W poszukiwaniu idealnej działki pod budowę domu
Rzeszów. Spokojna dzielnica z niską, jednorodzinną zabudową. Tuż obok płynie Wisłok, nad który miło się wybrać na rodzinny spacer. A i do centrum niedaleko. Ledwie trzy kilometry. - Właśnie bliskość centrum spowodowała, że wybraliśmy to miejsce na budowę własnego domu. Nie zależało nam na tym, by było blisko do szkoły, pracy czy kościoła. Chcieliśmy po prostu mieć blisko "do miasta" - opowiada Monika.
Wnętrze domu konsekwentnie utrzymano w barwach ziemi - brązach, beżach i szarościach. |
Razem z mężem Rafałem, długo szukali odpowiedniej działki. - Były, ale mniejsze, a nam chodziło o taką, na której zmieściłby się i dom, i spory ogród, a więc około dwóch tysięcy metrów. Wreszcie, po pół roku poszukiwań, szczęście się do nas uśmiechnęło. I to przypadkiem. Po prostu przejeżdżaliśmy tędy i zauważyliśmy idealną działkę. Okazała się na sprzedaż.
Zalety zamówienia indywidualnego projektu domu
Początkowo oglądali gotowe plany domów, ale żaden nie odpowiadał w pełni ich oczekiwaniom. Rada w radę, podjęli decyzję: zamawiamy projekt u architekta. - I mamy dom inny niż wszystkie. O oryginalnej bryle, z kilkoma płaskimi dachami wysypanymi żwirkiem. Efekt znakomity - zapewnia Monika. - Ale możliwe, że kiedyś, jeśli żwirek się znudzi, zamiast niego na dachach pojawi się trawa - dodaje. 320 m² powierzchni, parter z salonem, kuchnią i osobną jadalnią, na piętrze antresola przeznaczona na bibliotekę, pokój wypoczynkowy, sypialnie rodziców, pokoje dwójki dzieci... pole do popisu dla architekta wnętrz.
- Już na początku przedsięwzięcia wiedzieliśmy, że bez takiego fachowca się nie obejdzie - wspomina pani domu. - Miałam jednak pewne obawy: a co, jeśli projektant narzuci nam swoje pomysły i powstaną wnętrza, w których nie będziemy się czuli u siebie? Postanowiłam poszukać kogoś, kto będzie nadawał na tej samej fali co my. Spotkaliśmy się z kilkoma architektami i tak trafiliśmy na panią Barbarę Steciak z pracowni Viva Design.
Jadalnia Duży stół z blatem pokrytym orzechowym fornirem został zrobiony na zamówienie. Oświetlają go złote lampy wykonane ze szkła i kryształków. Pod stopami jutowy dywan. |
- Na początek seria pytań: jak żyjemy, co jest nam potrzebne, jakie materiały nam się podobają, ulubione kolory, styl, w którym wszyscy czulibyśmy się najlepiej... Odpowiadając projektantce, zobaczyłam w wyobraźni nasz dom - wspomina Monika. - Miał być nowoczesny, ale ciepły i przytulny.
Aranżacja wnętrza w ciepłych kolorach
Bez wiejących chłodem pustych przestrzeni i zimnego połysku metalu. Materiały wyłącznie naturalne: drewno, skóra, prawdziwy kamień... A kolory? Wstępnie określiłam je jako barwy ziemi. Wyjątkiem miały być pokoje dziecięce, z założenia bajkowo radosne, a więc pełne błękitu, różu...
Wnętrze domu Moniki i Rafała wręcz emanuje ciepłem. I choć konsekwentnie utrzymane w brązach, beżach i szarościach z dodatkiem czerni, wydaje się wręcz kolorowe. Na parterze i w urządzonej na antresoli bibliotece ton nadaje egzotyczne drewno denya w pięknych odcieniach od brązu do pomarańczu, z mocnym rysunkiem słojów. - To był punkt wyjścia, do niego dobieraliśmy resztę - opowiada Monika.
- Jeśli więc chcieliśmy mieć wszystkie drzwi, ale i ścianę pokryte fornirem, to musiał być dopasowany kolorem do denyi, ale spokojniejszy, delikatnie usłojony. Jeśli kamień na fragmencie podłogi i niektórych ścianach, to w możliwie najcieplejszym odcieniu szarości.
A meble? W większości były robione na zamówienie, według projektu architektki. W tych na parterze konsekwentnie powtarza się ten sam fornir co na ścianie biegnącej od kuchni do salonu, ale są też czarne elementy, bo ten kolor także pojawia się w słojach drewna na podłodze. Jaskrawą barwą zaskakuje tylko elegancka jadalnia. Wokół stołu oświetlonego złotymi lampami stanęły tapicerowane krzesła obite miękką żółtą tkaniną. Ten sam soczysty kolor pojawia się także na wiszących w sąsiedztwie dużych grafikach. W tym wnętrzu wszystko miało idealnie ze sobą współgrać i to się w zupełności udało.
Udało się coś jeszcze: spełnione zostały wszystkie życzenia właścicieli dotyczące wygody i funkcjonalności. - Z całą pewnością pomogła współpraca z projektantką - mówi Monika. - Na pewno jej zasługą jest chociażby wygodna kuchnia. Początkowo wyspa, która tu stoi, miała być taka, by można ją było obejść, mniejsza i bez krzeseł.
Wydawało mi się, że tak będzie najlepiej, ale pani Barbara przekonywała, że krzesła są potrzebne. Choćby dlatego, że dzieci lubią być obok mnie, kiedy jestem zajęta gotowaniem. W rezultacie mam wyspę dosuniętą do okna i choć obejść jej nie można, jest więcej miejsca i można przy niej usiąść. I rzeczywiście - śmieje się - te krzesła są non stop okupowane. A inne funkcjonalne rozwiązania? Długo by wymieniać.
Sama nie wiem, co ważniejsze - ukryty w łazienkowej szafie zsyp na brudne ubrania, które wrzucone tutaj wpadają wprost do kosza w pralni, czy system rekuperacji powietrza, dzięki któremu stale mamy świeże powietrze i w dodatku można było zrezygnować z okapu w kuchni.
Osobna jadalnia, oddzielona i od kuchni, i od salonu, taka, w której można naprawdę celebrować posiłki, czy superwygodna kabina prysznicowa o ponadstandardowych wymiarach? A może wymarzona biblioteka? Już wiem! Najważniejszy jest taras z kominkiem. Tak przynajmniej sądzą nasi goście, którzy nawet w chłodne wieczory gotowi są siedzieć tutaj do rana.