Kiedyś dekoracje Franciszka Michałka zdobiły ściany domów wczasowych i hoteli. Dziś możemy je mieć w naszych salonach.
"To się nadaje na fi lm!" - wielokrotnie powtarzałam sobie w myślach, gdy rozmawiałam z Piotrem Michałkiem na temat życiorysu i spuścizny jego ojca, Franciszka. Ten malarz tworzący od lat 50. XX wieku znany jest przede wszystkim w Toruniu i okolicach, bo działał głównie lokalnie. Do końca lat 70. XX w. zaprojektował i wykonał około czterdziestu dekoracji ściennych do domów wczasowych, sanatoriów i hoteli. Niestety, tylko nieliczne prace przetrwały do naszych czasów. Franciszek Michałek był także eksperymentatorem. Tworzył własne techniki, konstruował nowe narzędzia i opracowywał sposoby pracy na różnych podłożach. Ulubioną techniką artysty stały się rysunki na celuloidzie. W elementach wyposażenia wnętrz szczególnie chętnie stosował igielit. Gdy zbudował własną tokarkę jego znakiem rozpoznawczym stały się toczone, modułowe elementy z drewna, z których składał swoje prace, takie jak świeczniki lub lampy.
Dziś twórczość tego niezwykłego artysty powraca za sprawą jego syna, Piotra. Po śmierci ojca odkrył on archiwum pełne zrealizowanych i niezrealizowanych projektów. Okazało się, że idealnie nadają się na tapety. Tak zaczyna się historia firmy Frezo, która oferuje znakomitej jakości tapety z pracami Franciszka Michałka. Jak się okazało - ponadczasowymi.
Niektóre wzory tapet Frezo to wielokrotnie powiększone prace Franciszka Michałka.