Carmen, jakby na przekór swojemu romantycznemu imieniu, jest finansistką - pracuje w sektorze bankowym - ale to nie kolumny cyfr są jej prawdziwą namiętnością. Od lat nie opuściła żadnej ważnej wystawy, z pasją śledzi poczynania młodych hiszpańskich artystów i kupuje ich obrazy. Efektem jest pokaźna kolekcja sztuki współczesnej, prawdziwe oczko w głowie właścicielki.
Wiadomo jednak, że aby w pełni docenić urodę płótna, trzeba zapewnić mu odpowiednie otoczenie - tło, które spełni rolę doskonałego passe-partout. Niestety, mieszkanie Carmen tego warunku nie spełniało: przestrzeń poszatkowana ścianami działowymi, pozbawiona dużych okien robiła wrażenie ciasnej i przytłaczającej; w dodatku dolny poziom mieścił się w niedoświetlonej suterenie. Na szczęście sprawy wziął w swoje ręce znany madrycki architekt wnętrz i dekorator Thomas Urquijo.
Można powiedzieć, że on i Carmen spotkali się w pół drogi. Urquijo, twórca oryginalny, słynący z bardzo specyficznego stylu, łączy w swoich projektach elementy loftowe i klasyczne z pierwiastkiem art deco. A także ze... sztuką: - W każdym aranżowanym przeze mnie wnętrzu jest miejsce na obrazy, żadne nie może się bez nich obejść - zapewnia. Aż dziw, że nie spotkali się wcześniej, projektant bowiem, podobnie jak jego klientka, bywa na wernisażach i wystawach, nie opuszcza żadnych ważniejszych wydarzeń artystycznych.
Tu jednak jego pierwszym i zarazem najtrudniejszym zadaniem okazało się doświetlenie apartamentu. Przy wszystkich swoich mankamentach lokal miał wszakże jeden atut: niewielkie ogródki, przylegające z dwóch stron do pomieszczeń na parterze. Thomas Urquijo natychmiast postanowił ten walor wykorzystać.
- Zależało mi na tym, żeby wpuścić do domu światło i roślinność, a także by można się było nimi cieszyć w każdym miejscu parteru - mówi. Sposobem na to było oczywiście całkowite otwarcie przestrzeni. Projektant polecił wyburzyć wszystkie przegrody; zostały jedynie stropy i ściany zewnętrzne.
Niełatwym zadaniem okazało się znalezienie miejsca na nowe schody: apartament ma plan niezbyt dużego kwadratu, a typowa prostokątna klatka schodowa - przy założeniu, że schody mają być wygodne - zajmuje sporo miejsca. Propozycja Urquijo była jednak tyleż rewolucyjna, co trafiona; dom otrzymał nowy kręgosłup w postaci szerokich kręconych schodów otoczonych filigranową konstrukcją ze stali, której wypełnienie stanowią kryształowe szyby. W ten sposób dekorator upiekł na jednym ogniu dwie pieczenie - rozwiązał problem komunikacyjny, a jednocześnie wprowadził do wnętrza element niezwykle mocny w wyrazie, który narzucił aranżacji styl.
Szklany tubus klatki schodowej jest konstrukcją lekką i przejrzystą. Przez szyby przenika światło i fragmenty widoków, łącząc przestrzeń parteru i przyległych do niej tarasów w spójną całość. Dlatego właśnie tutaj urządzono salon, a wszystkie inne funkcje wyprowadzono na piętro lub do sutereny.
W podziemiu znalazła się kuchnia z jadalnią; dla Carmen, która nie ma dzieci i nie gotuje rodzinnych obiadów, takie rozwiązanie nie jest uciążliwe. Z myślą o specjalnych okazjach lub po prostu o spotkaniach towarzyskich połączonych ze wspólnym kucharzeniem, obok kuchni urządzono mały salonik.
Na najwyższym piętrze znalazły się duża sypialnia pani domu i łazienka. Oddziela je od siebie częściowo przeszklona ściana. Wydzielony w ten sam sposób prysznic przypomina gabinet najwyższego rangą detektywa w amerykańskim komisariacie z czasów prohibicji. Szyby ujęte w cienkie czarne metalowe ramy nasuwają skojarzenia postindustrialne.
Wystrój apartamentu - pełen szyku, podporządkowany geometrii i sztuce - wydaje się męski, ale w bardzo elegancki wyrafinowany sposób. Carmen czuje się tu doskonale, zwłaszcza że oprócz mieszkania ma do dyspozycji dwa tarasy. Może cieszyć widokiem zieleni, dzięki świetnej koncepcji połączenia salonu z otoczeniem: dawną ścianę zastąpiło ogromne przeszklenie, podzielone liniami ram i dekoracji na szybach w stylu nawiązującym do dwudziestolecia międzywojennego. Właścicielka, spoglądając przez nie na ogród, ma poczucie jednoczesnego obcowania ze sztuką i z naturą.