Malafor, czyli Małe Laboratorium Formy tworzy duet młodych projektantów: Agata Kulik-Pomorska oraz Paweł Pomorski. Oboje są absolwentami Wydziału Wzornictwa Przemysłowego Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Projektują przedmioty użytkowe: meble oraz elementy dekoracyjne, zajmują się także ich produkcją. Praktycznym przedmiotom codziennego użytku chętnie nadają niecodzienną formę.
Agata Kulik-Pomorska i Paweł Pomorski są laureatami konkursów krajowych i międzynarodowych m.in.: Honorable Mention w konkursie "Sound Innovation" (Designboom 2008 r.), Grand Prix konkursu "Nagoya Design Do!" (Japonia 2006 r.), wyróżnienie w konkursie "Shelter on a Card" (Designboom 2006 r.), Grand Prix konkursu "Targetti Light Art Award" (Florencja 2006 r.). Agata Kulik-Pomorska została nagrodzona Grand Prix Nagrody Prezydenta RP za najlepszy Dyplom 2003.
Co było impulsem do powstania pracowni Malafor?
Agata Kulik-Pomorska: Bezpośrednim impulsem była potrzeba szybkiego stworzenia projektów-obiektów w przeciągu jednego roku na moją indywidualną wystawę w warszawskiej Królikarni. Wystawa była nagrodą w konkursie Prezydenta RP, a dla mnie nie lada kłopotem i wyzwaniem, bo rzeczami, które stworzyłam w czasie studiów, nie dało się zapełnić blisko 100 m2. I tak mając na względzie nasze marzenie o pracy na własny rachunek oraz to, że będzie prościej, pracując razem, stworzyliśmy Malafor i wystawiliśmy się już pod szyldem studia projektowego.
Projekt, za który dostała Pani Grand Prix Nagrody Prezydenta RP za najlepszy Dyplom, był naprawdę niecodzienny i godzien rozpropagowania. Czy może Pani powiedzieć parę słów na jego temat?
Były to "Koszyki na zakupy dla osób poruszających się na wózku inwalidzkim". Był to projekt banalnego przedmiotu codziennego użytku, ale dla ludzi poruszających się na wózku inwalidzkim - nieosiągalny. Chodziło o to, by zaprojektować taki koszyk, który byłby doczepiany do wózka inwalidzkiego i uwolniłby ręce użytkownika. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że projekt był więcej niż dobry, ale niedopracowany w sferze technologii i pod tym względem nie był produktem gotowym do produkcji.
Czy udało się ten znakomity pomysł zrealizować choćby w niewielkim zakresie?
Projekt dojrzewał w nas przez kilka lat. Dzięki doświadczeniu, którego nabieraliśmy jako projektanci, udało się go w końcu zrealizować - w tej chwili jest gotowym prototypem i zastrzeżonym wzorem przemysłowym. Pozostało tylko (albo aż) rozpocząć produkcję i sprzedaż.
Wszystko trwało dosyć długo, bo jednocześnie skoncentrowani byliśmy na tworzeniu marki Malafor i zarabianiu na życie. Activ Basket (bo tak się nazywa) jest obecnie testowany przez Beatę Wachowiak-Zwarę, pełnomocnika do spraw osób niepełnosprawnych Prezydenta Gdyni. Jej recenzja jest jednoznaczna: "Nie wiem, jak mogłam bez tego funkcjonować..."
Na czym polega Wasza idea "second life"? Czy jest wdrażana w życie?
Jakiś czas temu zaczęliśmy się zastanawiać, kiedy z naszego życia znikną takie podstawowe narzędzia, jak szpadel czy drabina. Postanowiliśmy ocalić je od zapomnienia poprzez podarowanie im drugiego życia. Na DMY, międzynarodowym festiwalu designu w Berlinie, oglądający na nowo odkrywali zwykły szpadel - dziwili się, że coś takiego jeszcze istnieje. Będąc w Kolonii odkryliśmy, że Niemcy nie mogą już kupić u siebie wolno stojącej drabiny. Czy proste narzędzia mają szansę przetrwać tylko pod warunkiem, że zostaną nafaszerowane elektroniką? Słuszną drogą wydawało nam się
nie tyle dodawanie do nich nowinek technologicznych, ile nadanie im Drugiego Życia w kontekście refleksji, kontemplacji, odpoczynku...Nie chcieliśmy przy tym "odkurzać skansenu" tylko zająć się prostymi narzędziami, które są tu i teraz.
Pierwszym obiektem z serii jest Oparcie podpinane do szpadla. Wbity w ziemię szpadel z oparciem przestaje być TYLKO szpadlem - w swoim Drugim Życiu kreuje siedzisko. Idea projektu polega na wyposażeniu gotowego narzędzia w dodatkowy element, dzięki czemu ma on dodatkową funkcję - jednak bez ingerowania w jego konstrukcję. Kolejny obiekt tego typu to siedzenie montowane na drabinie.
Czy uważacie, że dla Waszych przedmiotów (mebli) jest miejsce pośród tradycyjnych sprzętów?
Nigdy nie projektowaliśmy naszych obiektów tak, by wymagały specjalnego otoczenia. Niektóre z nich wtapiają się w otoczenie dosłownie (siedziska Pieńki nr 1 w blasze lustrzanej), a inne wybijają się z otoczenia (leżanka Kostka). Ale generalnie chcemy, by nasze meble stawały się integralną częścią użytkową otoczenia człowieka, jakiekolwiek by ono było (np. stolik Gazetownik, regał Pipe Line, Blow Sofa).
Gdy patrzę na Państwa projekty, ale także wiele projektów innych młodych designerów, nachodzi mnie myśl, że są one bardzo kruche, nietrwałe (choćby dlatego, że w zgodzie z trendami ekologicznymi mają podlegać recyklingowi). Czy nie macie potrzeby, by po Waszej pracy zostało coś dla przyszłych pokoleń? W końcu trudno wyobrazić sobie, że ktoś "odziedziczy po babci" sofę Blow...
Blow Sofa nie była projektowana dlatego, by być meblem ekologicznym. Jest to jeden z jej atutów, ale jest to niejako efekt uboczny. Jeśli chodzi o kruchość projektów - fajne jest to, że sofa łatwo "wchodzi" w przestrzeń życiową użytkownika, bo jest lekka, niekłopotliwa w transporcie, składana i tania, ale i łatwo z niej "wychodzi", czyli można ją bez wyrzutów sumienia wyrzucić. Nie mamy potrzeby zostawiania przedmiotów następnym pokoleniom. Oni i tak będą mieć problem z pozbyciem się dóbr materialnych i śmieci.
Gdzie można zobaczyć i kupić Wasze projekty?
W tej chwili są one do kupienia w Magazynie Praga w Warszawie, a także w Sopocie, w Poznaniu, w Galerii BB w Krakowie. Zapraszamy również na imprezę "Bilioneurobab" w Warszawie w dniach 8-9 października, gdzie będzie można zobaczyć nasze rzeczy, a także na Łódź Design 2010 w dniach 14-30 października oraz na wystawę "Materia Prima" w Galerii Bielskiej BWA w Bielsko-Białej, która będzie czynna jeszcze do 17 października.