Stare okna i drzwi kryją w sobie tajemnice. Gdy widuję je czasami wystawione przy śmietnikach, odczuwam zawsze drobniutkie ukłucie wzruszenia. Latami pełniły przecież role naszych strażników, a zarazem łączników ze światem zewnętrznym, do którego prowadziły, przed którym nas chroniły i który pozwalały nam oglądać z bezpiecznego zacisza domów.

Głupie to i nieco patetyczne myśli, ale nic nie poradzę, że pojawiają się w mojej głowie. Szkoda mi ich, szczególnie tych starszych, wykonanych z pełnego drewna, pokrytych wieloma warstwami farb - bo i takie niekiedy trafiają się jeszcze na naszych podwórkach.

Pierwszym człowiekiem, którego znałem, a który miał patent na okienno-drzwiowy recycling, był mój dziadek. Do starych drzwi i okien podchodził zarówno pragmatycznie, jak i artystycznie. Pamiętam potężny regał z solidnych, poniemieckich drzwi, jaki zrobił w piwnicy szczecińskiej kamienicy, w której mieszkali moi dziadkowie. Na tych półkach babcia ustawiała setki weków z owocowymi i warzywnymi przetworami - zapełniały się jesienią, a wiosną zazwyczaj świeciły już pustkami.

Piwnica była duża i ciepła, często bawiłem się w niej z moimi kuzynami i kolegami z kamienicy. W okresie wielkanocy te wielkie półki z drzwi zamieniały się w nasze koje, a piwnica w statek - w zależności od fantazji był to piracki okręt, lub międzygwiezdny krążownik z kreskówki "Załoga G".

Artystyczne podejście do recyclingu drzwi i okien mój dziadek zamanifrestował, budując ścianę oddzielającą kuchnię babci od przedpokoju. Kamienica była stara, układ wysokich mieszkań amfiladowy, a z klatki schodowej wchodziło się pierwotnie bezpośrednio do kuchni właśnie. Dziadek zbudował ścianę z sześciu par drzwi - najlepiej pamiętam środkowe, dwuskrzydłowe, z małymi szlifowanymi szybkami i mosiężnymi, ozdobnymi klamkami.

Część ściany pod sufitem tworzyły okna z witrażami, a całość robiła zachwycające wrażenie, szczególnie gdy letnimi popołudniami przedpokój tonął w smugach różnokolorowego światła. Tego domu, piwnicy i bajkowej ściany już nie ma - kilkanaście lat temu zostały zburzone, a na ich miejscu stanął nowy blok. Żałuję, że nie pomyślałem wtedy o tym, by choć część przepierzenia zachować.

Przeszukując propozycje recyclingowych designerów ze zdumieniem zauważyłem, że choć jest ich w tej dziedzinie sporo, to ich autorami są przede wszystkim amatorzy. Z projektów zawodowych najciekawszym, a w dodatku zrealizowanym z ogromnym rozmachem, jest dom z tysiąca drzwi wmyślony przez Choi Jeong Hwa z Korei Południowej. Czternastopoziomowy budynek (5) to przede wszystkim proekologiczna instalacja, ale można wejść do środka i zwiedzić wnętrze.

Luke Greving, raczej stolarz niż designer uczynił swoją specjalność, z przerabiania starych drzwi i okien na ławki, przedpokojowe garderoby oraz wieszaki – na swojej stronie internetowej regularnie zamieszcza zdjęcia nowych sprzętów, z których sprzedaży żyje (1, 4).

Kolejne projekty to już jednorazowe przedsięwzięcia. Stacy, właścicielka strony notjustahousewife.net (nazwę można by przetłumaczyć „nie tylko kura domowa”) wymyśliła ogrodowy parawan z niepotrzebnych drzwi (3). Na podobną koncepcję, choć zrealizowaną z artystycznym zacięciem, wpadła także młoda malarka Alexandra Manikas, wykonując ze starych biurowych drzwi parawan-obraz (10).

Rzemieślnicy z abitofparis.com proponują dekoracyjne miniszklarnie ogrodowe (12), a projektanci z ohgloryvintage całą serię kawowych stolików-gablotek ze starych okien (7).

Sweet Workshop podpowiada, jak przerobić drzwi i okna balkonowe na stoły (2). Bryan Appleton specjalizuje się w konstruowaniu szafek z frontami z witrażowych okienek i drzwiczek od starych mebli (9). Oddzielną kategorią są projekty wykorzystujące okna w charakterze bleitramów - twórcy z etsy.com proponują więc okienne obrazy, tablice a nawet pseudowitraże, tworzone z kawałków kolorowego szkła naklejanych silikonem na szyby (6, 8, 11).

Choć więc propozycji jest sporo, to - w porównaniu z innymi dziedzinami recyclingowych designerskich produkcji - oferta wydaje się dość skromna. Jednak spokojny jestem, że będzie się poszerzała, bo gdy wkrótce wszystkie nasze drzwi zamienią się w samoczynnie otwierające się tafle stali lub szkła, zatęsknimy za klamkami, zawiasami i ciepłym dotykiem drewna - choćby tylko w charakterze eksponatu z minonej epoki.