Kupno mieszkania w przedwojennej kamienicy w warszawskich Włochach, odmieniło życie Janusza. Przez nowych sąsiadów poznał Karinę, która wkrótce została jego żoną. Mieszkanie odnawiali więc już wspólnie. Teraz mieszka z nimi mała Basia. Dorasta w okolicy z klimatem przedwojennej Warszawy i - choć Włochy nie zasłynęły do tej pory jako dzielnica artystyczna - wśród obrazów. Ma bowiem tatę malarza.

Janusz twierdzi, że istnieją dwa sposoby na remont mieszkania. Taki, podczas którego się w nim mieszka i taki, gdzie steruje się pracami na odległość. On i Karina wybrali ten pierwszy sposób, który - wbrew pozorom - ma wiele zalet. Przede wszystkim jest się na bieżąco ze wszystkimi pracami i z ich efektami. Można ewentualnie zmienić zdanie, coś poprawić, zrobić po swojemu. Poza tym, jak wiadomo, "pańskie oko konia tuczy", więc prace idą po prostu lepiej. Janusz z żoną chcieli wszystkiego dopilnować sami, wiedzieli dokładnie, co i jak ma być zrobione. Poza tym Karina jest architektem, trudno więc, żeby nie było jej przy remoncie własnego mieszkania.

Sypialnia z antycznym łożem.   Stare meble w prostej aranżacji.
Nad łóżkiem w sypialni wisi malowana wersja kadru z filmu Kubricka.   Wszystkie stare meble wyglądają, jakby od nowości znajdowały się w tym budynku.

Oboje włożyli też sporo własnej pracy w to przedsięwzięcie. Przede wszystkim w odnawianie starych drzwi, okien, czy w reperację starych zamków. Nie chcieli zepsuć tego, co zastali, przedwojenny sznyt przypadł im do gustu. A że nie byli jedynymi lokatorami kamienicy odnawiającymi mieszkanie, zdobyli na przykład dwie pary drzwi łazienkowych, które sąsiedzi chcieli wyrzucić. Przydały się jako drzwi szaf w pokoju Basi. W całej kamienicy skrzydła drzwiowe były kiedyś takie same, a te do łazienek są sporo niższe od pozostałych. Widziałam je i muszę powiedzieć, że po renowacji zrobionej przez Janusza cała stolarka wygląda jak wykonana na zamówienie - i to w ekskluzywnym zakładzie.

W skonstruowaniu łóżeczka Basi pomógł fachowiec. Krótsze boki przyjechały… ze Śląska. Reszta została zaprojektowana przez rodziców i dorobiona przez stolarza. Janusz uważa, że zrobił to tak dobrze, że całość wygląda jak z plastiku. Sporo sprzętów, m.in. lampę stojącą w salonie, przywieźli z komisu meblowego w Katowicach. Trudno się tego domyślić, gdyż wszystkie stare meble wyglądają, jakby od nowości znajdowały się w tym budynku.

Jednak to mieszkanie, to przede wszystkim obrazy. Wszystkie namalowane przez Janusza. Można się tu godzinami przechadzać jak po galerii sztuki współczesnej, a jeżeli jeszcze ma się to szczęście, że przewodnikiem jest sam autor -  wizyta tutaj staje się przygodą.

Łazienka w stylu retro.   Kącik jadalny w salonie.
W łazience natomiast jest wygodna kabina prysznicowa, z drewnianą podłogą.   Widok z salonu na pokój córki - prawdziwą galerię obrazów.

Janusz Gałuszka jest artystą nowoczesnym, dynamicznym, inspiruje się współczesną kulturą, popkulturą, cywilizacją. Próbuje pokazać na obrazach otoczenie, w którym żyje współczesny człowiek, dlatego można w nich odnaleźć miejsca tak zwyczajne jak dworzec, czy… salon Mercedesa. Atmosfera, którą emanują płótna, jest jednak trochę nierealna, nostalgiczna, trochę jak ze snu. Przeprowadzka sąsiadów zainspirowała go do namalowania serii obrazów ukazujących samoloty, ludzi w drodze, ale i tych tęskniących, czy tylko obserwujących z daleka.

Janusz maluje kadry z ulubionych filmów, jak ten na obrazie wiszącym nad łóżkiem w sypialni, i martwą naturę - nie tylko owoce, ale i przedmioty codziennego użytku, kosmetyki, również te będące już ikonami, jak flakony perfum Chanel. Nad łóżkiem Basi, w centralnym punkcie domowej ekspozycji wisi płótno ukazujące okładkę miesięcznika Harper’s Bazaar z kwietnia 1965 roku. Zdjęcie, które na tę okładkę zrobił Richard Avedon, stało się jednym z symboli lat 60. Januszowi jednak kojarzy się z dybami, w jakie moda zamyka współczesne kobiety. Obok - portret Witkacego. - To mój ojciec -  mówi Janusz. - No prawie. Ja nie mam takich czerwonych oczu - dodaje po chwili namysłu.

W kamienicy jest jedenaście mieszkań. Lokatorzy, korzystając z tego, że do budynku należy spory zaciszny ogród, urządzili w nim prawdziwe letnie kino. Gdy tylko pogoda na to pozwala, spędzają razem czas, oglądając kultowe filmy. Za sprawą nowych, fantastycznych mieszkańców Włochy odzyskują powoli coś z przedwojennej podmiejskiej atmosfery, gdzie sąsiedzi się znają, spotykają na spacerach nad tutejszym jeziorkiem i żyją wolniej niż ludzie kilka kilometrów dalej, w centrum miasta. A włochowskie zakątki również znajdują się już na obrazach Janusza Gałuszki.