Dziś trendy dotyczą nie tylko ubrań, co sezon nowych, ale i naszych mieszkań. A trendy mają to do siebie, że powstają szybciej, niż znikają stare. Bo to kwestia interesu. Znani projektanci mody odkryli, że na własnym nazwisku można nieźle zarobić.
Pierwszą osobą, która wpadła na to był Francuz - Pierre Cardin, który zyskał sławę w latach 60. jako twórca ubrań dla pań. To on zdecydował się przed laty drogo sprzedać swój główny atut - nazwisko, użyczając je całej serii produktów. Jest ich około 800. Większości z nich nie projektował, a nawet nie widział. Sam się chwali, że jego nazwisko jest opatentowane w 110 krajach świata.
Dziś jest jednym z najbogatszych kreatorów, a swój dom mody właśnie postanowił sprzedać za "bagatela" miliard dolarów. Jego śladem poszli inni. Zwłaszcza, że ryzyko finansowe jest niewielkie. Najsławniejsi projektanci mody na świecie ubierają nie tylko nas samych, ale i nasze mieszkania. Wmawiają nam, że dom musi być nie tylko ładny, ale i modny. Tak jak to, co nosimy na sobie.
Pojawia się pytanie: to snobizm na metki, czy na piękno zamknięte w czterech ścianach? Projektanci mody nie muszą bowiem ponosić ogromnych nakładów na wypromowanie nowego produktu. Ich nazwisko, z którym wiąże się prestiż i potęga, samo przynosi rozgłos nowej linii. Nic dziwnego, że kreatorzy postanowili zdobyć ostatni bastion - nasze mieszkania.
W ostatnich trzech latach linie "home" stworzyły największe domy mody: m. in. Giorgio Armani, Roberto Cavalli, Maison Martin Margiela, Paul Smith, Hermes, Diesel, Fendi, Trussardi, Moschino czy Etro. Ralph Lauren sygnuje swoim nazwiskiem nie tylko meble, ale nawet farbę do malowania ścian. -Sprzedaję nie konkretne produkty, ale styl – mawia.
Donna Karan i Kenzo zadbali również o pościel. Missoni nie tylko meble, ale i ręczniki oraz dywany produkuje we wzorek swoich charakterystycznych pasków, a Diane von Furstenberg w swojej kolekcji home stawia na firmowe ostre kolory. Talerze z charakterystyczną literą D sprzedaje dom mody Dior. Płytki do łazienek, terakotę, a nawet sztućce ze swoim logo oferuje Versace.
Marka odświeżyła swoją linię home i na targach w Mediolanie pokazała kolekcję na przyszły rok - pochwalił ją nawet magazyn "Vogue", uchodzący za biblię mody i dobrego smaku. Ale na tej samej imprezie Versace pokonał dom mody Hermes, który zadbał nawet o spektakularną oprawę swojej ekspozycji - znany japoński architekt specjalnie z tej okazji zaprojektował pawilon z drewna. gdzie ustawiono kolekcję Hermes Maison, która w sprzedaży zadebiutuje dopiero tej jesieni.
Kwot można się spodziewać astronomicznych, tak jak za jego słynne torebki Birkin. Jedna z najniższych cen to 10 tys. dolarów za... krzesło. Inni w tej kwestii też nie pozostają w tyle. Za mały ręcznik z metką Calvina Kleina trzeba zapłacić 60 dolarów, za minimalistyczną zastawę stołową już 6 tysięcy.
Włoska Bottega Veneta znana z luksusowych wyrobów z plecionej skóry, słynąca z równie wysokiej jakości co monstrualnych cen, te same cechy przeniosła na swoją kolekcję mebli i akcesoriów. Talerze mają charakterystyczny wzór układanych paseczków ze skóry (500 dolarów), ten sam motyw mają nawet metalowe rączki sztućców (po 150 dolarów).
Ale najwięcej trzeba zapłacić za konsolę projektu dyrektora kreatywnego marki Tomasa Maiera, który obłożył ją skórą strusia i wycenił na 10 tys. dolarów. W tysiącach trzeba liczyć rachunki za zakupy z logo Gucci Home, ale wtedy będziemy mieć pewność, że wszyscy to zauważą - np. tapeta w całości składa się z dużego logo GG. - Dzisiejsza moda to również nasze wnętrza. A moda to metki - spuentował projektant mody Tom Ford, niegdyś pracujący dla Gucci.
Znani krawcy stają się więc poważną konkurencją dla znanych firm meblarskich - m. in. Cassina, Minotti, Capellini czy Kartel - i cenionych designerów, jak Alvaar Alto, Tom Dixon, Philip Starck czy Marc Newson. Nawet opinia znawców, że to, co projektują kreatorzy znani z kolekcji ubrań, jest "tylko dobrym hamburgerem', nie odstrasza klientów. Branżowe media podliczyły, że tylko w samych Stanach, gdzie rynek jest największy, projektanci mody zarobili na swoich "domowych' liniach blisko 400 miliardów dolarów.
Tekst: Agnieszka Kowalska
Zdjęcia: serwisy prasowe firm