Niezwykłe wrażenia sprawia już sam hol. Przed nami pojawia się wielkie czarno-białe zdjęcie kobiety z parasolem skaczącej przez kałużę. To słynna modelka Carmen dell’Orefice (dziś 86-letnia i wciąż pracująca na wybiegach), uchwycona przez Richarda Avedona w 1967 roku. Kultowe zdjęcie jest esencją wdzięku i lekkości. Tutaj postać powiększona została do rozmiarów niemal naturalnych i na pierwszy rzut oka wygląda, jakby przeskakiwała z pokoju do pokoju. Tak oryginalnie wymyślona fototapeta nie dość, że maskuje sekretne drzwi do sypialni, to jeszcze dzięki obudowaniu lustrami wygląda jak oprawiony obraz. Optycznie przedłuża hol. Tak powstaje złudzenie, jakby ciągnął się on jeszcze za obrazem. Ten efektowny zabieg daje pojęcie, jaką wagę przywiązuje się tutaj do detalu. Wszystko po to, by wydobyć z przestrzeni jej największe zalety. A tych w ponadstuletniej warszawskiej kamienicy było niemało. 120 metrów kwadratowych należy do Agnieszki Komorowskiej, która zaprojektowała wnętrze do spółki z Katarzyną Kiełek.
Jednym z pierwszych odkryć architektek w tej przestrzeni był sklepiony kolebkowo sufit nad częścią mieszkania przeznaczoną niegdyś dla służby. Agnieszka postanowiła go odrestaurować, pozostawiając cegły nieotynkowane. Pozostała część mieszkania, o płaskim stropie, miała zostać pokryta sztukateriami. Dla wzmocnienia kontrastu projektantki całkowicie otworzyły przestrzeń między kuchnią i salonem. To wymagało konstruktorskiego wyczynu - zamontowania dodatkowej kilkumetrowej belki stropowej. Agnieszka lubi klimaty postindustrialne, materiały takie jak beton i stal, zwykle też projektuje stricte nowocześnie. Tu musiała zmierzyć się ze stylowym wnętrzem. Plusem było to, że tworzyła dla siebie. - To niesłychany komfort. Nie trzeba się do nikogo dostosowywać, wypracowywać kompromisów, jedynym ogranicznikiem jest budżet - mówi architektka.
Agnieszka wreszcie mogła pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa i spełnić kilka skrytych marzeń. Jednym z nich był dywan Eden Queen marki Moooi, którego deseń jest wzięty wprost z barokowego obrazu Jana van Huysum - holenderskiego XVIII-wiecznego malarza, który zasłynął ze zjawiskowych martwych natur, przedstawiających głównie kwiaty. Okrągły, kwiecisty kobierzec energetyzuje stylowe wnętrze. Pasuje zarówno do wypełniających ściany i sufit gipsowych sztukaterii, jak i - dzięki żywej kolorystyce - fragmentów nieotynkowanego muru i sklepienia. Wzmacnia loftową nutę apartamentu. Elegancji z kolei dodają elementy, które do złudzenia przypominają marmur. Tymczasem w rzeczywistości są to spieki kwarcowe - materiał nowoczesny, naturalny, powstający przez wypieczenie w piecu mieszanki pyłów skalnych. Są niezwykle odporne na ciepło, plamy, a do tego można z nich formować płyty znacznie cieńsze niż z marmuru. Nie obciążają zatem tak bardzo stropów, co w przypadku tego mieszkania miało duże znaczenie, bo stropy są tu bardzo stare i w przeważającej części drewniane.
Sypialnia połączona z łazienką. Głowica prysznicowa marki Zucchetti wygląda jak reflektor. Tafle szkła ze strefy prysznica i profile do kabiny można znaleźć na www.manufakturastali.com. |
Elementy różnych stylów stapiają się tutaj w harmonijny sposób. Dekoracje mają charakter linearny. Sztukaterie nie są zbyt mięsiste, delikatne profile obramień ozdabiają też zabudowę kuchenną, ale dyskretnie, asymetrycznie, tylko na trzech frontach. Dobrze komponują się z akcentami czerni, niemal wrysowanymi w przestrzeń w postaci długich kabli lamp, żyrandoli przypominających geometryczne struktury, prowadnic na reflektory czy ażurowego regału. Czarna kreska znajduje kontynuację w sypialni i łazience w konstrukcji kabiny prysznicowej, obramieniu luster, a nawet armaturze prysznicowej, która kształtem przypomina lampę. „Masz reflektor pod prysznicem?” dziwią się znajomi Agnieszki, kiedy widzą jej łazienkę pierwszy raz.
Wanna i strefa prysznicowa znajdują się w sypialni. - Z jednej strony to była konieczność, bo w domu istniał tylko jeden pion wodny, a ja koniecznie chciałam mieć dodatkową łazienkę dla gości. Przenoszenie tej mojej w inne miejsce wymagałoby karkołomnych przeróbek. Po drugie, po prostu nie lubię brać kąpieli z widokiem na… WC - mówi właścicielka. Mycie bardziej relaksuje, kiedy ma się piękną przestrzeń dookoła.