Piszę o designie recyclingowym, pokazuję jego przykłady, ale większość z nich to rzeczy, które powstały poza naszym krajem, głównie na zachodzie. Na zachodzie wszystko jest lepsze, więc i śmieci - powiecie - też.
Idzie człowiek na wysypisko pod Paryżem albo na garażową wyprzedaż w amerykańskim miasteczku i same wpadają mu w ręce skarby, które nawet bez designerskiego liftingu można wstawić prosto do salonu. A u nas?
U nas też można, a do rzeczy z odzysku mamy nie tylko równie łatwy dostęp jak tam, ale przy tym te rzeczy kreatywnym potencjałem oraz atrakcyjnością w niczym nie ustępują zachodnim! Postanowiłem udowodnić to sobie, wam oraz znajomym, zakasałem rękawy i zabrałem się do pracy.
W warszawskim Forcie Mokotów powstawał właśnie nowy ośrodek - szkoła jogi, salon fitness, SPA, miejsce warsztatów, coachingu i kultury. Jego wnętrze miało być unikatowe, ciekawe i niedrogie w realizacji. Lokal przy tym nazywa się Uzdrowisko (www.uzdrowiskomokotow.pl) - trudno chyba o lepszą nazwę dla kogoś, kto chciałby zaprojektować przestrzeń przy użyciu rzeczy z recyclingu.
Największymi wyzwaniami były: barierka wokół antresoli przy sali do ćwiczeń, oświetlenie samej sali, holu i recepcji oraz szatnie dla gości - przede wszystkim męska, bo zanim zacząłem o niej myśleć, środki finansowe, przeznaczone na urządzenie Uzdrowiska niemal się wyczerpały. Najszybciej pojawił się pomysł na zrobienie barierki, do której użyłem fragmentów starego metalowego łóżka oraz części podstaw od dawnych maszyn do szycia. Odlane z żeliwa, mocne, a przy tym wyjątkowo dekoracyjne gwarantowały ciekawy efekt zarówno estetyczny, jak i praktyczny, bo solidnie poskręcane są absolutnie nie do ruszenia.
W sali do ćwiczeń potrzebne było nastrojowe oświetlenie boczne, niezbędne podczas ćwiczeń jogi i zajęć relaksacyjnych. Ponieważ klimat wystroju ośrodka nawiązuje nieco do wystroju międzywojennych przestrzeni publicznych, a sam lokal ma loftowy charakter, zaprojektowałem i zrobiłem cztery ogromne kinkiety formą odwołujące się do lamp popularnych w latach trzydziestych minionego wieku, którymi oświetlano dworce czy restauracje. Zrobione są ze zużytych jarzeniówek, które od góry i od dołu zamykają przepiłowane na pół... deski do krojenia otoczone stalową listwą.
Pod każdym, prosto do ściany, przymocowane są po trzy oprawki z żarówkami. Pomysł na kinkiety do recepcji pojawił się zupełnie niespodziewanie, gdy na jednej z internetowych aukcji natknąłem się na dwie przedwojenne emaliowane brytfanki. Kosztowały grosze, a przewiercenie w nich otworów, zamontowanie oprawek do żarówek i okablowanie zajęło mi około dwudziestu minut. Wreszcie szatnia – miała być męska, zabawna i kolorowa.
Najprostsze do zrobienia były ławki - wykorzystałem do nich pozostałe po remoncie kawałki płyt OSB, które obiłem kolorowym skajem i umieściłem na tanich metalowych nogach z hipermarketu budowlanego. Większym wyzwaniem były wieszaki, ale przypadkowo trafiłem na zbiór starych emaliowanych tabliczek z numerami ze słupów wysokiego napięcia. Przykręciłem je do ściany i dodałem zwykłe haki do wieszania szafek kuchennych.
Ponieważ potrzebna była jeszcze jakaś "męska" dekoracja, a z powierzonych funduszy pozostało mi zaledwie dziesięć złotych, wybrałem się do taniej odzieży, gdzie za połowę posiadanej kwoty kupiłem poszewkę na kołdrę z kolorowym komiksowym nadrukiem i rozpiąłem ją na ścianie.
Ostatnim projektem, wciąż jeszcze realizowanym, jest potężny żyrandol z kolorowych, emaliowanych czajników wyszperanych na internetowych aukcjach i bazarach. W Uzdrowisku stanęło też kilka "uzdrowionych" i przerobionych sprzętów: stara, kalwaryjska komoda wyposażona w nowe uchwyty i metalowe płozy; stolik przerobiony z metalowego grzejnika.
W pokoju do masażu natomiast w charakterze szafki do umywalki zafunkcjonowała nadstawka od kredensu, którą jakiś czas temu znalazłem z przyjacielem na… śmietniku jednego z warszawskich podwórek.
Czyli można - efekt częściowo widać na zdjęciach. Jeśli natomiast chcielibyście przekonać się osobiście, jak recyclingowy design sprawdza się w praktyce, zapraszam do Uzdrowiska.