Właściciele od początku traktowali to mieszkanie jako docelowe. Małżeństwo w średnim wieku, oboje aktywni, zapracowani, często podróżujący. A więc musiało spełnić wiele warunków, by stać się ich wymarzonym domem. Zdecydowali się na apartamentowiec na pograniczu Żoliborza i Muranowa, niemalże w samym centrum Warszawy.
W podjęciu decyzji przeważyły przede wszystkim względy praktyczne. Łatwą i szybką komunikację do centrum miasta zapewnia metro, tym bardziej, że jego stacja znajduje się niemalże pod budynkiem. Mają stąd blisko do pracy, rodziny i przyjaciół. Ale też na ulubioną Starówkę. No i "mała, pyszna piekarnia" oraz delikatesy przy wejściu gwarantują szybkie zakupy. Dotarcie do najbliższego centrum handlowego, gdzie mogą wybrać się po większe sprawunki i do kina, zajmuje zaledwie 5 minut.
Dodatkowym atutem położonego na 16 piętrze mieszkania jest panorama miasta. Szczególnie piękna wieczorem, gdy Warszawa rozświetla się milionami świateł i różnokolorowych reklam. Dzięki usytuowaniu mieszkania - okna wychodzą na obie strony - Pałac Kultury i centrum mogą podziwiać z okien salonu i kuchni, zaś Zielony Żoliborz z sypialni i gabinetu. Mieszkanie - 5 pokoi na 141 m2 - wymagało przebudowy zgodnie ze sprecyzowaną wizją właścicielki. Bo miało być przestronne i nowoczesne z domieszką glamour.
Dużo pomysłów i wybrana fioletowo-beżowa kolorystyka - wszystko wymagało fachowego wsparcia i okiełznania. W Internecie znaleźli Biuro Projektowania Wnętrz Elizy i Przemysława Kamińskich. Duże wrażenie na obojgu wywarło portfolio, realizacje, które estetyką i pomysłowością zaspokajały ich oczekiwania. Zwrócili się więc właśnie do nich nie tracąc czasu na dalsze poszukiwania.
Wielogodzinne rozmowy przekształcały się w konkretne propozycje i dwie, trzy wizualizacje. Do wyboru. Wybrane i zaakceptowane nie wymagały poprawek. Dobra współpraca, to - co podkreśla właścicielka - efekt pełnego zrozumienia i dużej elastyczności projektantów. A przede wszystkim wyjątkowego, opartego na podobnych gustach rozumienia się obu pań.
Właścicielom szczególnie spodobały się propozycje zastosowania grafitowych tafli szklanych przy wyznaczaniu granic pomieszczeń, podwieszanych sufitów i podświetlanych elementów z płyt kartonowo-gipsowych. Zagospodarowywanie zaczęli więc od przebudowy i zorganizowania układu pomieszczeń zgodnie z potrzebami i propozycjami właścicieli.
Zlikwidowali przede wszystkim najmniejsze, dziewięciometrowe pomieszczenie, usuwając jedną ze ścian. Uzyskaną w ten sposób przestrzeń (otwartą na salon i jadalnię) przeznaczyli na kuchnię z bufetem. Ułatwia to właścicielce ciągły kontakt z gośćmi podczas towarzyskich i rodzinnych spotkań, nie psując jednocześnie harmonii i estetyki wnętrza bałaganem powstałym przy tych okazjach w kuchni.
Kolejnym decydującym o całości elementem wizji były szafy, zastępujące klasyczną garderobę, bez konieczności przeznaczenia na ten cel tak ważnej przestrzeni. Miały być obszerne, "schowane" w ścianach. By pozyskać na nie miejsca zostały przebudowane ściany pomiędzy sypialniami. W gabinecie uzyskano w ten sposób wnęki, które zostały zabudowane szafami.
Potem przyszła pora na wykończenie. I znów zgodnie z zapotrzebowaniem właścicielki - wnętrza w fioletach i beżach. Ale estetycznych.Umiejętnie skomponowanych przez architektów, wzbogaconych o dodatkowe odcienie. Oni też proponowali odpowiednie materiały i wprowadzenie fornirów na meblach: orzecha boliwijskiego, lapacho, amazuke i wenge. Umeblowanie, wyposażenie i oświetlenie to także efekt doskonałej współpracy obu stron. Prace nad przygotowaniem mieszkania, od projektu do realizacji, trwały blisko rok. A efekt możemy zobaczyć na zdjęciach…