Malarka i projektantka wnętrz Dąbrówka Potowska zawsze lubiła styl lat 60. i 70.
- Z bardzo wczesnego dzieciństwa trochę pamiętam meble z mojego rodzinnego domu w Poznaniu, ale dopiero niedawno wpadłam na pomysł, żeby spróbować odtworzyć ten klimat. Niestety nijak się on miał do wystroju mojego dwupoziomowego mieszkania. To był pierwszy powód do liftingu wnętrz w stylu vintage.
Drugim był fotel z cedru. Kilka lat temu państwo Potowscy mieli showroom Focus On z nietuzinkowymi meblami. Dąbrówka wypatrywała ciekawostki na targach w Mediolanie i sprowadzała do Polski. Gdy przyszedł kryzys, sklep zamknęli, a ulubiony fotel i stolik kawowy firmy Riva 1920 z litego, surowego drewna cedrowego wylądowały w szafie, bo nigdzie nie pasowały. Uparłam się na nie, więc musiałam sprawić, żeby to dom pasował do nich.
Trzeci powód zmian to schody: ciężkie, betonowe ze stalową barierką. - Były koszmarne, nie mogłam dłużej na nie patrzeć! Uznałam, że takie dojrzałe trzy powody do zmiany aranżacji wnętrz to akurat tyle, ile trzeba, żeby przystąpić do działania.
Pierwsze pod młot poszły oczywiście toporne schody. Na ich miejscu pojawiły się trochę węższe, lekkie, dębowe, w ogóle bez barierki. Jako tło dostały ceglaną, białą ścianę.
Ale nie dość na tym. Wyrzucono także ścianę dzielącą kuchnię od holu. No może nie całą - zniknęła tylko jej górna część. Dolna stanowi plecy kuchennego półwyspu z granitowym blatem. W ten sposób powstało idealne miejsce do twórczych działań w kuchni. Bo tak się składa, że oboje gospodarze uwielbiają gotować. Tutaj kroją i siekają ingrediencje, a potem nadają gotowym potrawom ostatni szlif tuż przed podaniem na stół. I tak na przykład pyszna pasta zostanie ozdobiona listkami bazylii i czarnymi oliwkami - bo włoskie klimaty Dąbrówka ceni zarówno w designie, jak i na talerzu.
Chyba jeszcze bliższy jej jest styl skandynawski. Stąd prosty wystrój kuchni, białe ściany i dębowa podłoga w salonie. Świetnie pasuje tu szary narożnik i czarny dywan, ażurowy, przypominający prostą wycinankę z papieru. A pod schodami crème de la crème - szwedzka komódka z początku lat 60. kupiona na Allegro.
Niemieckie krzesła z tego samego okresu Dąbrówka także wypatrzyła w sieci. Musiała tylko przemalować im nóżki i dać nowe pokrycia. Wybrała kolor słoneczny, żółty, bo taki właśnie ostatnio pojawił się na jej obrazach. Oleje i akwarele w jasnych barwach, pełne lekko rozmytych, tajemniczych postaci nadają ton całemu wnętrzu. - Kiedyś malowałam strasznie mrocznie - wspomina Dąbrówka - tematem mojej pracy magisterskiej była śmierć w sztuce. Później złagodniałam.
To był długi proces, powoli czarne myśli zaczęły mnie opuszczać, a na ich miejsce pojawiało coraz więcej światła... A wracając do wnętrza: właściwie powstawało ono trochę jak obraz, intuicyjnie. Po prostu właśnie tak mi się podobało i już. Inspiracją były te cudne meble, które pozostały nam po zamknięciu showroomu. Od początku wiedziałam, po prostu czułam, gdzie będzie ich miejsce.
Poza fotelem i stolikiem, Dąbrówka nie umiała zrezygnować z czerwonego zegara z włóczki firmy Diamantini & Dominiconi. I właśnie pod ten zegar własnoręcznie wydziergała włóczkowe poduchy na sofę. Wcześniej nigdy nie robiła na drutach, ale pod okiem mamy, mistrzyni ręcznych robótek, dryg złapała dosłownie w kilka sekund. Pod kolor dobrała jeszcze kilka poduszek z Chillout Studio Joanny Bylickiej i parę z IKEA.
W sypialni wylądowało łoże z włoskiej firmy Zana. Tapeta w trójkąty, nawiązuje w stylu do lat 60. i idealnie pasuje do komódki pod schodami. Za to lustro w holu swymi korzeniami sięga jeszcze wcześniej, bo aż do XIX wieku. Wprawdzie zrobił je znaleziony w Internecie stolarz z Podlasia, ale drewno, z którego wykonał ramę, pochodzi z rozebranej stuletniej kresowej stodoły. I tak powstał sprzęt z duszą, stary i nowy zarazem. Idealnie pasujący do mieszkania, w którym króluje styl vintage.