Magdalena Sosenko kolekcjonerską pasję odziedziczyła po rodzicach. Zbiera pióra wieczne i inne akcesoria związanie z piśmiennictwem. Jej zbiory są tak imponujące, że można uczyć się na ich podstawie historii piśmiennictwa.
Skąd wziął się pomysł, żeby zbierać pióra wieczne?
Magdalena Sosenko: Moja rodzina to rodzina kolekcjonerów. Każdy coś zbiera. Rodzice mają duże zbiory, obejmujące między innymi dawne zabawki, pocztówki, dewocjonalia. Gromadzą je od kilkudziesięciu lat, w co włożyli mnóstwo energii i serca. Także w dzieciach zaszczepili tę kolekcjonerską żyłkę.
W wieku kilku czy kilkunastu lat zaczęłam już powoli dojrzewać, żeby mieć swoją własną kolekcję. Kiedyś zobaczyłam w szufladzie u mamy kilka piór wiecznych, w drugim kącie domu znalazłam kolejne. Pomyślałam, że są to bardzo ładne i fascynujące przedmioty. Zapytałam więc rodziców, czy to może być moja kolekcja. Oni bardzo się ucieszyli, że chcę kontynuować rodzinną pasję.
Oczywiście na początku bardzo dużo mi pomagali, dzięki czemu udało mi się zgromadzić dużo ciekawych obiektów. Potem zbierałam już na własną rękę - kupowałam, wymieniałam się z innymi kolekcjonerami.
Jak duży jest Pani zbiór?
Dawno nie liczyłam swoich piór, więc dokładnie nie wiem. Myślę, że jest ich koło 600.
Jaki jest klucz tej kolekcji?
Mam dwie ulubione marki: Montblanc i Astorię. Historia obu marek łączy się zresztą ze sobą. Jeden z właścicieli Montblanc postanowił założyć własną firmę i tak powstała Astoria. Produkowała pióra z najwyższej półki, wykonywane przy pomocy technik jubilerskich. Sprzęty te mają świetne mechanizmy i do dzisiaj są sprawne.
Zbieram też wyjątkowej klasy wyroby firmy Waterman, od której zaczęła się cała historia wiecznych piór. Pewnego dnia agent ubezpieczeniowy Lewis Edson Waterman podpisywał umowę z klientem i zrobił kleksa. Klient się wycofał, a Waterman zdenerwował. Postanowił, że wymyśli pióro, które nie będzie sprawiało takich problemów. I tak powstało pióro ze zbiorniczkiem na atrament. Mam też na przykład pióra marki Parker i Sheaffer.
Czyli oprócz samych obiektów równie ważna jest dla Pani ich historia?
Chcę, żeby moja kolekcja przedstawiała przekrojowo historię piśmiennictwa. Mam na przykład wynalazki, które poprzedzały pióra. Czasem te przedmioty są dość kuriozalne, jak przyrząd do pisania zakładany na palec wskazujący. Przypomina większy naparstek zaopatrzony w nasadkę ze stalówkę i maleńki zbiorniczek na atrament.
Ciekawe jest też nawiązujące do kolumny doryckiej pióro Doric firmy Ever Sharp. Na stalówce ma specjalną nakładkę, którą można przesuwać do góry lub w dół, regulując w ten sposób grubość linii. To świetny wynalazek. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła nie mieć w swojej kolekcji takich rzeczy, może trochę dziwnych, ale skądinąd mających wiele uroku.
W swojej kolekcji ma Pani również inne przedmioty związane z pisaniem.
Tak, gromadzę także stare ołówki, pierwsze długopisy, które są bardzo ciekawymi przedmiotami, bo zazwyczaj były dwufunkcyjne: z jednej strony znajdował się albo długopis piszący w innym kolorze albo zapalniczka czy szminka. Mam kilka takich obiektów. Późniejsze długopisy mnie nie interesują. Zbieram też kałamarze, teki na listy oraz papiery listowe. Ogólnie interesuje mnie historia piśmiennictwa. Ale zbieram także plakaty.
Pióro wieczne Kawuska wraz z oryginalnym pudełkiem, model z lat 30. XX w. Stalówka nie jest w idealnym stanie, ale to nic. Najważniejsze, że jest oryginalna! |
Z którego pióra jest Pani szczególnie dumna?
Szczególny sentyment mam do pióra Shaeffer, które tuż przed maturą dostałam od wnuczki Stanisława Wyspiańskiego. Piórem pisał jej ojciec, syn słynnego artysty, także Stanisław, bohater wielu obrazów, m.in. "Śpiący Staś". Potem ja pisałam nim maturę.
A dużo ma Pani polskich piór? Jak w ogóle wyglądała rodzima produkcja w tym zakresie?
Najważniejszą polską firmą była Kawuska. Pióra z niej to prawdziwy rarytas. Reprezentują bardzo wysoki poziom, porównywalny do Montblanc. Wykonywano je bardzo solidnie, z wysokiej jakości materiałów, nawet te szkolne. Ja mam trzy Kawuski, przy czym jedną w oryginalnym pudełku, z instrukcją, co jest naprawdę rzadkie.
Niektórzy łączą z polską produkcją pióra Pelikana, który miał fabrykę w Gdańsku. Gdańsk nie był wówczas jednak polskim miastem. Istniała także częstochowska firma Omega.
Udało mi się skompletować interesujący zestaw jej piór w oryginalnym kartonowym opakowaniu. Niestety nie są one najlepszej jakości. Miejscami się odkształcają i kruszą. To były przeważnie pióra niższej klasy.
Czy pióra wieczne bywały fałszowane?
Wykonanie takiego falsyfikatu byłoby bardzo trudne, bo często nie ma już wielu dawniej stosowanych materiałów, takich jak bakelit czy celuloid. Zresztą byłoby to chyba mało opłacalne. Jest za to sporo piór będących swoistymi składakami, które mają na przykład korpus Montblanca, a że w jego środku nic nie było, zamontowano elementy z innego pióra wiecznego. Czasami dodawane są inne stalówki, spływaki, tłoczki, mechanizmy. Pióra także kopiowano.
Bardzo ciekawą kopią jest polski Skyline firmy Jubiler, idealnie odtwarzający pióro firmy Wahl-Eversharp. Udało mi się zdobić tę kopię z oryginalnym pudełkiem i instrukcją. Mało kto wie, że popularne w latach 80. pióra chińskie wykonywano na wzór świetnego modelu 51 Parkera.
Czy łatwo pozbywa się Pani obiektów ze swojej kolekcji?
Kolekcjonerowi jest ogromnie ciężko coś oddać. Każdy swoje pióro wieczne traktuje jak dziecko. Każde jest wypucowane, zna się każdy jego najdrobniejszy punkcik. Oczywiście wymieniam się z innymi kolekcjonerami, nie uznaję natomiast sprzedaży. Nawet jeżeli pozbywam się jakiegoś egzemplarza, to moje serce krwawi.
Podobny problem mam też z plakatami. Prowadzę antykwariat z plakatami i grafikami Grafiteria i również kolekcjonuję plakaty, dlatego przed rozpoczęciem działalności, musiałam sobie narzucić pewien reżim, co może zostać w mojej kolekcji, a co nie. I nie pozwalam sobie na odstępstwa od tej reguły, bo inaczej nic nie mogłabym sprzedać.
W jaki sposób - oprócz wymiany - pozyskuje Pani obiekty do swojej kolekcji?
W rozmaity. Na przykład kupuję je na giełdach staroci, ale niekiedy zdarza się również, że dostaję je w prezencie. Jeżeli ktoś wie, że jestem w stanie przywrócić dawny blask zdezelowanemu, zupełnie nieatrakcyjnemu pióru i zadbać o nie tak, żeby przetrwało jeszcze wiele lat, to po prostu mi je powierza.
W 2001 roku organizowałam III Ogólnopolską, a I Międzynarodową Wystawę Wiecznych Piór w Muzeum Historycznym w Krakowie, na której udało się pokazać interesujące zbiory kilku ważnych kolekcjonerów z Polski i z zagranicy.
Podczas wernisażu podeszła do mnie pewna starsza urocza kobieta i wyjęła z kieszeni grupy pęk piór, około 25, żebym je obejrzała, bo ona nie wie, co z nimi zrobić. Wyglądały fatalnie, ale mi zaświeciły się oczy. To były najwcześniejsze pióra wieczne, wszystkie pochodziły z przełomu XIX i XX wieku lub z początku XX wieku.
Zależało jej na tym, żeby trafiły w dobre ręce, więc mi je podarowała. Wróciłam wtedy do domu z wypiekami. Czyściłam te pióra specjalnymi pastami, oczywiście w niektórych trzeba było podreperować mechanizmy, pozakładać stalówki. Pióra te stanowią właściwie trzon mojej kolekcji, także ze względu na okoliczności ich pozyskania. Dla kolekcjonera ogromnie ważne jest zaufanie, którym ktoś go obdarza. To jest także motywacja do dalszego działania, potwierdzenie tego, że dobrze wypełniam swoją prywatną misję.
Jak patrzy się na Pani kolekcję, to może wydawać się ona bardzo ekskluzywna, ale z tego, co Pani mówi, wynika, że zbieranie piór nie musi być bardzo drogą pasją.
Czasem jeśli mówi się o kolekcjonowaniu piór, to często myśli się o współczesnych limitowanych edycjach. I na to są rzeczywiście potrzebne bardzo duże pieniądze. Ale jeśli chodzi o stare pióra, nie trzeba mieć specjalnie dużego budżetu. Wystarczy trochę poszperać. Na giełdach czy targach staroci można znaleźć prawdziwe perełki.
Pierwsze pióra wieczne nie były jakoś specjalnie atrakcyjne wizualne. Wykonywano je z czarnego ebonitu, czasami grawerowano. Dlatego przez wielu mogą być postrzegane jako coś zupełnie bezwartościowego. Stare, brzydkie, brudne, niepozorne pióro po wyczyszczeniu może okazać się bardzo ciekawym modelem. Trzeba mieć też dużo cierpliwości i trochę szczęścia, które w kolekcjonowaniu jest bardzo ważne.
A czy ma Pani jakieś współczesne pióra?
Właściwie kolekcjonuję tylko stare, ale mam także współczesne. To pióra Montblanc z kolekcji kobiecej, Grace Kelly i Ingrid Bergman. Firma wydaje serie poświęcone różnym znanym ludziom. Moje pochodzą z serii poświęconej wyjątkowym kobietom. Pierwsza była Greta Garbo, potem Marlena Dietrich, później Bergman i na końcu Kelly. Darzę te pióra ogromnym sentymentem, bo to prezenty od męża.
Magdalena Sosenko - absolwentka Historii Sztuki oraz Zarządzania w Kulturze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zbiera pióra wieczne i inne akcesoria związanie z piśmiennictwem. Jest także wielbicielką grafiki artystycznej i polskiej szkoły plakatu; prowadzi antykwariat internetowy z oryginalnymi grafikami i plakatami grafiteria.com.pl. |
O jakim obiekcie Pani marzy?
Jest kilka takich piór. Od zawsze marzyłam o piórze Eagle. To był prototyp pióra na naboje, bardzo krótko produkowany. Z tego względu, że pióra te miały szklany zbiorniczek, który był bardzo kruchy, niewiele z nich się zachowało. Mam nadzieję, że będę miała kiedyś to szczęście i uda mi się zdobyć taki egzemplarz.
Czy w Polce jest wielu kolekcjonerów piór?
Ciężko jest to określić, bo nie wszyscy są zrzeszeni w Polskim Klubie Kolekcjonerów i Miłośników Piór Wiecznych, nie wszyscy lubią się chwalić swoimi zbiorami. Wolą kolekcjonować do szuflady i zachwycać się swoimi zbiorami w własnych czterech kątach.
A Pani?
Ja należę do tych kolekcjonerów, którzy lubią dzielić się z innymi swoją wiedzą i udostępniać najciekawsze egzemplarze. Pokazywanie swoich zbiorów jest dla mnie jest istotne, bo stanowią przecież część kultury, część dziedzictwa.
Jeżeli kolekcjonerowi uda się w interesujący sposób uszeregować kolekcję, to jest to zaczątek jakiejś nowej historii. Nie znaczy to jednak, że nie lubię spędzać czasu w otoczeniu swojej kolekcji. To jest dla mnie przyjemny relaks, odskocznia od codziennego życia.