Pod Konstancinem, wśród wysokich drzew i bujnej zieleni, stanął dom, który jest nie tyle przestrzenią do życia, co manifestem estetyki i odwagi. Dom Pauliny Kresy, stylistki wnętrz, zaprojektowany przez JOFI Studio, nie powstał według utartych schematów. Zrodził się w biegu, w dialogu i z potrzeby - szybkiego działania, ale też osobistej ekspresji.
- Paulina zgłosiła się do nas, kiedy budowa domu już trwała - opowiadają architekci z JOFI Studio. - Miała już częściowo zamówione produkty, nie było więc mowy o projektowaniu wszystkiego od zera. Ale to wcale nie znaczy, że nie mogliśmy stworzyć czegoś wyjątkowego.
Tańcząc ze światłem - wnętrza tętniące życiem
Wspólna praca rozpoczęła się od podstaw: projektów elektryki i hydrauliki, by nie spowalniać tempa prac. Jednocześnie powstawała wizja estetyczna wnętrza domu - pełna światła i koloru. Bo to właśnie światło odgrywa w tym domu pierwszoplanową rolę.
Dom ma około 250 metrów kwadratowych powierzchni użytkowej na parterze i nieco mniej na piętrze. Z jednej strony jego forma nawiązuje do modernistycznych idei Bauhausu - stąd geometryczna balustrada czy użycie luksferów. Z drugiej tętni kolorem i emocją, jakby każdy odcień był odciskiem palca któregoś z członków rodziny.
- Chcieliśmy, żeby światło, które wpada przez ogromne przeszklenia, współpracowało z wnętrzem, a nie je przytłaczało - tłumaczą projektanci.
W ten sposób powstała przestrzeń, w której poranne promienie słońca malują cienie na bordowej balustradzie, a popołudniowe światło gra na kuchennych frontach, które powtarzają rytm podłogi.
Otwarta kuchnia
Sercem domu jest kuchnia - odważna, dynamiczna, z błękitnymi akcentami.
- To właśnie ten baby blue tak bardzo podobał się naszej inwestorce - wspomina Anna z JOFI Studio.
- Zestawiliśmy go z oliwką i terakotą, tworząc paletę odważną, ale harmonijną. Chodziło o to, żeby każdy kolor miał swoje miejsce i nie zagłuszał innych barw.
Przestrzeń dzienna - kuchnia, jadalnia i salon przenikają się bez wyraźnych granic. To dom otwarty, również mentalnie. Krzesła projektu Giancarlo Pirettiego nadają rytm jadalni, a widoczna z salonu kuchnia tworzy z nią spójną całość. Nie ma tu zbędnych ścian ani niepotrzebnych przegród. Jest za to detal - przemyślany, wyrazisty.
Pralnia cała w terakocie - ulubione pomieszczenie
Ale prawdziwe emocje budzi pralnia.
- To moje ulubione pomieszczenie - śmieje się Ania. - Cała w terakocie, z błękitną zabudową. Projektując ją z inwestorką, żartowałyśmy, że to tam będziemy piły kawę. Albo w garderobie, która z kolei ma kolor ciemnej śliwki.
Te barwy są jak mieszkańcy - każdy wnosi coś innego, ale razem tworzą rodzinę.
Światło sztuczne potraktowano z podobną pieczołowitością. Podzielono je na dwa sektory: techniczny - dla wygody użytkowania - oraz dekoracyjny, służący budowaniu nastroju. Wiszące lampy dopełniają kompozycję, ale nie grają pierwszych skrzypiec.
Wnętrza na piętrze - miejsce na reset
Na piętrze dom się wycisza. Tu znajduje się sypialnia i łazienka master - subtelne, jasne, pełne naturalnych materiałów i spokojnych tonów. To miejsce na reset, oddech i wyciszenie po pełnym wrażeń dniu.
Zielone korony drzew zaglądają przez przeszklenia, zlewając się z fornirowanym zagłówkiem. Tu już nie ma baby blue, nie ma śliwki. Jest cisza.
Dom Pauliny Kresy to dowód, że projektowanie wnętrz to nie tylko układanie mebli i dobór kolorów. To budowanie opowieści. Czasem zaczynającej się w połowie zdania, ale zawsze z puentą. I choć projekt powstał w pośpiechu, nie widać w nim kompromisów. Jest w nim za to wszystko, co najlepsze ze współpracy architektów i inwestorów: zaufanie, odwaga i wspólna radość z tworzenia.