Jej projekt Rezydencji pod Dębami nagrodzono jednym z najbardziej prestiżowych wyróżnień w świecie projektowania wnętrz - pięcioma gwiazdkami Best Interior Design w konkursie European Property Awards 2013. Oglądając wnętrze tej podmiejskiej rezydencji, nie mamy wątpliwości, że urzekła jurorów niezwykłym bogactwem i finezją rzeźbiarskich detali. To specjalność Dominiki Rostockiej - architektki, projektantki i konserwatorki zabytków.
Rezydencja pod Dębami - widok na jadalnię. |
Czy praca nad nagrodzonym projektem Rezydencji pod Dębami była w jakiś sposób szczególna?
Dominika Rostocka: To od początku był wyjątkowy projekt - piękny, klasyczny dom w lesie, dla kogoś, kto pragnie kontaktu z zielenią, naturą. Stąd pomysł na motywy roślinne. Spośród wielu faworytów zwyciężył dąb. Dla mnie była to specyficzna realizacja, bo klient zaufał mi w stu procentach. Z początku miało być znacznie skromniej, ale kiedy zaczęłam projektować dekory, zrobiłam szkice, modele, pierwsze pomysły tak się spodobały, że klient dał mi wolną rękę. I wyszło super.
Każde wnętrze, które projektuję, jest inne, unikatowe. Po skończonej realizacji modele zostają u właściciela, nie zostaną więc nigdy wykorzystane ponownie do innej realizacji. Lubię eksperymentować, robić plastyczne ozdoby. To moja pasja, bawię się tym.
W Pani projektach style historyczne widać nawet w nowoczesnych wnętrzach.
Urodziłam się z potrzebą klasyki. Brakuje mi takich rezydencji, jakie były w dawnych czasach. Jednak nawet klasyczne wnętrza nie są takie w stu procentach. Dostosowuję je do potrzeb i gustów współczesnych ludzi. Swobodnie poruszam się między stylami. Rozumiem i bez problemu projektuję wnętrza klasyczne, jak i wnętrza nowoczesne. Jestem jak lekarz o wielu specjalnościach, wyspecjalizowałam się w różnych kierunkach.
Projektuje Pani wnętrza bardzo ekskluzywne. Jak ten piękny, idealny świat ma się do prozy życia? Czegoś Pani brakuje?
Rzeźbiarski detal w apartamentowcu, projekt Dominika Rostocka |
Przede wszystkim realnego podejścia do kosztów inwestycji. Ludzie bazują na tym, co widzą w sklepach, i nie zdają sobie sprawy, że jeśli coś ma być indywidualnie zaprojektowane i wykonane, to nie może mieć ceny masowo produkowanych przedmiotów. To jak garnitur kupiony za dwieście złotych w sklepie, a uszyty na miarę za dwa albo i dwadzieścia tysięcy. Różnica jest kolosalna - tam chińska masowa produkcja, tu unikat stworzony z myślą o konkretnym człowieku. Do realizacji takich projektów potrzebni są też odpowiednio wykwalifikowani wykonawcy.
Brakuje mi u niektórych inwestorów zrozumienia, że te rzeczy są indywidualne, specjalne, wyjątkowe... Na szczęście są pasjonaci, którzy zapłacą więcej, bo rozumieją, że mają coś jedynego w swoim rodzaju.
Jakie nowe trendy we wnętrzarstwie Pani obserwuje? Które się Pani najbardziej podobają?
Bardzo silne są teraz wpływy Bliskiego Wschodu, dużo nowego przychodzi z Rosji i krajów arabskich. Plastikowy glamour, kolory, przepych... W Europie wciąż jeszcze króluje geometria i to, co przychodzi ze Wschodu zupełnie nie mieści się nam w głowach. A tymczasem Chińczycy, Arabowie tworzą rzeczy bajkowe i z niespotykanym rozmachem. Powraca się do złoceń, barokowego stylu, jest kolorowo i dekoracyjnie, wręcz pałacowo.
Modna jest indywidualność, rzeczy robione na zamówienie, indywidualne projekty. Na zachodzie królują wnętrza średniej klasy czyli styl vintage, lofty, industrializm... w modzie są stare tynki, rdza, przetarte tkaniny. Dla kontrastu wnętrza z najwyższej półki, jak nigdy przedtem, eksponują materiały najlepszej jakości. W modzie są tapicerowane i fornirowane ściany, indywidualne lampy, kamień naturalny, tapety i najwyższej jakości tkaniny.
Powstała wyraźna granica między wnętrzami modnymi, komercyjnymi, a indywidualnymi i osobistymi. Do tak zwanych wnętrz katalogowych tworzy się rzeźby, malarstwo, unikalne meble. To od zawsze istniało na świecie, a teraz jest coraz więcej takich realizacji również w Polsce - to cieszy, bo wnętrza na rodzimym gruncie są na bardzo wysokim poziomie.
rozmawiała: Agata Fijołek
zdjęcia: archiwum projektantki