O własnym domu, w którym miała zamieszkać z dziesięcioletnim wówczas synem Kacprem, marzyła od dawna, ale nie zależało jej wcale nie kupnie "gotowca", do którego wystarczy wnieść swoje meble i tyle. Gdy więc przyjaciółka zajmująca się handlem nieruchomościami wypatrzyła dla niej bliźniak do remontu, przyjechała go obejrzeć.
Była wiosna. Krzyki, jedna z najpiękniejszych dzielnic Wrocławia, tonęły w świeżej zieleni. W ogrodzie otaczającym brzydki, zmurszały budynek kwitły drzewa owocowe. To wystarczyło, by Patrycja zakochała się w tym miejscu. - Rozejrzałam się dokoła i powiedziałam jedno słowo: chcę - wspomina.
Patrycja może być zadowolona. Dom jest dokładnie taki, jak sobie wymarzyła: przestronny, biały, minimalistyczny - elegancki. | Krzesła w jadalni to klasyka designu - słynne DAW Charlesa i Ray Eamesów. |
Wkrótce się okazało, że trzeba było nie lada odwagi, by podjąć decyzję o kupnie. Dom, szczytowa część bliźniaka, przez całe lata nieogrzewany, wymagał gruntownego remontu.
- Nie było tu niczego, co można byłoby zostawić - opowiada Patrycja. - Ocieplenie, tynki, rynny, instalacje, dach, okna, podłogi, wszystko jest nowe. Dosłownie. Nawet taras zawalił się w trakcie robót i trzeba go było odbudować.
Nowa właścicielka, absolwentka ASP, od początku wiedziała, jak chce dom urządzić. Wiedziała też, kto najlepiej jej w tym pomoże. - Już wcześniej współpracowałam z architektami z ChillHouse. Znali moje upodobania, dokładnie wiedzieli, o co mi chodzi, rozumieliśmy się bez słów - mówi.
Prace ruszyły szybko, a zaczęło się od przeprojektowania wnętrz. Początkowo planowano tylko niewielką przebudowę, ostatecznie jednak się okazało, że zmian będzie sporo. - Wykuliśmy przejście z kuchni do salonu, zlikwidowaliśmy drzwi między przedpokojem i salonem, pozostawiając szerokie otwarte wejście, wygospodarowaliśmy miejsce na toaletę na dole, a na górze, gdzie były trzy pokoje, w tym jeden przechodni, teraz są dwa niezależne - wylicza Patrycja.
Drugiego takiego stołu nie ma nikt! Bo po prostu nie istnieje drugi identyczny egzemplarz. Wyrzeźbił go na zamówienie, według własnego projektu, artysta Paweł Luchowski. |
- To wcale nie koniec - dodaje. - Dawniej, wchodząc po schodach na piętro, trafiało się głową w wystający element stropu. Zlikwidowanie go wymagało zmniejszenia łazienki. Na szczęście można ją było poszerzyć z drugiej strony, kosztem szafy wnękowej.
Najwięcej czasu zajęło wymyślenie, jak powiększyć pomieszczenia. W sypialni na przykład ogromne okno o pół metra wystaje poza budynek - od zewnątrz przypomina przyklejone do ściany przeszklone pudełko, od środka zaś szeroki parapet dodaje pokojowi przestrzeni.
- Projektanci powiększyli wszystkie okna, niektóre zlicowali z elewacją, co też dodało wnętrzom parę centymetrów. Wpuścili też światło do łazienki. Wąski świetlik z efektowną lampą obok wanny to superpomysł - chwali Patrycja.
White house - czyli wszystko na biało - takie założenie zrobiła gospodyni. - Wcześniej miałam już w domu i drzewo egzotyczne, i kamień, teraz chciałam spróbować czegoś innego: bieli i minimalizmu - opowiada.
Przy poszukiwaniu idealnej bieli nie obyło się bez wpadek. Na przykład do podłogi na parterze były dwa podejścia. Miała być pokryta żywicą epoksydową. Wylano żywicę, pomalowano wałkiem na biało i… - Pudło! Zamiast jak podłoga w lofcie, wyglądała jak brudna - śmieje się Patrycja. - Trzeba było zatrudnić drugiego wykonawcę. Zrobił posadzkę inną metodą i teraz jest super, podłoga przypomina idealnie białą, matową kartkę papieru. Każdy, kto wchodzi, zwracana nią uwagę.
Dużo łatwiej poszło wyszukanie białych mebli, których - jak na minimalistyczne wnętrze przystało - nie ma tu zresztą za wiele. Kanapy do salonu Patrycja wypatrzyła w katalogu, który wpadł jej w ręce, na krzesła DAW Eamsów, idealnie pasujące do stołu (unikalnego, wyrzeźbionego na zamówienie i jedynego nie białego mebla w salonie) trafiła przypadkiem w sklepie meblowym, szafki kuchenne zrobił zaprzyjaźniony stolarz.
Trochę kłopotu było ze znalezieniem białej indukcyjnej kuchni, ale w końcu się udało. Za to białe kaloryfery do kuchni, salonu i łazienki miała upatrzone dużo wcześniej. - Od początku wiedziałam, że muszą to być moje ukochane grzejniki Vasco - opowiada Patrycja. - Miałam takie w poprzednim domu i nie wyobrażałam sobie innych. A projektanci idealnie wkomponowali je we wnętrza.
Jak się mieszka w chłodnym królestwie bieli? - Ależ biel nie jest chłodna! - zapewnia Patrycja. - Zresztą, drewniany stół w salonie i krzesła, wprawdzie białe, ale z drewnianymi nogami, ocieplają wnętrze. Mój syn ma podobne zdanie, ale w jego białym pokoju znalazł się kolorowy akcent. Współlokator Kacpra, kameleon Henio, jest zielony!