Poszukiwania odpowiedniej działki zajęły trochę czasu. Karolina i Krzysztof, młode małżeństwo i rodzice siedmioletniej Zosi, oglądali różne miejsca, ale to w Starej Wsi nieopodal Nadarzyna zakochali się od pierwszego wejrzenia.
- Może dlatego, że trafiliśmy tu wiosną, kiedy wszystko dookoła wygląda najpiękniej? - zastanawia się Krzysztof. - Wtedy było tu zupełne odludzie, teraz mamy już sąsiadów, ale sielski charakter pozostał. Dla nas to ważna zaleta domu za miastem.
Atrakcyjna, zaciszna działka, tuż obok brzozowego zagajnika, który teraz można podziwiać z okien, już zatem była. Kolejnym etapem stało się wyszukanie optymalnego projektu nowoczesnego domu. Miał być wygodny, przestronny, ale przy tym ciepło urządzony. Nieprzeładowany, jasny, a dzięki zachowaniu czystości form także łatwy do sprzątania.
Przyszli mieszkańcy wiedzieli też na pewno, że chcą przestrzeni dziennej z osobną, wydzieloną jadalnią i że w ich domu ma być użytkowe poddasze i garaż na dwa samochody. Tymi założeniami się kierowali, wertując dostępne, gotowe projekty domów.
- Projekt, który kupiliśmy, zaadaptował na nasze potrzeby Artur Ślachciak z Art Project Studio. Ten sam architekt zajął się później wystrojem wnętrz - opowiada Krzysztof. Pracownię architektoniczną polecili im znajomi, jednak Karolina i Krzysztof dodatkowo obejrzeli realizacje architekta na stronie pracowni. Uznali, że ten styl im odpowiada i nie szukali dłużej...
Jadalnia. Duży, prosty stół z ciemnego drewna i sześć wygodnych skórzanych krzeseł - tę część jadalnianą umownie oddziela od kuchni wyspa z barkiem. Także i tutaj barwy precyzyjnie współgrają, dając wrażenie architektonicznego porządku. Ważny detal: pasiaste rzymskie rolety - jednakowe we wszystkich oknach na parterze. |
Cudownym zrządzeniem losu architekt znał projekt, na który zdecydowali się gospodarze, dzięki czemu był w stanie z miejsca doradzić, jakie zmiany wpłyną korzystnie na bryłę czy późniejszą użyteczność budynku. - Od razu na przykład zasugerował nam, abyśmy powiększyli okna - mówi Krzysztof. Dom ma 220 m², z czego część mieszkalna to około 180 m². Funkcjonalnie dzieli się na wspólną przestrzeń na dole i cztery pokoje na poddaszu.
Parter został podzielony na dwie części: po jednej stronie holu mamy kuchnię z jadalnią, a po drugiej salon i częściowo wyodrębniony "pokój kinowy". Pomieszczenia prywatne, sypialnia gospodarzy i pokój ich córeczki plus duża łazienka, znajdują się na górze. Obok nich są tam dwa dodatkowe pokoje; na co dzień pełnią funkcję domowych biur, a w razie potrzeby sypialni dla gości.
Nowoczesne, ale ciepłe wnętrze
- Byliśmy w stanie tylko ogólnie określić stylistykę, jaka nam odpowiada. Raczej prosta, skandynawska, bez natłoku form czy zbędnych sprzętów. Szczegóły zostawiliśmy architektowi, który przedstawił kilka różnych pomysłów aranżacyjnych - opowiada Krzysztof. Bardzo pomocne okazały się wizualizacje, dzięki którym gospodarze mogli łatwiej wyobrazić sobie efekt końcowy. - Muszę przyznać, że to wspaniałe narzędzie. Gdybyśmy oglądali jedynie tradycyjne plany, na pewno byłoby nam trudniej podejmować konkretne decyzje.
Część dzienna na dole jest częściowo otwarta. Przedziela ją duży kominek z lakierowanego trawertynu. - Ten materiał często występował w realizacjach Artura Ślachciaka, które oglądaliśmy i bardzo nam się spodobał. Chcieliśmy, aby został wykorzystany także u nas - wspomina Krzysztof. Prosta bryła kominka, z wnękami na drewno po dwóch stronach, stanowi główną ozdobę wnętrza. - Nie chcieliśmy mieć zbyt dużo mebli w salonie; ograniczyliśmy się tylko do niezbędnych - mówi Krzysztof. - Stąd pomysł, aby to kominek był tu główną atrakcją.
Wzrok przyciąga także ogromna narożna sofa. Gospodarze znaleźli ją sami, podobnie jak wszystkie meble w tym domu (prócz tych, zrobionych na zamówienie). - To był dość długi, ale przyjemny rajd po sklepach i przymierzanie się do wielu rozmaitych kanap - mówi Krzysztof. - Oczywiście, forma i wygląd bardzo się liczyły, ale najważniejsza była jednak wygoda. A ta sofa była bez wątpienia najwygodniejsza ze wszystkich! - zapewnia. Równie entuzjastyczne recenzje zbiera także drugi "wypoczynek" - miękka sofa, ustawiona w "pokoju kinowym". - Ma niskie siedzisko i bardzo wygodne poduchy, więc gdy się człowiek raz w nią zapadnie, nie ma ochoty wstawać. Siedząc na niej, znakomicie się ogląda filmy!
Właśnie: filmy... Prawdziwa namiętność mieszkańców tego domu. Przylegający do salonu pokój początkowo miał być biblioteką albo gabinetem, jednak gospodarze doszli do wniosku, że marzy im się domowe kino. Ze wszystkimi instalacjami i wielkim ekranem. I ostatecznie ta opcja zwyciężyła. Za przesuwanymi drzwiami, oddzielającymi ją od salonu, kryje się świątynia kinomanów.
Kolorystyka w całym domu jest spójna: w większości pomieszczeń naturalna i neutralna. Dominują ciepłe odcienie bieli, wanilii, beżów i ciemnych brązów. W tych barwach, konsekwentnie, jest utrzymany cały dół. Na górze jednak znalazło się miejsce na kilka żywszych kolorów. W sypialni gospodarzy zagościł odważny fiolet połączony z szarościami, zaś pokój małej Zosi utrzymany jest częściowo w odcieniach różu.
- Gdy się sprowadzaliśmy, intensywny róż był ukochanym kolorem naszej córki, stąd taki wybór - wyjaśnia Krzysztof. Barwne ściany to mocny akcent, z którym ładnie współgrają białe, dziewczęce mebelki. - Najważniejsze było dla nas, żeby Zosia polubiła to miejsce i uznała za swoje - mówi Krzysztof. - Cel został osiągnięty. W poprzednim pokoiku Zosia zgadzała się jedynie sypiać, w tym chętnie się bawi i spędza czas.
Sporo uwagi poświęcono łazience na górze. Ostatecznie wykorzystano tu trawertyn, znany już z salonu. Podobne są też kolorystyka i klimat. - Ale wcześniej architekt przygotował chyba z dziesięć rozmaitych rozwiązań. Padł swoisty rekord! - śmieje się Krzysztof. - Ale kiedy już coś uznaliśmy za optymalne w fazie wizualizacji, nie zmienialiśmy zdania w trakcie prac. Cieszyło nas, że wnętrza wyglądają dokładnie tak, jak się spodziewaliśmy - podsumowuje Krzysztof. - Co więcej, wszystko się doskonale sprawdziło w praktyce. Udało nam się stworzyć dom z marzeń. Wbrew obiegowej opinii, że dopiero trzeci dom buduje się dla siebie.