Ciepły, przytulny, pełen wspomnień - taki jest dom Stone'ów w filmie "Rodzinny dom wariatów". Urządzony w tradycyjnym amerykańskim stylu, swym nieodpartym urokiem wprowadza swych domowników i widzów przed telewizorami w świąteczny nastrój.
Święta Bożego Narodzenia to czas rodzinnych spotkań. Jednak im większa rodzina, tym większe prawdopodobieństwo konfliktów i zaskakujących zwrotów akcji, tak jak w filmie "Rodzinny dom wariatów" (2005). Tam pięcioro dorosłych dzieci przyjeżdża na święta do rodziców, do domu, w którym się wychowali. Everett (Dermot Mulroney) przybywa z nową narzeczoną Meredith (Sarah Jessica Parker), którą ma przedstawić rodzinie. Katastrofa wisi w powietrzu, gdyż sztywna Meredith jest przeciwieństwem otwartej i bezpośredniej gromadki Stone'ów.
Jedynym niewzruszonym świadkiem szalonych perypetii bohaterów jest dom - duży, przestronny, przepełniony osobowością swoich mieszkańców. Już z zewnątrz prezentuje się imponująco. Jest to biały okazały budynek z czarnymi okiennicami i kolumnowym gankiem otaczającym całość dookoła.
Dom to faktycznie istniejący budynek zbudowany w latach 60. XIX wieku, znajdujący się w mieście Riverside w stanie Connecticut.
Reprezentuje styl charakterystyczny dla nieco zamożniejszych amerykańskich przedmieść Nowej Anglii. Stąd też w wystroju ważną rolę odgrywa stolarka - po wejściu od razu trafiamy na okazałe schody (tak jak w "Kevinie samym w domu"), co jest typowe dla tego rodzaju budownictwa.
Wnętrze już na pierwszy rzut oka wydaje się przytulne, przepełnione ciepłą rodzinną atmosferą. Jest to zasługa kolorystyki zawężonej do brązów, beżów, zgaszonej czerwieni oraz licznych tkanin - zasłon, dywanów, chodników, wszechobecnych pledów i narzut, a także wzorzystych tapet. Jednak nade wszystko jest to efekt oddziaływania osobowości domowników, głównie matki rodziny - Sybil Stone (Diane Keaton). To ona wypełniła przestrzeń unikatowymi meblami, pamiątkami z podróży i gromadzonymi przez lata przedmiotami.
Wydaje się, że wszystkiego jest dużo - tkanin, mebli, książek, drobiazgów, zdjęć. Nadmiar ów jednak nie razi, ma w sobie ciepło, niewymuszony styl i nonszalancję. Do tego wśród tych wszystkich rzeczy można wypatrzeć wiele interesujących przedmiotów, jak słynny fotel z otomaną autorstwa Ray i Charlesa Eamsów, Thonetowskie fotele, cenną porcelanę, czy okazy ludowej sztuki indiańskiej. Próżno jednak szukać najnowszego wzornictwa czy elektronicznych gadżetów - tutaj ceni się tradycję i przedmioty z duszą. Meble są w większości drewniane, o klasycznych liniach. W salonie, w rogu którego stoi pięknie ubrana choinka, stare rzeczy są wymieszane z nowymi.
Kadry z filmu "Rodzinny dom wariatów" |
Nowoczesna, jasna kanapa sąsiaduje ze stolikiem kawowym z lat 60., nieco staroświeckim wyściełanym fotelem w aztecki wzór oraz abstrakcyjnymi, współczesnymi obrazami. Dzięki konsekwentnemu trzymaniu się zawężonej gamy barwnej, eklektyczne połączenie stylów jest harmonijne i spójne.
Najciekawszym pomieszczeniem wydaje się kuchnia, której część Sybil zaanektowała na swój gabinet. Na stole ma komputer, siedzi przy nim na tapicerowanym fotelu, a na zawieszonych dookoła tablicach są powpinane zdjęcia, kartki świąteczne i fiszki. Całe pomieszczenie jest jasne, przestronne i obfituje w drewno. Jedna ściana jest zrobiona z nieotynkowanej cegły, co dodatkowo dodaje całości rustykalnego charakteru.
Ważnym elementem jest stylizowana na lata 60. duża lodówka, zdolna pomieścić jedzenie dla tak licznej rodziny. Znajdują się tu także antyki, jak narożna półka czy wysoki kredens z licznymi szufladami. Ciekawym rozwiązaniem jest wysoki kontuar na kółkach.
Wprowadzono go jako substytut typowej wyspy kuchennej bądź stołu. Dzięki kółkom można go z łatwością przesuwać, aranżując przestrzeń wedle aktualnych potrzeb. Trzeba przyznać, że jest to rozwiązanie niezwykle praktyczne szczególnie w czasie świątecznych przygotowań, kiedy harmider w kuchni jest nieunikniony.
Wszystkie wnętrza powstały za sprawą scenografki Jane Ann Stewart. Udało się jej stworzyć dom przytulny, prawdziwy i na swój sposób oryginalny, taki, do którego chciałoby się przyjeżdżać nie tylko na święta, nawet ryzykując konfrontację ze zwariowaną rodzinką.
tekst: Anna Oporska;
zdjęcia: Imperial Cinepix, serwisy prasowe firm