Jedną z moich ulubionych książek jest powieść Connie Willis "Przewodnik stada". Historia rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, a jej bohaterka prowadzi studia socjologiczne nad genezą mody.

Celem jej pracy jest odnalezienie źródła, iskry czy raczej wirusa, który wywołuje taką czy inną gorączkę modową, a mówiąc prościej - wskazania tego, kto pierwszy wymyśla coś, co po pewnym czasie staje się przedmiotem pożądania milionów, stylem, a nawet normą.

W książce Connie Willis okazuje się, że ktoś taki nie istnieje, a przynajmniej nie jest skutków swojego działania świadomy. Zaczynem manii jest przypadkowa osoba, którą Willis określa perednicą - czyli owcą, prowadzącą stado w takim czy innym kierunku, bez konkretnej przyczyny.

Predenica wymyśla coś, sama nie wie dlaczego, zaczyna to uskuteczniać (w książce pokazane jest to na przykładzie wyimaginowanych bransoletek z taśmy klejącej), zaraza się rozprzestrzenia i wszyscy wkrótce bransoletki noszą.

Ta teza jest bardzo efektowna, ale nie mogę się z nią zgodzić, bo rzeczywistość - przynajmniej do niedawna - wyglądała zupełnie inaczej. Proces wdrażania stylu czy mody był starannie przemyślany. Nowy kolor czy linię najpierw realizowano w ubiorze, a jeśli chwycił, przenosiło się go do innych dziedzin sztuki użytkowej.

Z ubioru nowy trend trafiał do grafiki i wnętrz, potem do stylizacji drobnych urządzeń - choćby sprzętu AGD, a gdy okazywał się stylem totalnym, obejmował także wygląd aut i wreszcie architekturę.

Stało się tak choćby z organicznym stylem lat 50., a potem z inspirowanym podbojem kosmosu, futurystycznym stylem przełomu lat 60. i 70., choć ten mocno już posiłkował się minioną stylistyką art nouveau.

Ostatnią próbą był barwny, asymetryczny styl pierwszej połowy lat 80., nawiązujący nieco do art deco, ale choć spopularyzowano tę stylistykę w modzie i grafice, a nawet w urządzaniu wnętrz, nie chwycił na całego.

A dziś? Dziś mamy groch z kapustą. Style wracają i znikają. Lata 60., art deco, rokoko, barok miksują się namiętnie, tworząc raz bardziej, a innym razem mniej strawne koktajle.

W dodatku cały proces został zaburzony, a najlepiej widać to chyba na przykładzie sztuki z recyclingu - teoretycznie ostatniego ogniwa w łańcuchu stylizacji. Logicznie rzecz biorąc, design recyclingowy powinien przecież naśladować modę - wszyscy chyba pamiętamy z naszego dzieciństwa przerabianie starych mebli na sprzęty bardziej "nowoczesne".

Otóż nie! Okazuje się, że recyclingowe projekty inspirują już największych potentatów branży stylu. Ich nowe, niezwykle kosztowne produkty udają coś, co mogłoby zostać poskładane z rzeczy niepotrzebnych. Najlepiej chyba widać to na przykładzie kolekcji astronomicznie kosztownych damskich butów Balenciagi sprzed dwóch lat oraz na rzeczach nowej, błyskawicznie podbijającej rynki firmy Designual, opierającej swoje projekty na koncepcji patchworku.

Które przedmioty z tych, przedstawionych na zdjęciach są nowe, a które odzyskane? Nie sposób zgadnąć. Suknia z gazet Garego Harveya rzeczywiście jest z odzysku, choć papier tak spreparowano, że ma walory w pełni użytkowe, ale już "ludwikowska", pokryta grafikami rama fotelika Jamesa Michaela Starra obok jest nowa.

Owadzio-organiczna lampa Studia Tord Boontje to produkt nowy, ale kostium Ady Zanditon - młodej projektantki, szturmem podbijającej świat mody - jest całkowicie recyclingowy, podobnie jak jej wszystkie projekty. Zachwycający parawan Roberta Rauschenberga to sztuka z odzysku, podobnie jak komiksowy naszyjnik Nutit Spiegel oraz lampa z parasolek do drinków Allison Patrick, ale kanapa kryta jedwabnym patchworkiem Squint Limited to produkt całkowicie nowy i niebywale drogi.

A naszyjnik słynnej już projektantki biżuterii, Lucy Hutchings? W stu procentach zrobiony jest z "odpadków" - podobnie jak jej wisior z ptasich piór, buty Ady Zanditon pokryte piórami i wreszcie plastikowa osłona włącznika projektantów z etsy.com.

Designerzy recyclingowi awansowali już zatem do rangi trendsetterów! Z jednej strony to dobra wiadomość dla ekologów. Z drugiej jednak sytuacja nieco przerażająca, bo jeśli modę i styl inspirują dziś śmieci, to co będzie je inspirowało niebawem?