Kilimy autorstwa Toli Ochnio bardziej przypominają rzeźby niż makatki. To jej autorska metoda wyrażania siebie poprzez kolorowe włóczki.
Gdy była małą dziewczynką, często towarzyszyła tkającej kilimy mamie. Ta utalentowana tkaczka, wykształcona w liceum plastycznym, na mechanicznym krośnie wyczarowywała scenki rodzajowe, pejzaże, martwe natury. Dla Toli tkanie było jedynie zabawą, chwilami, które mogła spędzić z zapracowaną mamą.
Swoje kilimy Tola Ochnio tka wyłącznie ręcznie. Zdarza jej się pruć gotową tkaninę, gdy nie jest zadowolona z efektu. Na szczęście wełna to "cierpliwy" materiał i można ją wykorzystywać wielokrotnie. |
Dziś, po latach, Tola Ochnio wyznacza nowe trendy w polskiej tkaninie. Choć to bardzo młoda osoba - studiuje psychologię - w pracy artystycznej stworzyła własny niepodrabialny styl. Do tkania wróciła, poszukując dla siebie sposobu na wyzwolenie twórczej ekspresji.
Jej pierwsza praca powstała na małym krośnie, na którym jej mama zrobiła w liceum pracę dyplomową. To było jak symboliczne przekazanie pałeczki w sztafecie pokoleń, chociaż wtedy tak o tym nie myślały. Tola bardzo chciała się realizować artystycznie, mama - wspomóc córkę w jej zamierzeniach. Okazało się, że był to pierwszy krok do zupełnie nowej projektowej przygody.
Tola Ochnio uczyła się techniki od mamy, jednak bardzo prędko wypracowała swój odmienny, autorski styl. Podczas gdy mama wytwarzała gobeliny mechanicznie, Tola od początku postawiła wyłącznie na tkanie ręczne. W dodatku sięga po naturalne materiały - wełny czesankowe z merynosa, wełny owcze, włókna bawełniane.
Od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin - tyle czasu potrzeba, by kilim był gotowy. |
U góry kilimu zamiast tradycyjnych listewek zawiesza wypłowiałe na słońcu i wybielone przez wodę patyki znalezione nad brzegiem rzeki Białki, gdzie często chodzi na długie spacery. Projektantka uwielbia te wędrówki. Znajomi żartują, że ciągnie ją w krzaki. A ona, choć mieszka w Krakowie, ciągle szuka okazji, by być bliżej natury.
Dzieciństwo spędziła w małej miejscowości Żabno pod Tarnowem, gdzie natura była na wyciągnięcie ręki. Można było iść na łąkę, do lasu, na pole. Do miasta trudno jej przywyknąć i oswaja je jak umie, na przykład wynajmując mieszkania w starych kamienicach.
Pudełkowa konstrukcja bloku z niskimi pomieszczeniami przytłacza ją. Kilimy młodej artystki to kompozycje abstrakcyjne. Strukturalne wzory są bardzo rzeźbiarskie. Prace to obiekty, które mocno zaznaczają swoją obecność w przestrzeni. Tym także różni się od mamy, która tkała na płasko i ilustracyjnie.
Tola znalazła swoją drogę, by wyrazić własne emocje, i świadomie nią podąża. Tkanie często wypełnia nawet jej podświadomość. Bo jak wytłumaczyć, że kilimy jej się śnią? Wprawdzie sen nie przynosi rozwiązań projektowych, ale oznacza, że głowa artystki pochłonięta jest pomysłami zarówno w dzień, jak i w nocy.
Tola Ochnio ma nadzieję, że razem ze swoimi kilimami wyruszy w świat. Gdy skończy studia, chce wyjechać z Krakowa. Marzy jej się życie w takim miejscu jak rodzinne Żabno, gdzie natura jest na wyciągnięcie ręki. Nie ukrywa też, że kusi ją świat, a zwłaszcza Ameryka Południowa, gdzie są bardzo silne tradycje tkackie. Zresztą nieważne, dokąd wyruszy. Krosno nie zajmuje przecież dużo miejsca. Wszędzie może wziąć je ze sobą.