle tylko, że przeskalowanej. Dom swoim sugestywnym układem zapewnia bezpieczeństwo i schronienie. Utwierdza nas w tym przekonaniu pokój telewizyjny, w którym kanapy otaczają kolumnę przypominającą pień drzewa - wydaje się jakby jego korona osłaniała siedzących pod nią domowników.
Między pomieszczeniami nie ma żadnych podziałów, żadnych granic - jedna strefa płynnie przechodzi w drugą. Wchodząc po spiralnych schodach, dochodzimy przez hol do sypialni. Dalej wspinamy się łagodnie do gabinetu, z którego można podziwiać górski krajobraz. Wnętrze Nautilusa to ciągła integralna przestrzeń o zmieniającym się, zależnie od pory dnia, świetle, które rzuca na ściany kolorowe bliki.
Ten dom ma konstrukcję jak muszla
W płaszczu ślimaka gruczoły zlokalizowane wzdłuż krawędzi produkują płynny węglan wapnia, który utwardza kształt muszli. Tak samo jest w przypadku Nautilusa - uziemienie, ściany, podłogi i sufity są jak muszla mięczaka. Zaprawa tynkarska zawierająca wapno poprawia plastyczność, elastyczność i przyczepność, zwiększając trwałość murów. A sztywność konstrukcji z żelbetonu o grubości 4-5 cm jest w tym wypadku szczególnie ważna, żeby zapewnić pożądany kształt spirali.
W tak skomplikowanej bryle równie istotna była odpowiednia wentylacja. Odbywa się ona za pomocą dwóch podziemnych kanałów. W upały powietrze jest schładzane: przepływa przez muszlę spiralnie i wydostaje się przez górną część Nautilusa. Natomiast gdy temperatura na zewnątrz jest niska, działa to odwrotnie: powietrze wpadające przez kanał jest ogrzewane.
Meble w służbie bryły
Oryginalny kształt przybrały meble. Zdają się jakby wrosły w ściany domu czy też ze ścian wyrastały, bo mają, tak jak cały budynek, płynne, obłe formy. Szczególnie zwracają na siebie uwagę salon wyłaniający się z zieleni i stół w jadalni. Wydaje się, jakby zawsze tam były i tylko czekały, aż ktoś je odkopie spod wielu warstw ziemi i skał.
Właściciele chcieli pomalować wewnętrzne ściany czymś, co nadałoby im wygląd masy perłowej. Takie rozwiązanie udało się osiągnąć na ścianach prysznica. Natomiast na zewnątrz nalegali na kolor ochry. Architekt nie był do końca przekonany, ale gdy pomalował jeden z modeli domu, uznał, że barwa idealnie nadaje się na fasadę. Co prawda nie za bardzo kojarzy się z muszlą ślimaka, ale bez wątpienia rozjaśnia cały dom i współgra z wnętrzem. Cóż, nawet najlepszy projektant czasem ma skłonność do kurczowego trzymania się własnej wizji, która nie zawsze się sprawdza.
Praca nad budynkiem wymagała pewnych kompromisów i zmian. Ale zawsze zarówno architekt, jak i właściciele odwoływali się do oryginału muszli, aby znaleźć rozwiązanie problemów. Muszla ślimaka determinowała każdy z formalnych, strukturalnych, przestrzennych i funkcjonalnych detali, ale dzięki temu powstał wyjątkowy dom.





