Właściciele tego przestronnego domu w okolicach Poznania mieli bardzo dużo pomysłów na jego urządzenie. - Podoba nam się tyle rzeczy o różnych stylistykach! Zależało nam, żeby to wszystko połączyć, ale w sposób nieprzypadkowy i subtelny.
Potrzebowaliśmy jednak pomocy, żeby się w tym wszystkim nie pogubić - opowiada Maria, która wraz z mężem Arturem i dwójką dzieci znalazła tu swoją rodzinną przystań. - Zresztą także gotowy projekt domu, który wybraliśmy, wymagał kilku niezbędnych przeróbek, jak choćby zmiana rozkładu ścian czy elektryki. Projektant był więc potrzebny od pierwszej chwili.
Annę Matuszewską-Janik, prowadzącą poznańską pracownię Kreacja Przestrzeni, gospodarze namierzyli przez Internet. I szybko się okazało, że wybór był trafny. Bo dzięki Ani mglista wizja Marii i Artura szybko zaczęła nabierać wyrazistych kształtów. Po pierwsze jednak trzeba było określić podstawowe założenia koncepcyjne. - Chcieliśmy mieć ponadczasowo modny dom, który przetrzyma zmienne trendy. No i bez koloru beżowego, którego nie znoszę - mówi Maria.
Oboje z Arturem postawili też na nowoczesność i prostotę, ale nie zimną i bezosobową. Zgodnie z początkowymi deklaracjami, nie interesowała ich jednoznaczność i zakotwiczenie tylko w jednej, dominującej estetyce. Oboje lubią wnętrza utrzymane w duchu francuskim, z pięknymi, postarzanymi przecieranymi meblami z litego drewna, ale ciągnie ich również w stronę oszczędnego stylu ekologicznego, gdzie tak ważną rolę odgrywają naturalne materiały, takie jak drewno czy kamień, których surowe piękno celowo się podkreśla.
Ostatecznie oba te upodobania udało się pogodzić pod wspólnym dachem. Udało się coś jeszcze: funkcjonalność wnętrz idzie tu w parze z ich urodą. - A na początku długo się zastanawialiśmy, czy dom ma być praktyczny, czy po prostu ładny... - dodaje żartobliwie Maria.
Duże okna - jeden z niewątpliwych atutów salonu - sprawiają, że we wnętrzu zawsze jest dużo światła. W ich rytm wpisuje się ogromne lustro w prostej ramie, które nie tylko dodatkowo rozjaśnia, ale też powiększa optycznie pomieszczenie. Pod oknami, naprzeciwko kominka, znalazło się miejsce na wygodną ławkę wykonaną na zamówienie z białego MDF-u.
Strefa dzienna. Przy surowym drewnianym stole można usiąść na nowoczesnych dębowych krzesłach projektu Iwony Kosickiej lub prosteja ławce, na której w razie potrzeby, zmieści się nawet pięć osób. | Wielkie okna - jeden z niewątpliwych atutów salonu - sprawiają, że we wnętrzu zawsze jest dużo światła. W ich rytm wpisuje się ogromne lustro, które nie tylko dodatkowo rozjaśnia, ale też powiększa optycznie pomieszczenie. |
Pierwszy poziom tradycyjnie przeznaczono na wspólną przestrzeń dla wszystkich domowników, na piętrze zaś znajdują się pokoje i łazienka dzieci oraz sypialnia państwa domu, z przylegającą do niej łazienką. Wnętrza parteru są przestronne, jasne, praktycznie niepodzielone, a efekt rozległej przestrzeni dodatkowo podbija podłoga z desek bielonego dębu. Ścianki częściowo odgradzają hol od kuchni i jadalni, które z kolei są otwarte na ulokowany najbardziej w głębi salon.
Pomiędzy jadalnią a salonem wyrasta biała bryła - to słup konstrukcyjny, który sprytnie udało się zamaskować. Jednocześnie ten jasny kubik zyskał niezwykle użyteczną funkcję, a właściwie - cały szereg funkcji. Od strony jadalni za mlecznym szkłem wygospodarowano w nim schowki na zastawę i szkło.
Kuchnia. Czarny blat i ścianki wyspy kuchennej stanowią wyraźny kontrast z resztą parteru. Takie właśnie było założenie: zabudowa kuchenna wykończona modyfikowanym fornirem dębowym miała przełamywać wszechobecną tutaj jasną kolorystykę. W tym celu dodano jeszcze jeden czarny element - czarną ławkę, ustawioną po jednej stronie jasnego stołu w sąsiadującej z kuchnią jadalni. | Podłogę w holu wyłożono granitowymi płytkami (jak na ścieżki i chodniki), aby zatrzeć granicę między dworem a wnętrzem. Lampa wisząca jest sygnowana przez Kafti Design. |
Od strony holu powstałą wnękę wyklejono lustrem i ustawiono w niej podłużny tapicerowany puf, który dzięki lustrzanej iluzji wydaje się być dwa razy szerszy niż jest w rzeczywistości. Od strony salonu w kubiku znalazło się miejsce na kącik telewizyjny, zaś od strony schodów na piętro ulokowano w nim szafy.
O wyglądzie kuchni Maria i Artur zdecydowali dopiero po długich namysłach. - Początkowo widzieliśmy ją raczej w bieli - opowiadają. - Ostatecznie stanęło na czerni. Uznaliśmy, że czarne elementy będą świetnie przełamywać jasną kolorystykę wnętrz - tłumaczą.
Prostą zabudowę kuchenną wykonano z modyfikowanego forniru dębowego. Jednocześnie czarna kuchnia nawiązuje do znajdującego się na przeciwległym biegunie kominka, również potraktowanego tą samą mroczną barwą. Łącznikiem między kuchnią a częścią wypoczynkową jest jadalnia, której dominantę stanowi solidny stół - prawdziwe dzieło sztuki ebenistycznej. Sporządzono go z litego drewna dębowego, które najpierw przetarto czarną bejcą, a na końcu pomalowano na biało - stąd charakterystyczny postarzany wygląd. Toczone nogi mebla nawiązują do tak lubianego przez gospodarzy stylu francuskiego, a dodatkowo mają oryginalne pęknięcia, które nadają mu nieco zadziorny, spartański charakter - właściwy dla eko designu.
Decyzja o zakupie stołu zapadła błyskawicznie i od tej pory ten niebanalny, jedyny w swoim rodzaju mebel wzbudza nieustanny zachwyt domowników. Zestawiono go z kanciastymi, dębowymi krzesłami (zdradzającymi japońskie inklinacje) projektu Iwony Kosickiej.
Pomysł, na który wpadła projektantka, zachwycił właścicieli. - Darzyliśmy jej wybory tak dużym zaufaniem, że zdecydowaliśmy się zamówić krzesła tylko na podstawie zdjęć zamieszczonych w Internecie. Bez oglądania ich na żywo! Żeby jednak nie było zbyt oczywiście, u szczytu stołu ustawiono tapicerowany aksamitem fotel o francuskiej proweniencji, po drugiej stronie zaś zrobioną na zamówienie prostą drewnianą ławę.
- Zależało nam na tym, żeby jadalnia stanowiła centrum domu, żeby było to miejsce, w którym koncentruje się życie. Nie przepadam za tapicerowanymi krzesłami, więc takie nie wchodziły w grę. Mamy małe dzieci, dużą rodzinę i nie lubimy mebli-kompletów, stąd pomysł na drewnianą ławę. A fotel jest zawsze zarezerwowany dla najstarszej osoby. W czasie jednej z uroczystości siedział na nim mój 103-letni dziadek! - opowiada pani domu.
W salonie przykuwa uwagę minimalistyczny kominek projektu Ani. Nim została wypracowana jego ostateczna koncepcja, padały różne pomysły. Jeden zakładał pokrycie kominka betonem, inny - obłożenie go starymi deskami...
Zwyciężyła wersja najprostsza: ścianę wokół kominka pomalowano matową czarną farbą. Projektantka zaproponowała dla niego sąsiedztwo: stolik kawowy z postarzanego drewna mango. Początkowo nie wzbudził zachwytu gospodarzy. Więcej - bardzo im się nie podobał. Po raz kolejny jednak postanowili zdać się na wiedzę Ani. Stolik kolonialny trafił więc do salonu i wtedy całkowicie zmienili zdanie: jednak pasował jak ulał! - Po prostu trzeba słuchać fachowca! - kwituje z uśmiechem Maria.