Drewniana pergola

Duża drewniana pergola nie tylko wzbogaca bryłę domu, ale też ciekawie komponuje się z zielenią. Ogród został pieczołowicie zaprojektowany i zachwyca swą naturalnością.

Wiosną zaczyna się sezon ptasich koncertów i posiłków na tarasie. Stolik zrobiony ze starych nóg od maszyn do szycia Singer, a na nim grube hartowane szkło jest pomysłem właściciela. Krzesła Viento marki Bonaldo

Copyright do tego domu należy do mnie - śmieje się Marek, przedsiębiorca specjalizujący się w zarządzaniu ludźmi. Doświadczenie zawodowe bardzo mu się przydało, kiedy z fundamentów wyrastała jego pierwsza, budowana od zera siedziba. Były momenty, że zarządzał jednocześnie kilkoma ekipami, panował nad każdym drobiazgiem.

Przypominało to kierowanie ruchem na wielopasmowym skrzyżowaniu. Do żadnej kolizji na szczęście nie doszło. Wcześniej Marek mieszkał w różnych mieszkaniach oraz szeregowcu, gdzie rzeczy i pomysły "przyrastały" bez żadnego planu.

- To tak, jakbym najpierw kupił garnitur, za miesiąc buty, a jeszcze później pasek - mówi z uśmiechem. - Tutaj było zupełnie odwrotnie. Powstała całościowa wizja, nad którą mogłem zapanować. Nie jestem typem klienta, którzy zatrudnia architekta, daje mu wolna rękę, a potem odbiera klucze, wchodzi do gotowego domu i mówi: "Wow!". Z perspektywy czasu powiem, że jeśli ktoś chce naprawdę dobrze czuć się z wymyśloną od początku bryłą domu i jego wnętrzem, to musi zadbać o ścisłą współpracę z projektantem. Dlatego na budowie bywałem codziennie przez 9 miesięcy… I parę ważnych rzeczy zmienialiśmy w trakcie prac.

Wielki kaktus z palmiarni. Fotel z podnóżkiem to słynny Barcelona Chair zaprojektowany przez Ludwiga Miesa van der Rohe. Na tarasie stoją kupione w salonie Atak Design ptaki Paloma marki Serralunga - świecące obiekty zaprojektowane przez Eera Aarnia.

Marka nie interesowały bieżące trendy. - Cóż z tego, że modny jest beton, jak potem mam siedzieć latami w zimnym, nieprzyjaznym wnętrzu. Poza tym chciałem mieć dom parterowy. Bieganie po schodach, kiedy się czegoś zapomni, jest udręką.

 
Właściciel podkreśla z dumą, że nie wyciął na działce ani jednego drzewa. Ptaki zadomowiły się w ogrodzie dzięki budowie oczka wodnego i doczekały się swoich domków.

Drewniany stolik w salonie i stół w jadalni

W doborze mebli i dodatków Markowi pomagała Dominika Wilżak, założycielka renomowanego łódzkiego salonu Atak Design. Doradziła zakup lamp marki Tobias Grau i ptaszka firmy Vitra.

W salonie wisi dzieło Lecha Kunki, malarza unisty z tzw. kręgu Strzemińskiego. Sofa z funkcją szezlonga pochodzi z firmy Musa Italia.

Marzyłem też o płaskim dachu. Cudem udało mi się uzyskać warunki zabudowy na taki właśnie, bo w okolicy są same spadziste - dodaje właściciel z dumą. Dopiero sześć lat temu urzędnicy zaczęli przekonywać się do innych form architektonicznych. Pierwsze projekty, które stworzył dla niego wynajęty architekt, nie spełniły oczekiwań. - Ja się przeżegnałem, jak je zobaczyłem na papierze. Bryłę zaakceptowałem dopiero za szóstym czy siódmym podejściem.

Wyspę kuchenną opasano granitowymi płytami. Na podłodze wylewka z polerowanego betonu.

Ale wcale nie była to ostateczna wersja. Marek postanowił skonsultować projekt z innym jeszcze architektem. Okazało się, że to był naprawdę przełomowy ruch, bo tamten zasugerował mu drewno na fasadzie i świetlik przy wejściu. I pierwszy architekt mu to "dorysował".

Jedną z najbardziej oryginalnych ozdób w domu jest śmigło brytyjskiego samolotu z lat 30. ubiegłego wieku. Właściciel kupił je od wykładowcy z ASP.

W projekcie domu jednopoziomowego teoretycznie trudniej jest wyodrębnić strefy, ale u Marka wszystko było dobrze przemyślane. Najpierw strefa dzienna z salonem, kuchnią i jadalnią, potem strefa dziecka, a na końcu prywatna - z sypialnią, garderobą i łazienką. Dom ma w sumie 260 m kw. z garażem. Marek uważa, że nie należy polegać wyłącznie na wizji architektów. Przede wszystkim trzeba zaufać sobie, własnej intuicji, swoim potrzebom i odczuciom.

Po drugie - należy cały czas się dokształcać, przeglądać prasę, czerpać inspirację ze świata, wiedzę z internetu itp. To jak z podróżowaniem - jeśli chce się samotnie podróżować, nie wolno kupować jednego przewodnika, tylko pięć. Jakie były konsekwencje takiej filozofii? Dom pod Łodzią stanął w dziewięć miesięcy.

Sauna 

Marek nie wierzy w coś, co fachowo nazywa się sezonowaniem. Że dom musi się "ustać", żeby potem nie pękały ściany. Od 6 lat nic z budynkiem się nie dzieje.

Ciekawostkę techniczną stanowi strop. Mimo że jest płaski, wykonano go z drewna klejonego. Podobne rozwiązania spotyka się na przykład nad halami sportowymi czy basenami, czyli wszędzie tam, gdzie trzeba zadaszyć duże powierzchnie bez konieczności stawiania stempli podpierających.

Marek chciał mieć dużą otwartą przestrzeń bez filarów pośrodku. Żeby nic nie psuło mu widoku na ogród przez duże przeszklenia. Gdyby strop lany był z betonu, ściany nie mogłyby być tak bardzo od siebie oddalone. Kolejna sprawa to rynny - element, który zwykle psuje bryłę domu. Tutaj są niewidoczne, wewnętrzne, schowane w ścianach. To wszystko miało swoją cenę - codzienne wizyty na budowie i niemal ręczne sterowanie ekipami.

Dzięki dobrze przemyślanemu układowi funkcjonalnemu udało się w tym jednopoziomowym domu wygospodarować nawet przestrzeń na saunę.

Posadzka z modrzewia syberyjskiego

Wszyscy pracowali jednocześnie. Czasem któryś malarzy ścinał się z elektrykiem. Ktoś komuś wchodził z drabiną w jego obszar działań. Wtedy wkraczałem ja i zarządzałem, kto ma co robić i w jakiej kolejności. Często towarzyszył mi 3-letni synek, który cierpliwie znosił te wycieczki.

Białe meble i donice na tle drewna dodają wnętrzu elegancji. Obok wanny Pantone Chair od Vitry.

Z zaprojektowaniem ogrodu było podobnie jak z domem. Marek zatrudnił świetnego architekta krajobrazu, a mimo to zapłacił za konsultację z innym. I usłyszał: "Proszę pana, brakuje panu wody w tym ogrodzie! Oczka wodnego, nawet małego ciurkadełka". I pokazał mu, co ma we własnym ogrodzie. Dziś do stawiku Marka przylatuje 40 gatunków ptaków, także kaczki.

Hoduje w nim malownicze rybki koi. I sama obecność wody działa na wszystkich relaksująco. Nie zmarnowało się też dziesięć metrów sześciennych ziemi wykopanej podczas zakładania stawu. Wykorzystano ją, żeby nieco podnieść dom i urozmaicić rzeźbę terenu. - Nawet taka, wydawałoby się, nieistotna rzecz jak skarpa przy stawiku musiała być sprawdzona nogami – śmieje się Marek. - Wchodziłem na nią i schodziłem. Badałem, czy nie jest za stroma. Po co potem przez wiele lat się męczyć, jak można coś od razu dobrze zrobić i mieć pewność.

Na posadzkę wybrano drewno modrzewia syberyjskiego, bo dobrze sprawdza się przy ogrzewaniu podłogowym i nie wypacza się. Drewniane okładziny ściany i wanny współgrają z zielenią za oknem.

Choć na budowie bywał codziennie i wszystko miał pod kontrolą, zdarzyła się jedna totalna niespodzianka. Tego momentu nigdy nie zapomni.

- Wiadomo, jak to jest koło nowo postawionego domu. Ziemia, ugór, rozmaite śmieci. Aż raz przyjeżdżam i widzę, że dookoła jest zielono jak w bajce. 1500 metrów kwadratowych gęstej, dwuletniej trawy z rolki położono w jeden dzień. Oniemiałem - mówi Marek z zachwytem.