W willowej okolicy Konstancina-Jeziorny powstał dom zupełnie inny niż sąsiednie rezydencje. Zamiast klasycznych dworków - nowoczesna bryła, parterowa, niska, zanurzona w zieleni. Dach w formie namiotu skrywa przestrzeń, która bardziej przypomina schronienie podróżników niż typowy dom pod Warszawą.
To właśnie o to chodziło właścicielom - parze, która większość życia spędziła w drodze. Marzyli o miejscu, do którego wraca się po wyprawach. O azylu, który jest blisko natury, a jednocześnie pełen wspomnień z całego świata.
Namiot, jurta, igloo - inspiracje z dalekich wypraw
Właściciele przemierzyli pustynie i lodowce. Obserwowali, jak w ekstremalnych warunkach ludzie tworzą proste, funkcjonalne domy. Zachwyciła ich idea wspólnej przestrzeni pod jednym dachem - tak powstał pomysł na dom otwarty, jednoprzestrzenny, który sprzyja byciu razem. Dlatego architekci Wojciech Kotecki, współwłaściciela pracowni BBGK Architekci oraz Katarzyna Mach postawili na formę, która zaciera granicę między wnętrzem a światem zewnętrznym.
Przeszklone ściany, atrium z tropikalnym ogrodem i otwierany dach sprawiają, że wnętrze potrafi zmienić się w leśną polanę pod gwiazdami. Tu nieoceniona okazała się współpraca między architektami a architektką krajobrazu Martą Tomasiak z Pracowni Architektury Krajobrazu oraz architektami wnętrz - Moniką i Adamem Bronikowskimi wraz z zespołem Hola Design.
Równoprawnymi współautorami są sami inwestorzy, którzy od początku aktywnie uczestniczyli w kształtowaniu koncepcji. Dzięki temu mógł powstać projekt, który nie tylko odpowiada na potrzeby domowników, ale przede wszystkim wyraża ich osobowość.
22 metry widoku na las
Największe wrażenie robi panoramiczne okno, które można całkowicie rozsunąć i połączyć dom z ogrodem. To aż 22 metry szkła - scena, na której codziennie gra natura. Wewnątrz? Drewno, kamień, terakota i egzotyczna roślinność, która wchodzi do domu przez półpatia i atria. Efekt? Tropikalny modernizm w podwarszawskim lasie.
Ruchome ściany i otwierany dach pozwalają nie tylko na płynne przenikanie przestrzeni i światła, ale też stanowią naturalną wentylację działającą na takiej samej zasadzie jak w tipi. Wraz z cyrkulującym powietrzem do środka domu wdziera się wiatr niosący dźwięki i zapachy lasu.
Dom, który opowiada historie
Każdy detal to pamiątka. Z dalekich podróży przyjechały rzeźby, obrazy, figurki. W salonie stoi fortepian, a w kuchni króluje kwarcyt Vals - kamień wydobywany tylko w jednej dolinie w Szwajcarii. Nic tu nie jest przypadkowe, bo dom miał być osobisty.
„Dom własny” - tak właściciele nazywają swoją przestrzeń. To nie jest projekt, który się skończył. To dom w procesie, który rośnie wraz z kolejnymi podróżami, wspomnieniami i roślinami.
Azyl, który oddycha naturą. Wystarczy otworzyć dach i ściany, by las stał się częścią salonu. Do wnętrza wpada światło, powietrze i szum wiatru.
Tak właśnie właściciele rozumieją luksus - nie w ilości złota, lecz w bliskości natury i swobodzie życia.
To nie jest zwykły dom. To historia o podróżach, które znalazły swoje miejsce. Wśród sosen, w ciszy powstała przestrzeń, która jednocześnie jest schronieniem i wspomnieniem. A jej najpiękniejszym elementem jest… niebo widziane przez otwierany dach.