Polska architektka, francuskie warunki - tak Polacy wykańczali swój dom pod Paryżem!
Najpierw zaprojektowała dla nich w Warszawie mieszkanie inwestycyjne - przeznaczone na wynajem. Potem poprosili ją o urządzenie drugiego, w Lublinie, bo chcieli mieć miejsce dla siebie kiedy czasem przyjeżdżają tu na wakacje, czy odwiedzić rodzinę. Czasu by lepiej się poznać, nawiązać nić porozumienia, było sporo. Ona potrafiła zarazić ich własnymi pomysłami, oni stopniowo otwierali się by wprowadzić ją w świat własnej estetyki. Bo dobry architekt jest trochę jak psycholog - nic nie wymusza, nie ocenia, słucha i pomaga odnaleźć siebie.
Ta współpraca taka właśnie była i okazała się początkiem czegoś więcej niż tylko czasowej relacji klient-zleceniobiorca. Kiedy zamieszkali pod Paryżem nie wyobrażali sobie, że blisko trzysta metrów nowej przestrzeni mogliby powierzyć komuś innemu. Francuscy architekci myślą jednak trochę „po francusku”, a oni potrzebowali kogoś z kim będą nadawać na podobnych falach. Chcieli mieć pewność, że to co zobaczą na wizualizacjach, znajdzie wierne odbicie w rzeczywistości.
Malwina Morelewska tak właśnie pracuje. Do każdej realizacji podchodzi z pedantyczną dokładnością i troską o najdrobniejszy szczegół. Bo najważniejszy jest klient i jego potrzeby, które analizuje za każdym razem od podszewki. Inwestorzy mieli pewność, że oddają dom we właściwe ręce, a wszystko domknęło się w jeszcze piękniejszą całość gdy okazało się, że architektka jakiś czas studiowała we Francji - tamtejsze realia i wymogi nie były więc jej obce.
Na czym zależało właścicielom? Chcieli by dom był przestrzenny i wypełniony światłem, no i by dobrze czuły się w nim dzieci (5-letni synek i 2-letnia córeczka). To wokół nich kręci się teraz cały ich świat. Mama na co dzień opiekuje się pociechami, dlatego nowy dom jawił jej się jako bezpieczna oaza - wygodny, funkcjonalny, ale też przytulny i przyjazny, tak by każdy z domowników znalazł w nim przestrzeń dla siebie.
Otwarty dół - przestronny salon ze strefami
Parter to system naczyń połączonych - duża przestrzeń pozwala bez przeszkód krążyć tu domownikom i… światłu. W niewielkim holu, tuż prze wejściu, wchodzących wita zgrabna konsolka w postaci tradycyjnego stolika pod maszynę do szycia Singera - to pamiątka przywieziona z Polski. Ładnie komponuje się z loftowym przeszkleniem ujętym w czarne stalowe ramy, które odgradza wejście od reszty domu.
Przestronny salon łączy kilka stref na wspólnym metrażu. Część livingowa, z komfortową kanapą Befame (Belavio), designerskimi meblami i prostym kominkiem, płynnie łączy się z jadalnią. Tu, przy dużym stole na kilka osób, zasiada rodzina do wspólnych posiłków. To ważne miejsce, które integruje domowników. Przytulności i charakteru dodają drewniane przesuwne drzwi. Skąd pomysł na nie?
- Właścicielka bardzo chciała mieć okiennice na zewnątrz, zaproponowałam więc w salonie drzwi na prowadnicach, które trochę będą do nich nawiązywać. Kiedy jest taka potrzeba przesłaniają duże okno w jadalni i przy okazji bibliotekę - wyjaśnia architektka. - Są dość mocnym akcentem w tym wnętrzu, kontrastują z finezyjnymi fotelikami przy stole i białymi, lekkimi półkami zaprojektowanymi na tej samej ścianie - opowiada.
Naturalne drewno, z których zostały zrobione, z pięknym usłojeniem, dostało kolor spatynowanej zieleni, która ładnie komponuje się z roślinnością w ogrodzie. Projektantka zastosowała tu przemyślaną grę faktur - gładkiej drewnianej podłogi (Baranowscy Studio), drzwi o nieco „szorstkiej” urodzie, miękkich aksamitnych fotelików i kruchego szkła. A tego jest tu całkiem sporo. Oko zaczepiają designerskie szklane lampy - jak choćby efektowny żyrandol nad stołem (Bolia). Przeszklone są też drzwi, które symbolicznie oddzielają jadalnię od kuchni. Kiedy właścicielka gotuje dla większej ilości osób zamyka je, żeby zapachy nie przenikały do salonu.
Apetyt na dobry projekt - duża wyspa kuchenna
Centralne miejsce w kuchni zajęła duża wyspa. Stanęły przy niej tapicerowane hokery (z tej samej kolekcji co foteliki w jadalni). Szeroki blat oraz boki wyspy, zostały zrobione z jasnych płyt spiekowych marki Neolith - efektowny rysunek w postaci szarych żyłek w udany sposób nawiązuje do marmuru i wprowadza do kuchni bezpretensjonalną elegancję. Wyspa zapewnia dużo miejsca na kulinarne eksperymenty.
Na blacie, który jest bardzo trwały, można kroić bez obaw, że się zarysuje, a nawet przypalać crème brulée palnikiem bo spieki są wyjątkowo odporne na wysoką temperaturę. Nieco wysunięty do przodu od strony salonu pełni też rolę dodatkowego stołu, przy którym można usiąść, wypić kawę, zjeść rano śniadanie. Często zasiadają też przy nim dzieciaki - rysując, układając puzzle - w ten sposób właścicielka szykując obiad ma je cały czas na oku.
Strefa do zmywania i gotowania została zaprojektowana przy ścianie - w dolnych szafkach osadzono płytę grzewczą i zlew. Czarne fronty mebli zdobi biżuteryjny detal - proste miedziane uchwyty. Celowo zrezygnowano tu z tradycyjnej „góry” zastępując szafki półką - właścicielka ustawiła na niej donice z ziołami, ładnie oprawione grafiki i podręczne książki kucharskie.
Brak górnych szafek wprowadza do kuchni sporo lekkości no i jeszcze więcej światła, na którym tak bardzo zależało inwestorom. Blat roboczy oświetlają trochę industrialne w charakterze kinkiety Gras. Duży sprzęt AGD projektantka ukryła w przylegającej do szafek zabudowie meblowej. Za białymi frontami znalazła miejsce lodówka, piekarnik i mikrofala, jest też sporo miejsca do przechowywania naczyń i kuchennych akcesoriów. Czerń i biel ożywiają akcenty brudnego różu.
- To ulubiony kolor właścicielki - mówi projektantka. - Z kobiecym odcieniem oswoił się też jej mąż, może dlatego, że nie jest go zbyt dużo - śmieje się. - W tej tonacji są drzwi prowadzące do spiżarni, trochę dodatków, w kolorze różu miał być też okap nad płytą, ale do czasu realizacji wycofano go ze sprzedaży. Zastąpiłyśmy go czarnym - jego nowoczesna bryła ładnie komponuje się z prostymi frontami szafek.
Relaks skrojony na miarę - salon do odpoczynku
Właściciele starają się spędzać z dziećmi jak najwięcej czasu, ale chcą mieć też przestrzeń dla siebie. Tę do odpoczynku tworzy narożna sofa z funkcją szezlonga, w pięknym morskim odcieniu, oraz designerskie meble.
Architektka zaproponowała parę stolików Olo, włoskiej marki Mogg, o ciekawych, masywnych bryłach wykonanych z woskowanego betonu. Mają podobne kształty, ale różne wielkości oraz miękką organiczną linię, która kontrastuje z surową porowatą strukturą materiału. Projektantka zestawiła je z fotelikami Cartoon szwedzkiej marki Swedese. Nieproporcjonalnie rozszerzone, nieco przeskalowane oparcia to celowy zabieg, który dodaje im „pazurka” i dynamizuje całą aranżację.
Przysłowiową kropką nad „i” w tej części salonu jest kultowa lampa Cosmos marki Vibia - trzy różnej wielkości tarcze podświetlone od dołu wyglądają jak wahadła, które wystarczy lekko trącić by wprawić w ruch. W rzeczywistości każdy z trzech elementów jest stały, ale można je regulować pod względem wysokości. W strefie relaksu nie zabrakło miejsca na duży telewizor - zawisł na tle ściany wyłożonej spiekiem, tuż obok minimalistycznej bryły kominka.
Wieczorem, kiedy maluchy już śpią, właściciele mogą tu spokojnie odpocząć - obejrzeć ulubiony serial czy posłuchać muzyki. Ta część łączy się amfiladowo z ogrodem zimowym. Inwestorka uwielbia rośliny i kiedy dzieci podrosną marzy jej się w tym miejscu prawdziwa dżungla. Teraz jest ich jeszcze niewiele bo w oranżerii urzędują głównie maluchy, spędzając czas na zabawie. To z myślą o nich powstał też trochę bajkowy wystrój tego pomieszczenia.
Przy fotelu Noti ustawiono stolik Shuffle duńskiej marki &Tradition inspirowany dawnymi zabawkami. Kolorowe elementy można dowolnie przestawiać na okrągłej podstawie jak klocki nakładane na drewniany uchwyt. Z sufitu zwieszają się wesoło małpki - designerskie lampki włoskiej marki Seletti. Dzieciaki uwielbiają tu przebywać, podobnie jak jack russel terrier - czworonożny pupil rodziny. Stąd już tylko parę kroków by wskoczyć latem do wody.
pt
Przestrzeń gościnna
Nad basenem usytuowano domek gościnny - inwestorzy chcieli, żeby rodzina z Polski, która czasem ich odwiedza, mogła czuć się swobodnie i komfortowo spędzać w nim czas. Oczekiwali, że jego wystrój będzie bardziej surowy, nawiązujący do prostej bryły. Pod dużym zadaszeniem już wcześniej znajdowała się zewnętrzna kuchnia i jadalnia. To miejsce, aż się prosiło o komfortowy kąt do relaksu. Malwina Morelewska zaproponowała, żeby urządzić go meblami wypoczynkowymi polskiej marki Miloo Home.
Pod dachem zapewniającym miły chłód stanęła duża sofa z miękkimi poduchami, podnóżek i stolik kawowy. Teraz, niezależnie od pogody, można coś upichcić na zewnątrz, przyjemnie odpocząć i schłodzić się w basenie. Dodatkowa strefa do wypoczynku została też zaaranżowana przez architektkę tuż przy wyjściu na taras - na tle ryflowanej ściany z półkami znalazła miejsce zgrabna kanapa ze stolikiem. Za zabudową projektantka sprytnie ukryła łazienkę dla gości, która ujmuje ascetyczną prostotą. Na całej długości surowej betonowej ściany, nad umywalką, powstała wnęka tworząca półkę - stanęło na niej okrągłe lustro od Giera Design. Na drugim końcu łazienki zaaranżowała strefę prysznicową wykańczając ją pięknymi płytami imitującymi spatynowany metal.
W domku przestrzeni jest sporo, ale na wszelki wypadek część gościnna została też przygotowana w głównym budynku. Na parterze znalazło się miejsce na niewielką, ale za to bardzo wysmakowaną toaletę. Właścicielce marzył się naturalny kamień na jednej ze ścian i razem z architektką znalazły piękny niebieski kwarcyt Sodalite Blue z cudownym użyleniem. Jego wyrafinowany kolor podbija czysta biel wielkoformatowych płyt a efektowny rysunek odbija się w designerskim lustrze Oskara Zięty. Tuż obok znajduje się mała sypialnia dla gości połączona z łazienką. Centralną ścianę z szerokim łóżkiem dekoruje tapeta włoskiej marki Wall&Deco. Botaniczny deseń przechodzi do sąsiadującej łazienki tworząc stylistyczną całość.
Na wyższym poziomie - sypialnie i łazienki prywatne
Do części prywatnej gospodarzy prowadzą minimalistyczne i bardzo ciekawie zaprojektowane schody. Zostały one zrobione z giętego metalu kotwionego w górnym biegu do ściany. Takie rozwiązanie daje ciekawy efekt wizualny - jakby karbowana wstęga udrapowana z cienkiej blachy, lekko unosiła się w powietrzu. Schody wykańcza metalowa barierka dospawana do stopni, która unosi szkło.
Pomimo sporego obciążenia całość wygląda bardzo lekko i finezyjnie. Miejsce pod dolnymi schodami inwestorka chciała przeznaczyć na przechowywanie - projektantka zabudowała więc przestrzeń pojemnymi szafami wykorzystując każdy centymetr pod skosem. Ścianę przy schodach dekorują spieki (te same co w kuchni). Na ich tle wyeksponowane zostały lampy marki Vibia o subtelnym, graficznym designie.
Sypialnia właścicieli to ich prawdziwa oaza, w której mogą wypocząć po wypełnionym obowiązkami dniu. Chcieli, żeby panował w niej kolorystyczny spokój, ale nie nuda. Malwina Morelewska jako tło zaproponowała neutralną i szlachetną szarość połączoną z ponadczasową bielą. Taka baza daje spore pole do popisu. Nigdy się nie opatrzy, bo można do niej łatwo dopasować mocniejsze akcenty kolorystyczne i zmieniać je w zależności od trendów i upodobań.
- Kolory były bardzo ważne dla inwestorki - opowiada architektka. - Chciała, żeby się przeplatały i nie bała się ich użyć. To zdecydowana osoba - wyjaśnia. - Jeśli coś jej się podoba, akceptuje bez namysłu, a jeśli nie, od razu jasno to sygnalizuje. Tak było w przypadku stylowej toaletki, którą przywiozła z Polski, czy konika na biegunach wyszperanego na francuskim brocante. Wiedziałam, że inwestorka lubi przedmioty z duszą i nie próbowałam jej przekonać, że mogą nie pasować do nowoczesnego wystroju. Wręcz przeciwnie - ucieszyłam się, że historyczny mebel, z pięknym dwuskrzydłowym lustrem, wzbogaci wystrój sypialni - mówi.
To pod nią właśnie zaproponowałam prosty i dość ascetyczny wystrój, który podkreśla „dawny” charakter mebla. Współpraca architekt-inwestor jest owocna i przynosi ciekawe efekty kiedy opiera się na obopólnym zaufaniu. W tym przypadku ta zasada idealnie się sprawdziła - kreatywna projektantka proponowała ciekawe rozwiązania, ale też wsłuchiwała się w potrzeby zleceniodawczyni, ta z kolei była uważna na jej sugestie i nie lekceważyła wskazówek profesjonalistki. Dzięki temu udało się uzyskać w sypialni efekt o jakim marzyła właścicielka i jaki wyobrażała sobie architektka.
Toaletka świetnie zagrała z białymi prostymi szafkami i półkami na książki. Na tle szarej ściany projektantka ustawiła łóżko, które na masywnych nóżkach odrywa się od podłogowych desek z bielonego drewna. Kolorystycznymi smaczkami są tekstylia i dodatki w energetycznych odcieniach nawiązujących do tapicerki foteli we florystyczne desenie.
Tuż obok sypialni znalazło się miejsce na sporą garderobę oraz prywatną łazienkę. A w niej, na tle betonowej szarości mikrocementu, odcinają się akcenty ulubionego różu. Malwina Morelewska zaproponowała w tym kolorze ceramikę (umywalki marki Cielo) oraz fronty szuflad bod blatem. Ścianę za wolno stojącą wanną ozdobiła tapetą w kwiaty od Wall&Deco. Ciekawostką są oryginalne grzejniki Flaps firmy Antrax, z wcięciami na ręczniki. Za nimi architektka ukryła z jednej strony prysznic, a z drugiej toaletę, sprytnie separując ją od strefy kąpielowej.
By dzieci było szczęśliwe - pokoje dzieci w domu jednorodzinnym
Ich pokoje architektka zdecydowała się zaprojektować tak, żeby zmieniały się wraz z wiekiem mieszkańców. I tak w pokoju córki bazą jest biel. W tym kolorze powstała zabudowa meblowa z szafkami do przechowywania. Ścianę na wprost wejścia zdobi tapeta w botaniczno-graficzne desenie. Teraz na jej tle stoi łóżeczko i komoda, ale kiedy mała podrośnie i zechce zmienić wystrój swojego pokoju, równie dobrze skomponują się z nią meble nastolatki.
W pokoju syna na ścianie królują egzotyczne zwierzęta i stonowana zieleń połączona z bielą oraz drewno w miodowym odcieniu. Pokoje rozdziela wspólna łazienka dzieci, w której z szarymi płytkami imitującymi lastryko ładnie korespondują dodatki w kolorze przybrudzonego różu i czerni. Tak wysmakowane i stylistycznie spójne wnętrza mogły powstać dzięki wielkiemu zaufaniu jakim inwestorzy obdarzyli zaprzyjaźnioną architektkę.
- Ze względu na odległość nasza współpraca w dużej mierze przebiegała zdalnie - opowiada Malwina Morelewska. To niesamowite, ale klientka do tego stopnia mi zaufała, że pozwoliła wybrać wszystkie tkaniny obiciowe. Ja oglądałam je na żywo tu w Polsce, ona na zdjęciach, które jej przesyłałam. Efekt końcowy zobaczyła dopiero na świeżo obitych meblach. Takie porozumienie z inwestorem jest na wagę złota.