Dominik Jasiński jest artystą wszechstronnym: tworzy grafiki, plakaty, ilustracje, scenografie, kostiumy teatralne, a ostatnio zajmuje się głównie malarstwem. Uwielbia pracować, a spod jego pędzla wychodzą kolorowe i energetyczne portrety.
Malarstwo to twój ostatni przystanek na drodze artystycznego rozwoju, czy czujesz, że ciągle szukasz swojego miejsca?
Dominik Jasiński: Zdecydowanie cały czas szukam. Jednym z moich marzeń jest połączenie w intrygujący i ciekawy sposób grafiki i malarstwa, stworzenie nowej jakości, czegoś wybuchowego. Nowe projekty cały czas mnożą mi się w głowie, tylko uważam, żeby nie starać się robić wszystkiego, za bardzo się nie rozdrabniać.
Na studiach przedmiotem twoich zainteresowań było zagadnienie deformacji, a jednak twoje obecne prace są pełne piękna i harmonii. Znudziła cię brzydota?
Patrząc na to, co robię, coraz częściej dochodzę do wniosku, że jestem "malarskim tchórzem". Zaczynając obraz, wiem dokładnie, w jaki sposób chciałbym zdeformować mojego modela. Ale w toku pracy dochodzę do takiego momentu, kiedy widzę, że obraz nabrał pewnej spójności i często boję się pójść o krok dalej. W rezultacie zostawiam pracę na etapie satysfakcjonującym pod względem estetycznym. Co jakiś czas zbieram się na odwagę i hamulce puszczają - wówczas świadomie przesuwam granice. Myślę, że brzydota, to, co niezgodne z powszechnym ideałem piękna, zawsze będzie mnie pociągać. Poza tym pamiętajmy, że te kanony ulegają ciągłej zmianie.
Dominik Jasiński, "Och!", 2012 r., olej, płótno, 60 x 120 cm |
Twoje obrazy to eksplozja koloru, często czerpiesz z motywów zwierzęcych i roślinnych. Na jakiej zasadzie komponujesz otoczenie swoich modeli? Pomysły pojawiają się na bieżąco, czy kolekcjonujesz inspiracje na zapas?
Pomysły pojawiają się każdego dnia. Wiele rzeczy mnie inspiruje. Początkowo dodawałem motywy roślinne dla wzbogacenia dekoracyjnej płaszczyzny obrazu, ale z czasem stały się one dla mnie ważniejsze. Od kilku lat używam ornamentów obecnych w polskiej sztuce ludowej, staram się czerpać z tego, co mamy na wyciągnięcie ręki, a o tym zapominamy. Dużo podróżuję, a każde miejsce, które odwiedzam, ma do zaoferowania swoją kulturę, którą staram się poznać. Siadając potem do sztalug, staram się z tego zaczerpnąć.
Czy charakter i temperament modela wpływają na to, co umieszczasz na płótnie?
Czasami nie wiem, czy to charakter i usposobienie modela, czy moje... Podczas spotkania z modelem, sama jego obecność, rozmowa i wspólne picie kawy pozwalają mi ocenić, jaka to osoba. Myślę, że ludzie przeze mnie portretowani na płótnie stają się wypadkową tego, co sami chcą mi pokazać i tego, jak ja ich widzę.
Portretując, próbujesz zachować obiektywizm czy dokonujesz przekształceń, żeby wydobyć czyjeś piękno?
Choćbym się starał, jak tylko mogę, nie potrafię być do końca obiektywny. Kiedy maluję portret na zamówienie, zawsze staram się podkreślić, że nie namaluję niczego wbrew sobie. Jednocześnie daję do zrozumienia, że wszelkie sugestie są mile widziane. Zdaję sobie sprawę z tego, że ten obraz będzie wisiał u kogoś w domu, nie u mnie.
Ostatnio ukazała się kolekcja toreb z twoimi obrazami. Wielu artystów wzbrania się przed adaptowaniem swoich dzieł do przedmiotów codziennego użytku. Komercjalizacja sztuki nie jest dla ciebie świętokradztwem?
Sztuka to moje życie, ale też moja praca. Nie wstydzę się zarabiania pieniędzy. Nie zamierzam też czekać pięćdziesięciu lat, zanim zacznę zarabiać duże pieniądze, obcinać sobie ucha ani przymierać głodem w jakiejś komunie. Bardzo mi się podoba mariaż sztuki z biznesem. Nie tylko umożliwia artyście dotarcie do większej liczby odbiorców, ale i pozwala sztuce na zaistnienie na większej ilości nośników. Najważniejsze zawsze pozostanie malowanie na płótnie, zapach farb i terpentyny w pracowni, nie koliduje to jednak z planami, jakie mam na tworzenie toreb, porcelany czy druku na tkaninie.
Jesteś jednym z najbardziej zapracowanych malarzy młodego pokolenia. Czy nie boisz się, że się wypalisz?
Uwielbiam pracować. Praca daje mi siłę i energię. Moje pędzle praktycznie nie wysychają. Zauważyłem, że im więcej mam pracy, tym szybciej się rozwijam, a im szybciej się rozwijam, tym częściej jestem z siebie zadowolony. Bardziej obawiam się tego, żeby nie osiąść na laurach i nie zaprzestać malarskich poszukiwań. Cały czas jestem świadomy tego, jak długa jest przede mną droga w malarstwie, i to nie pozwala mi się wypalić.
rozmawiała: Julia Oleś
zdjęcia: Dagma Art
Dominik Jasiński(ur. 1981, Rzeszów) Absolwent Wydziału Grafiki Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie (dyplom w Pracowni Grafiki Warsztatowej prof. Andrzeja Węcławskiego "Problem deformacji ciała ludzkiego we współczesnej sztuce"). Dominik Jasiński - wybrane wystawy2013
2012
2011
2010
|