Oczyszczacz Dyson Pure Cool TP04: Miła niespodzianka po wyjęciu z opakowania...
Podobnie jak większość ludzi nie znoszę czytać instrukcji obsługi. Przebijanie się przez grube książeczki wypełnione skomplikowanymi procedurami i napisane małymi literkami to po prostu nie dla mnie. Miłym zaskoczeniem więc było to, że zarówno konstrukcja, jak i działanie oczyszczacza Dysona jest wyjątkowo intuicyjne.
Po otwarciu opakowania od razu wiedziałem, że dwie półobręcze o ażurowej strukturze powinny trafić na dolą część urządzenia i są z jednej strony filtrami, a z drugiej ozdobą bazy oczyszczacza. Ich zamontowanie zajęło mi dosłownie 10 sekund. Podłączyłem urządzenie do prądu, nacisnąłem start - i wszystko zaczęło działać bez zarzutu.
Poczułem pierwszy powiew naprawdę czystego powietrza. Warto dodać, że wszystkie funkcje dostępne są dzięki niewielkich rozmiarów pilotowi, który jest mistrzostwem prostoty i intuicyjności. Osiem przycisków zostało opatrzonych prostymi symbolami. Dla każdego będą jasne i nie wymagają specjalnego tłumaczenia. Można dzięki nim dokonać pełnej personalizacji urządzenia, sprawdzając konkrety takich ustawień na niewielkich rozmiarów wyświetlaczu.
Oczyszczacz Dyson Pure Cool TP04 - jak to dokładnie działa?
Szczerze mówiąc - wcale to nie jest dla mnie ważne. Ufam, że gdy firma taka jak Dyson twierdzi, że „Pure Cool TP04 automatycznie wykrywa zawieszone w powietrzu cząsteczki i gazy takie jak PM2,5, PM 10, LOZ i NO2” - to cokolwiek to wszystko znaczy, nie kłamie. Jako użytkownika najbardziej przekonuje mnie fakt, że Dyson naprawdę usuwa zanieczyszczenia w czasie rzeczywistym. Widać to na wyświetlaczu. Gdy urządzenie działa, cały czas utrzymuje się na wyświetlaczu zielona linia.
Gdy tylko na otwierałem okno, by przewietrzyć wnętrza, a warszawskie powietrze (ale na pewno dotyczy to wszystkich miast w Polsce) wpadało do środka, natychmiast linia z zielonej stawała się żółta (co oznacza stan podwyższonej obecności szkodliwych czynników). Wystarczyło więc tylko zamknąć okno i dać chwilę Dysonowi, by wszystko wróciło do zdrowej, zielonej opcji. O czym większość z nas nie wie, nawet jedna zapalona świeczka (choćby i taka ekologiczna, sojowa) powoduje znaczne podwyższenie zanieczyszczenia w powietrzu.
Jeśli więc jak ja lubicie romantyczne światło świec, oczyszczacz Dysona przyda się idealnie do zneutralizowania szkodliwych substancji unoszących się z zapalonego knota. Dla mnie najprzyjemniej było, gdy ustawiałem Pure Cool TP04 na drugi lub trzeci poziom mocy, wtedy bowiem urządzenie działało sobie cichutko w tle, nie rozpraszając mojej uwagi, oraz na obroty na 1800, dzięki czemu zataczało półkole.
Dla tych, którzy lubią sterować urządzeniami z poziomu telefonu komórkowego, dostępna jest oczywiście specjalna aplikacja. Dzięki niej wychodząc z pracy, można włączyć urządzenie w domu, ustawić potrzebne parametry urządzenia i cieszyć się, że zaraz po wejściu będziemy mogli cieszyć się czystym i zdrowym powietrzem. Wierzcie mi, że powrót z firmy przez zanieczyszczaną Warszawę z myślą, że w domu czeka na mnie haust najczystszego powietrza, to bardzo przyjemna perspektywa.
Czy warto kupić sobie oczyszczacz Dysona?
Oczywiście, czy Pure Cool TP04 rzeczywiście działa tak jak producent twierdzi, to według mnie kwestia zaufania. Zresztą odnosi się to do każdego innego oczyszczacza dowolnej firmy. Musiałbym mieć bowiem w domu niezależny sprzęt do badania poziomu zanieczyszczenia, a tego nikt z nas nie posiada. Wszystko jednak wskazuje na to, że Dyson działa znakomicie, a świeże powietrze, którego dostarcza, to nie tylko kwestia moich przekonań.
Co więcej, to jedno z tych urządzeń, które zdobi dom. Muszę przyznać, że przyjemnie było usłyszeć od moich gości: „Wow, ale to piękne!”, „Co to za rzeźba?” itp. Przyznać bowiem trzeba, że design tego oczyszczacza zachwyca szlachetną prostotą. Jego subtelne, obłe linie są naprawdę przyjemne dla oka. A kiedy przypomnimy sobie do tego, że Dyson Pure Cool TP04 dba o nasze płuca, to wypada się tylko cieszyć, że zdecydowaliśmy się na jego zakup.